czwartek, 23 października 2014

Od Neret'a


Wędrowałem ze Slei po lesie. Było już dość ciemno, cienie kładły się na mchu, krzakach i drzewach. Klacz szła wolno, nie śpiesząc się za bardzo. Ścisnąłem ją łydkami, by ją pogonić.
Wjechaliśmy na małą polankę. Z drzew wiśniowych spadały małe rumianie kwiatki. Zsiadłem z konia i przywiązałem go do drewnianej barierki mostku. Klacz mogła i się wypaść i się napić krystalicznej wody. Następnie zdjąłem jej siodło i położyłem je koło niskiego krzaka róży.
Usiadłem ciężko pod kwitnącym drzewem wiśni i zsunąłem z głowy toczek. Zamknąłem oczy i zacząłem rozmyślać.

~*~

Wtem usłyszałem skrzypienie butów na mchu.  Podniosłem się cicho i ostrożnie podszedłem
do miejsca, z którego dochodziły dźwięki. Jakaś dziewczyna szła w moją stronę.
-Eee... Kim jesteś? - Spytałem idąc w stronę nastolatki.


< Jakaś dziewczyna? Nie mam weny.. >

piątek, 17 października 2014

Od Dezyderego-cd Vanessy-do Vanessy

Czekałem w poczekalni. Co się z nią dzieje?! Dlaczego musiała spaść i uderzyć głową o ten cholerny kamień! Byłoby dobrze! A teraz nie wiem co się z nią dzieje!  Zadręczałem się. Musiałem się uspokoić i czekać na wieśći

Van?

wtorek, 14 października 2014

Od Sary-cd Eliot'a-do Eliot'a


- Eliot? - powiedziałam siadajć koło niego
- Słucham cię -  chwycił mnie za rękę
- Wiesz, że ja tego nie chcę, jesteśmy jeszcze za młodzi i...i.. ah sam wiesz
- Sara...
- Nie rozumiesz, na prawdę nic nie rozumiesz - powiedziałam i wyszłam z jego pokoju trzaskając drzwiami. Poszłam do Bayera i usiadlam w jego boksie. Co zrobiła by mama w takiej sytuacji? Nie wiem i już nigdy się nie dowiem

<Eliot?>

Od Eliot'a-cd Vanessy-do Vanessy

- Przeżyje, wezme któregoś ze stajni. - powiedziałem jedząc jakiegoś kotleto podobne coś - ważne, żeby Waniili nic się nie stało.
- A może się przejedziemy puźniej.
- Okej, ktury z koni ze stadninu jest taki bardziej skoczek.

< Vanes>

poniedziałek, 13 października 2014

Od Vanessy-cd Dezego-do Dezego

Czułam jak coś mnie ściska. Nie daje mi oddychać. Jakieś pnącza. Nagle się obudziłam. Byłam na białym łóżku. W okół był ciemność. Nagle coś wyskoczyło z ciemności. Krzyknęłąm. Panicznie się bałam. Chciałam się obudzić. Nie mogłąm...

Dezuś??

Śpiączka

Od Vanessy-cd Eliot'a-do Eliot'a

-Piękny źrebak-powiedziałam gdy jadłam ciastko. Nie chciałam obiadu.
-Wiem-uśmiechną się
-Szkoda że przez blisko rok nie będziesz mógł jeździć na Wanilli to dla jej dobra i źrebaka

Eliot?

Od Dezyderego-cd Vanessy-do Vanessy

Van spadła. Od razu zeskoczyłem z Georg'a i podbiegłem do niej. Uderzyła głową o kamień na którym teraz byłą widoczna ciemnoczerwona plama. Podniosłem ją i położyłem koło drzewa. Wyjąłem telefon i zadzwoniłem na pogotowie. Cały się trząsłem w końcu przyjechała karetka. Nie mogłem z nimi jechać. Szybko odstawiłem Georga i wsiadłem na Calistę byłą szybsza.

Van?

Od Eliot'a-cd Vanessy-do Vanessy

Po chwili przyjechał wetrynarz. Wszystko przebiegło dobrze i po 2 godzinach źrebak stał na nogach. Podeszłem do Wanilli.
- Dobra dziewczynka. - do źrebaka nie podchodziłem poniewasz Waniilia mogła by się zdenerwować. Poczekam aż sam podejdzie.
- Eli, choć na obiad przyjdziesz puźniej.
- Okej. - pogłaskałem jeszcze klacz i dałem jej marchewke. Po czym poszliśmy na obiad.

< Vanessa>

Od Vanessy-cd Dezego-do Dezego.

Jechaliśmy.
-Ścigamy się?-spytałam
-Jasne-uśmiechnął się. Nie mógł wygrać Calista to najszybszy koń w stadninie.
-Do stadniny-powiedziałam. Mieliśmy 5 km. Trzeba będzie oszczędzać energię. Ruszyliśmy . Calista biegła płynnie i szybko. Nie mogłam jej spowolnić. Nagle na ścieżkę wybiegł płowy lis. Zatrzymałam klacz a ta stanęła dębem. Dezy zatrzymał się w ostatniej chwili. Spadła.

Czułek?

Od Vanessy-cd Eliot'a-do Eliot'a

Wróciłam do Eliot'a
-Nic jej nie będzie-powiedziałam. Ostatnio gdy Lady się źrebiła nikogo nie było. Musiałam sobie z nią sama radzić. Źrebak okazał się chory. Na całe szczęście to nic groźnego i za tydzień wróciz zdrowy. Teraz jednak myślałam o źrebaku Wanilli

Eliot?

Od Dezyderego-cd Vanessy-do Vanessy

-Przykro mi-powiedziałem
-Nic nie szkodzi-powiedziała i uśmiechnęła się-Trzeba pozytywnie patrzeć na świat.
-Może się przejedziemy?-spytałem z lekką nadzieją
-Dobra i opowiesz mi trochę o filmikach
-Spoko

Van?

Od Eliot'a-do Vanessy



Poszedłem do Waniili. Bya w ciąży, która się przeduzała. Martwiem się o to. Nagle  zauwarzyłem, że Wanillia kręci się w boksie. Do stajni weszla Vanessa.
- Ven dzwoń po weterynaża.
- A co się stało.
- Zadzwoń i przyjć. Powiec, że do Waniili bdzie wiedział o co chodzi.
Weszłem do boksu i gaskaem lezącom ju klacz.
- Bdzie dobże.

< Marian XD>

niedziela, 5 października 2014

Od Vanessy-cd Dezego-do Dezego

-No daj-powiedziałam i śmiałam się.
-Nie. Zobaczysz jak będzie gotowe
-Proszę-powiedziałam. Łatwiej ilustracje ułożę. Plis
-Jak napiszę więcej, okey?
-No dobra.. Chodź pochuśtamy się na gałęziach. Jak byłam mała zawsze to robiłam. Przychodziałam tu z Horacym
-A twoi rodzice?
-Nie żyją.-powiedziałam

Dezy?

Od Dezyderego-cd Rosalie-do Rosalie

-Jak chcesz.-powiedziałem i podeszłem do Georg'a. Dałem mu kostki cukru.
-Idziesz ze mną do kuchni?-spytała
-Mogę iść. Ale nie na długo. Piszę piosenkę

Rosalie? Brak weny ;(

wtorek, 30 września 2014

Od Rosalie-cd Dezego-do Dezego

- Spokojnie, jestem twarda. Dam radę- uśmiechnęłam się. Spróbowałam postawić nogę. Zrobiłam to bardzo ostrożnie. Postawiłam nogę.
- Widzisz- uśmiechnęłam się jeszcze szerzej.
- Pracując przy koniach, trzeba być gotowym na różne wypadki- odrzekłam. Dacota wystawiła w moją stronę łeb i pchnęła mnie do przodu. Zachwiałam się, i upadłam na bele siana. Chłopak zachichotał, a ja strzepnęłam z włosów źdźbło.
- Zwykle mi się to nie zdarza. Chyba coś jest ze mną nie tak.- spojrzałam na nogę, pokręciłam nią- wszystko jest ok- stwierdziłam. Wstałam przeszłam parę kroków, i zamyśliłam się.
Dezydery?

niedziela, 28 września 2014

Od Vanessy-cd John'a-do John'a

-Hee sorry-powiedziałam i odsunęłam się od niego
-Nie musisz
-Dzięki że go odpędziłeś-powiedziałam i spojrzałam na niego.-Chyba będzie lepiej jeżeli pójdę

John??

Od Dezyderego-cd Vanessy-do Vanessy

Wstała i podeszła do mnie.
-Napisałeś coś?
-Może -wstałem
-To pokaż-uśmiechnęłą się
-A może nie?-drażniłem się
-Próbowała zabrać mi notes, ale ruszałem nim wte i nazad  (XDD)

Van??

Od John'a-cd Tori-do Tori

-Piękna klacz-powiedziałem
-Dziękuje
-Może pojedziemy na przejażdżkę?-zaproponowałem

Tori?

Od John'a-cd Vanessy-do Vanessy

Podjechałem do stadniny. Zobaczyłem że jakiś chłopak szarpie Vanessę, a Calista się rwie. Podgalopowałem do nich a Wojak stanął dęba przed chłopakiem. Przewrócił się. Potem wszystko stało się szybko i uciekł.
-Nic ci nie jest?-spytałem i zeskoczyłem z ogiera
-Nie, dzięki-powiedziała i przytuliła mnie

Vaness?

Od Vanessy-cd Sary-do Sary

-Teraz tym jest większy śmiech. Układamy razem piosenkę.
-A o czym?
-O kapuście strzelającą tęczą i jadącą na kocie
-To pewnie będzie śmieszne
-I jest mamy już trochę. ja tam rysuję do tego obraski

Sara??

Od Sary-cd Vanessy-do Vanessy

- Jak tam zapoznawanie się z Dezym ? - spytałam, bo widziałam, że całą drogę śmiali się razem
- Bardzo fajnie, jest bardzo miły i w ogóle - powiedziała, a ja się zaśmiałam. Szłyśmy dalej i zbierałyśmy gałęzie

<Vaness, sorrki brak weny >

Od Vanessy-cd Dezego-do Dezego

-To może lepiej zaczniemy pisać,a będę rysować kapustę strzelającą tęczą jadąca na kocie.-co?
-Dobra. -powiedział i uśmiechnął się
Zaczęłam rysować. Chciałam aby wyszło mi to jak najlepiej. Od czasu do czasu zerkałam na Dezego jak śmiał się cicho z tekstu

Dezy??

Od Vanessy-cd Sary-do Sary

-A właśnie-miałam się jeszcze o coś spytać Dezego zanim rozpoczniemy do końca biwak-Ta piosenka to jakaś niespodzianka dla widzów czy?
-Nie.
-A więc spoko. Ja teraz podę. Pa-powiedziałam i odłożyłam sprzęt Calisty na bok a ją puściłam wolno. Wiedziałam e mogę jej zaufać. Podeszłam do Sary
-Część. Może pójdziemy się gdzieś przejść?
-Wiesz co chętnie-odpowiedziała
-To chodźmy, a im zostawmy rozłożenie namiotów i rozpalenie ogniska. Przy okazji pozbieramy gałęzie
-To idziemy-poszłyśmmy do lasu i rozmaiwałyśmy przy okazji zbierając gałęzie

Sara?

Od Dezyderego-cd Rosalie-do Rosalie

Jak zawsze ja spytałem się dziewczyny aby sprawdzić czy nic jej nie jest na 100%
-Nic ci nie jest?
-Chyba-powiedziała
-To może zaprowadzę cię do pielęgniarki?
-Nie trzeba
-Lepiej chodź-powiedziałem

Rosalie? Sorry cię bardzo, że krótko ale śpieszę się na inne blogi

Od Sary-cd Vanessy-do Vanessy


Pierwsze 20 minut jazdy spędziłam z Johnem w ciszy, nie za bardzo wiedziałam o czym tu pogadać, w końcu John się odezwał.
- Widzę, że z klaczką na razie nie masz problemów - powiedział
- Nie, jest bardzo grzeczna - odpowiedziałam
- To dobrze, planujesz jakieś zawody?
- Może z Bayerem, nie wiem w czym Evolucja jest dobra, trzeba będzie wyprubować - uśmiechnęłam się i znów nastała cisza. Po południu zatrzymaliśmy się na małą przerwę.

<Vaness?>

poniedziałek, 22 września 2014

Od Rosalie

Szłam do Daci. Weszłam do stajni i ujrzałam chłopaka. Chyba był nowy. Szybko cofnęłam się, aby mnie nie zobaczył. Jednak Dacota mnie zobaczyła i zarżała w moją stronę. Chłopak spojrzał w moją stronę.
- Czemu się chowasz?- zapytał.
- Co? Ja? Nie. Szukam szczotek dla koni- uśmiechnęłam się i wyszłam. Wzięłam w dłoń zgrzebło i kopystkę. Otworzyłam boks Dacoty i zaczęłam ją czyścić. Chłopak ciągle na mnie patrzył.
- Coś się stało?- spytałam zakłopotana.
- Nie nic- powiedział. Uwiązałam Dacotę na uwiązie i poszłam odłożyć rzeczy. Dacota wykorzystała to i wyciągnęła łeb w stronę chłopaka. Spojrzałam na to i zaśmiałam się.
- Rosalie- powiedziałam.
- Dezydery- odpowiedział. Podeszłam do Dacoty i najwyraźniej zrobiłam coś nie tak, bo stanęła mi na nodze. Przeklęłam cicho i złapałam się na stopę.
Dezydery? (:

niedziela, 21 września 2014

Od Dezyderego-cd Vanessy-do Vanessy

-Przepięknie rysujesz-powiedziałem
-Ee tam
-Wcale nie "ee tam". Twoje rysunki są niesamowite.
-Dzięki, ale pewnie tylko ty tak sądzisz
-Na pewno nie

Van??

Od Vanessy-cd Dezego-do Dezego

-Przykro mi-powiedziałam
-To nic, nie układało nam się. Teraz jestem inny. Jakby bardziej sobą.
-Może zmienimy temat? Chyba ciężko ci o tym rozmawiać.
-Dobra-uśmiechnął się
-To może pokażę ci szkice
-Jeżeli chcesz
Pokazałam mu kilka szkicy których miałam w notesie włożonym do torby przy siodle

Dezy?

Od Vanessy-cd Sary-do Sary

Wsiedliśmy na konie
-Jedziemy-powiedziałam i uśmiechnęłam się -Sara poprowadzisz z Johnem?-spytałam. Chciałam porozmawiać z Dezym. A poza tym nadal nie dowierzałam że zaledwie wczoraj go poznałam
John i Sara jechali razem, a ja z Dezym jakieś 10 metrów z tyłu od nich
- Gdzie jedziemy tak właściwie?
-W góry.-powiedziałam i uśmiechnęłam się
-Zapowiada się super.
-I jest.

Sara? O czym wy gadaliście?

Od Dezyderego-cd Vanessy-do Vanessy

-Fajnie się śmiejesz-powiedziałem
-Że ja?
-Tak. A co do piosenki może zamiast konia kot? Koty są zajebiste
-Jak wolisz to twoja piosenka
-Ale ty ty pomagasz mi ją napisać. I nie ma odmowy. Będzie na 2 głosy
-Nie lepiej z twojąd ziewczyną?
-Zerwałem z nią 2 tygodnie temu, ale teraz jestem tu

Van?

Od Sary- cd Vanessy-do Vanessy

Wyszłam za Vaness i Dezim ze stajni.
Widziałam, że Vaness ma wiele tematów do obgadania z nowym chłopakiem.
- Moze wybierzemy się jutr na biwak ? - podsunęłam pomysł
- Dobry pomysł - powiedział Dezi,
- super, a co wy na to? - spytałam Vaess i Johna
- To całkiem dobry pomysł, będziemy mogli się lepiej poznać - odpowiedział John.
- No to widzimy się rano - powiedziałam - dobranoc.
Rano wszyscy osiodłali konie i poprzypinali im śpiwory do siodeł. Ja chciałam nieco zaryzykować i wsiadłam na Evlucję.
- To co ruszamy? - zapytałam

<Vaness?>

Od Eliot'a-cd Sary-do Sary

- No okej. I sory, że się tak z tym pośpieszyłem.
- Nic nie szkodzi. Choć pujdziemy zjeść kolacje.
- Dobry pomysł.
Poszliśmy razem na stołuwke i zamuwiliśmy sobie coś do jedzenia. Zjedliśmy i poszliśmy spać.
- Dobranoc.
- Dobranoc Eliot.
Całą noc nie mogłem zasną. Nawet niewiem czemu. KIedy była pólnoc ktoś wszedł do mojego pokoju. Była to Sara.
- Coś się stało.

<Sara>

Od Sary-cd Eliot'a-do Eliot/a

- Ja... Chyba powinniśmy poczekać
- Ale to znaczy tak czy nie?
- Na chwilę obecną nie, przepraszam - powiedziałam. Eliot wstał, chwycił wodze Vanill i poszliśmy do stajni. Nie odywał się całą drogę. Wprowadziliśmy konie do boksu i je wyczyściliśmy.
- Jak tam Vanilia? - spytałam
- Doobrze, niedługo skończę na niej jeździć, chyba już trzeba przystopować - powiedział i poklepał klacz
- Jak chcesz możesz jeździć na Bayerze, mam jeszcze Evolucję - powiedziałam

<Eliot?>

Od Vanessy-cd Dezego-do-Dezego

-A o czym?
-Sam jeszcze nie wiem. Pomożesz mi wymyśleć?
-To może kapusta na koniu?
-Niezły tytuł ale czegoś w nim brakuje
-Kapusta  strzelająca tęczą na koniu! xd
-Skąd masz te pomysły?
-Nie wiem xd

Dezy?

Od Eliot'a-cd Sary-do Sary

Wiedziałem, że to było głupie ale to zrobiłem.
- Wyjdziesz za mnie.
Powiedziałem a ona odpowiedziala.

<Sara>

piątek, 19 września 2014

Od Dezyderego-cd Vanessy-do Vanessy

-Pewnie masz rację-powiedziałem i zsiadłem z konia bo byliśmy już na miejscu
-Trafiłem?
-Tak. Idealne miejsce spokoju. Teraz pewnie jesteśmy tu sami
-Miło-powiedziałem i pogłaskałem Georg'a po pysku. Usiadłem pod drzewem i zacząłem pisać nową piosenkę

Vaness?

Od Vanessy-cd Dezego-do Dezego

-Najbardziej to kot przemierzający wszechświat na plasterku bekonu i Flappy Bird
-Śpiewamy?
-Co?
-Może flappy bird?
-Super-zaczęliśmy śpiewać

-Ja pierdole-powiedziałam-gdyby był tu ktoś oprócz nas to uznałby nas za naćpanych xd

Dezy?

Od Dezyderego-cd Vanessy-do Vanessy

-Chętnie-powiedziałem
-To jedźmy-zaczęliśmy jechać kłusem
-Nieźle zacząłeś nagrywać. Filmik bez niczego a potem nowe subskrypcje i doszłeś do tylu subskrybcji
-No cóż. A co sądzisz o piosenkach?

Vaness?

Od Vanessy-cd Dezego-do Dezego

-Hej, to ty?-powiedziałam ucieszona
-Cześć. Przejażdżka?
-Tak. Ty też?
-Zgadłaś-uśmiechnął się
-Jak wy to robicie-zaśmiałam się
-Wszyscy youtuberzy. Jesteście ładni i macie białe zęby jak?
-Mnie się nie pytaj-zaśmiał się znowu.
-Nieważne. Przejedziemy się na łąkę?

Dezy??

Od Dezyderego

Mogłęm na chwile oderwać się od miasta. Ale tutaj też ktoś mnie znał. Cieszyłem się, że mogę tu uczyć jazdy konnej i sam jeździć. A własnego konia nie mogę mieć. Przynajmniej się odstresuje. Gdy już się poznałem z okolicą. Postanowiłem zabrać Georg'a na przejażdżkę. Koń rwał się do pracy. Było widać że to zdolny ogier.
Gdy wyjechałem zacząłem od kłusu a potem galopu. Przeskakiwałem przez pnie i czasami płoty.
-Nadawałbyś się do rajdu przełajowego-powiedziałem do niego.
Usłyszałem stukot kopyt. Odwróciłem się i zauważyłem...

Ktoś?

Od Vanessy-cd Sary-do Sary

-Tak właściwie czemu nie masz konia?-spytałam-Nie wiem. Po prostu nie mam czasu-powiedział
-Rozumiem. Nagrywanie, szkoła
-Tak.Może idziemy do reszty?
-Chodźmy-chwyciłam go za rękę i pociągłam w stronę wyjścia.

Sara?
Sorry, że krótko ale mam inne blogi

Od Sary-cd Vanessy-do Vanessy

- Hej, a o to słynny Dezy - zaśmiałam się zsiadając z Evoluvji. - sara - powiedziałam i podałam mu rękę na przywitanie.
- Miło mi poznać - powiedział
- mi również - odpowiedziałam. Kiedy John skończył się witać, zaprowadziłam klacz do boksu, a Vaness oprowadziła chłopkaka po stadninie, wreszcie doszli do stajni.
- To będzie koń na którym będziesz jeżdził - powiedziała wskazując na Georga



<Vaness?>

czwartek, 18 września 2014

Od Sary-cd Eliot'a-do Eliot'a

Jeździłam w kółko bez celu, nagle z za krzaków wykłusowała Vanill z kapeluszem w pysku zaczęłam się głośno śmiać i pogalopwałam w jej stronę, chwyciłam kapelusz i zatrzymałam Bayera.
- To chyba twoje - zaśmiałam się kiedy Zdyszany Eliot wybiegł z zarośli.
- O Znalazłaś Sarę Vanill - powiedział -  wrócisz teraz ze mną? Do stadniny ? - spytał mnie
- Tak, miałam taki zamiar - powiedziałam i zsiadłam z Bayera, szliśmy do stajni na piechotę nie było daleko.
- Sara nie uważasz, że powinnaś ograniczyć jazdę?
- Może i powinnam, ale jeszcze nie teraz, możemy o tym nie mówić, nie wiem jak sobie wyobrażasz teraz moje żyie - powiedziałam. On puścił klacz i stanął przede mną
- Cot y robisz? - spytałam
- Nic nie mów - powiedział i uklęknął - myślałem o tym bardzo długo, a jeszcze teraz to wszystko...
- zaraz, zaraz, czy ty?
- Chyba dobrze myślisz- powiedział i wyciągnął pierścionek z kieszeni


<Eliot?>

Od Vanessy-cd Sary-do Sary

Gdy wysiadł z autobusu nie mogłam uwierzyć, że to on
-Ty jesteś Vanessa
-Tak, a ty to Dezy. Chociaż ciebie to wielu rozpozna
-Na całe szczęście nie podchodzą po nic
-Myślałam że będziesz mniej z tego żartował ale tobie chyba fani nie przeszkadzają.
-Mnie nie-uśmiechnął się
-Nigdy bym nie uwioerzyłą, że cię spotkam
-Olądasz mnie?-rozmawialiśmy gdy wracaliśmy do stadninby
-Jasne. Mój ulubiony youtuber
-Teraz jeszcze i jeden z najlepszych przyjaciół.-znowu ten uśmiech
-Pamiętam jak spotkałam cię przed salą na meet-upie
-A ja chyba nie
-Wpadłam na ciebie., a ty wylałeś na mnie colę. Nie to ty wpadłeś i wylałeś
-Sorry za to
- Ale dostałam nową koszulkę i podpisy. Nadal mam tą koszulkę
-Fajna jesteś. Bałem się, że będzie tu jakaś co będzie się wywyższać
-To fajnie że mnie za taką nie bierzesz, ale dokończymy tę rozmowę później jesteśmy-pokazałam mu miejsce. Szli do nas Sara i John( poznajcie mastyerczułka-pomyślałam)

Sara??

Od Sary-cd Vanessy-do Vanessy

- Ja się chyba przejadę na Evolucji- powiedziałam i poszłam po nią. Weszłam na pusty padok i zaczęłam stępować. Do płotu podszedł John.
- O co ci z tym chodziło? - spytał
- kochasz ją, wiem to
- ale dlaczego to przy niej powiedziałas? - spytał
- Ona jest w ciebie tak wpatrzona, że pewnie nawet nie zorientowała się o co mi chodzi, spokojnie, chyba wiem co mówię
- No w sumie - zaśmiał się - jak idzie z klaczką?
- No wiesz, wydaje się grzeczna, na łydki reaguje, widzę, że zbierać też się sama umie, zobaczymy jak będzie wyglądał kłus i galop.- powiedziałam i przeszłam do wolnego kłusika, było dobrze, no to czas na galop. Pierwsze kółko, ładne i nagle hop, klacz wierzgnęła, raz, drugi trzeci aż w końcu jechala dalej. - zaśmaiłam się lekko
- No rzeczywiście łobuziara - powiedział John
Zobaczyłam jak Vaness idzie z nowym,
- chodź przywitamy się - powiedziałam i wyszłam z padoku

<Vaness?>

Od Eliot'a-cd Sary-do Sary

Wziolem Vanillie na pobliska lake i czekalem na Sare. Mam badzieje ze bedzie tendy przejezdzac.
-A ty moha ciezarna jdak tam sie czuje muj skarb
Po tych slowach wziela w pysk myj kapeluz i zaczela klusowac a ja za nia pobieglem.
<Sara>

Od Vanessy-cd Sary-do Sary

-Nieważne. Idę na przystanek po nowego do stadniny
-Nowy?-spytałą Sara
-Tak. Nie mogę się doczekać aż go poznam. Nie ma konia, jździ konno i będzie tu uczył ale też i jeździł na georgu. A na dodatek to youtuber
-To chyba ci się przyśniło-zaśmiał się John
-Mów co chcesz ja po niego idę. Jak się dowiecie kto to musiego go znać.

Sara??

Od Sary-cd Vanessy-do Vanessy

Wstawiłam nową klacz obok Bayera, chciałam by moje konie się lubiły i chyba przypadły sobie do gusty.
- Nazywasz się Evolucja.. hmm. ciekawe imię, za godzinkę zobaczymy na co cię stać - zaśmiałam się i wyszłam ze stajni. Vaness i John dalej stali w tej samej pozycji i rozmawiali.
- John, przecież każdy wie o co chodzi - powiedziała przechodząc koło niego
- Co? jak? - zdziwił się wiedząc o czym mówię
- To widać - uśmiechnęłam się do niego i do Vaness

<Vaness?>

Od Sary-cd Eliot'a-do Eliot'a

Zobaczyłam, że Eliot zsiada z Vanill, wkurzyły mnie jego słowa. zawróciłam Bayera i pocwałowałam w stronę Eliota, zatrzymałam się kilka centymetrów przed nim, a on spadl z Vanill która odskoczyła.
- Jak możesz tak myśleć?! Mówiłam ci, że to było kłamstwo, specjalnie tak powiedziałam temu natrętnemu lekarzowi. Chciałam żeby się odczepił.
- No dobra, już spokojnie - powiedział i podszedł do mnie ja jednak odwróciłam Bayera i zaczęłam galopować.
- Dlaczego tak robisz ? - spytał
Zatrzymałam się, dlaczego? Nie wiem, po prostu muszę.
- Chcę się odstresować - powiedziałam i popędziłam znów zostawiając go w tyle

< Eliot?>

Od Vanessy-cd Sary-do Sary

-Dam ją do boksu
-Wybierz sobie jakiś-uśmiechnęłam się i podeszłam do zagrody. Przeskoczyłam ją i poszłam do Calisty. Patrzyłam jak zachowywał sie Wojak. Wydawał się w porządku. Dałam obu koniom po kostce cukru.
-Nie dokarmiaj go tak-uśmiechnął się John
-Jedna kostka im nie zaszkodzi..
-Możliwe, ale lepiej nie dawać im traz cukry
Podeszłam do niego stał teraz naprzeciwko mnie po przeciwnej stronie zagrody.
-Powiesz mi to co chciałeś mi powiedzieć?
-Może kiedyś

Sara??

Od Sary-cd Vanessy-do Vanessy

- Ile słodzicie?  - spytałam, i nasypałam im tyle cukru ile chcieli. Usiadłam przy stole i popatrzyłam się w okno. Wojak stał po jedenj stronie pastwiska, a Calistia po drugiej. Ogier był nieco spokojniejszy co bardzo mnie zdziwiło.
- Sara coś ty dzisiaj taka małomówna ? - spytał John. Nie chciałam im przeszkadzać, wiedziałam, że coś ich łączy, przynajmniej tak mi się wydawało.
- A tal jakoś, mój nowy koń miał przyjechać około godzinę temu, a nadal go nie ma - wykręciłam się jakoś.
- O to fajnie, co za koń? - spytał
- Klaczka, jeszcze młoda, podobno ardzo trudna, ale się zobaczy - powiedziałam i nagle przejechała przyczepa, z ulgą wyszłam z kuchni, i poszłam przywitać nowego konia, czułam się tam troszkę nieswojo. Wyprowadziłam klacz, a przyczepa odjechała.
- Wcale nie wyglądasz na taką zadziorną - powiedziałam, a Vaness i John wyszli z domu.
- Jaka piękność - powiedział John
zaśmiałam się
- Tak, później zobaczymy jak chodzi


<Vaness?>

Od Eliot'a-cd Sary-do Sary

Each.
- Vanillia wiem, że nie jesteś szybka, ale prosze zrób to dla mnie.
Prubowałem jej zatorować droge ale Vaniilija była zawolna a byliśmy na prostej drodze. Nigdy jej nie dogonie.
- Prosze cię stuj. Mi nie przeszkadza, że będziesz mieć dziecko. Ale prosze uspokuj się. NIe obchodzi mne z kim to zrobiłaś. Ważne, że teraz jesteś ze mną i ja będe jego tatą.
Vanilia już nie moła biec, więc satrzymałem się i z niej zeszłem.

<Sara>

Od Vanessy-cd Sary-do Sary

-To może zrobimy herbatę-powiedziałam jak weszliśmy do kuchni-żebyśmy mogli porozmawiać o czymś innym i co chwilę nie zaglądać w okno?
-Dobra-powiedział John
-To ja zrobię-zgłosiła się Sara
-Dzięki-uśmiechnęłam się i usiadłam naprzeciwko Johna.
-I co o tym myślisz?
-Nie wiem, ale rozmawiajmy o czymś innym. Zobaczymy co zrobią- Sara przyniosła herbatę..

Sara??

Od Sary-cd Vanessy-do Vanessy

- czy to możliwe by koń zazdrościł, że inny ogier krąży wokół "jego" klaczy nawet kiedy ona go nie interesuje?? - zdziwiłam się
- Na to wygląda - powiedział John
- No czyli co, uważasz, że teoria nr 1 jest prawdziwa? - zapytała mnie Vaness
- chyba tak, ale to niedorzeczne, zostawmy Wojaka i Calistię na chilę samych - powiedziała
- dobry pomysł - odpowiedział Joh  i sprowadziliśmy reszte koni do boksów

Vaness?

Od Sary-cd Eliot'a-do Eliot'a


Eliot stał jak ryty, eh... teraz będzie jazda bez trzymanki. powiedziałam sobie w myślach.
- mówiłaś, że jestem twoim pierwszym chłopakiem
- Bo tak jest, skłamałam żeby się od ciebie odczepił, a teaz zaczekaj, zaraz wróćę - powiedziałam i wyszłam i skierowałam się w stronę stajni. - Chodź piękności mam coś do załatwienia - powiedziałam do Bayera i ruszyłam cwałem ze stajni, trzasnęła za nami brama kiedy wyjeżdżałam ze stadniny, odwróciłam się i zobaczyłam, że Eliot wybiega z domu. Biegłam szybko z Bayerem, nie wiedziałam co ma na celu ta szybka jazda, ale musiałam to zrobić. 5 miunt od stadniny usłyszałam jak Eliot jedzie za mną, odwróciłam się by sprawdzić jak daleko ode mnie jest, w tym samym czasie Bayer skoczył przez rów, który tam był spadłam z niego i wpadłam w dół. Zobaczyłam jak kopyta Vanili przelatują nad moją głową i stukot kopyt powoli się ucisza. Teraz byłam sama na... środku pola. Wstałam, otrzepałam się i znalazłam Bayera, który wracał w moją stronę. Wsiadłam na niego i ruszyłam kłusem. Za chwilę za mną jechał Eliot.
- Co ty wyprawiasz ? - zapytał - nie powinnaś...
- Wiem czego nie mogę, a co mogę. Ale ja tego nie chcę ! - krzyknęłam i pocwałowałam do przodu

<Eliot?>

Od Vanessy-cd Eliot'a-do Eliot'a

Pomogłam chłopakowi ułożyć przeszkody
-Ja zaraz wracam-powiedziałam i poszłam za stajnie. Dziwnie się czułam. Ostatnio miałam za dużo stresu. Na dodatek ciągle miałam być pod obserwacją lekarzy z moim kolanem. Czasami przeklinam że nie mogłabym nie mieć protezy. Zobaczyłam John'a jak idzie w moją stronę.
-Hej-powiedział
-Cześć-uśmiechnęłam się.
-Coś się dzieje?
-Nie to tylko prosteza. Muszę iść do Eliot'a. Cześć
-Hej

Eliot??

Od Vanessy-cd Sary-do Sary

-Tak jest od dawna?-spytała Sara
-Tak -odparł chłopak
-Jak myślisz co to może być?-spytałam
-Nie wiem, ale traktuje ją jak..-zaciął się
-partnerkę?-spytałam Sara
-Chyba tak, ale nie wiem

Sara???

Od Eliot'a-cd Sary-do Sary

Pogotowie weszo na góre.
- Prosze ściągnąć wszystko do bielizny - powiedział lekasz.
Pouciskał jej brzuch i wreście powiedział.
- Młoda damo ile ty masz lat.
- 16.
- Ciebie pogieło.
- Prosze pana niech pan nie krzyczy. O co chodzi.
- Twoja dziewczyna jest w ciąży. Można wiedzie co z nią robiłeś.
- Ja, ja nic.
- Eliot, ja ci nie powiedziałam To było zanim się poznaliśmy.
Pogotowie sobie poszło.

<Sara

środa, 17 września 2014

Od Sary-cd Eliot'a-do Eliot'a

- Nie, nie, nie. Dlaczego ? Nic mi nie jest mówię ci, ja tak mam, ja tylko jestem zmęczona i zestresowałam się -powiedziałam i usiadłam na łóżku
- Sra przecież widzę, że coś nie tak, jesteś blada
- Mówię, że to ze stresu
-chyba widzę, że nie. Sara dlaczego nie chcesz pomóc samej sobie? -spytał
- bo ze mną jest wszystko w porządku - powiedziałam,
Ale to i tak nieuniknione, bo pogotowie byøo juæ pod domem


,Eliot>?

Od Sary-cd Vanessy-do Vanessy

Patrzyłam jak się witają, kiedy skończyli też się z nim przywitałam i opowiedziałyśmy wszystko dokładnie o Wojaku. Poszłyśmy z Johnem do jego konia, zachowywał się taj jak wcześniej, może John będzie wiedzieć o co mu chodzi. Oparliśmy się o płot i patrzyliśmy na konie, Bayer, Wojak i Calistia, ten sam skład, cały czas.

Vaness?

Od Eliot'a-cd Sary-do Sary

- Przeciesz widze, żecoś ci jest - położyłem ją na uszku i zadzwoniłem po pogotowie, żeby to sprawdzili
- Pogotowie, moja dziewczyna, źle się czujei uginają się jej nogi. Mógł by ktoś przyjechać i to sprawdzić. - powiedziałem do słuchawki.
- Oczywiście, za 15 minut ktoś do was przyjedzie a gdzie to.
- Stadnina na obrzeżach miasa.
- Okej będziemy szybciej.

<Sara>

Od Eliot/a-cd Vanessy-do Vanessy

- Okej, czyli jutro na padoku. Pomozesz mi jutro.
- Jasne czemu nie
* nastepnego dnia na padoku*
Ubrałem już Wanillie kiedy zauwarzyłem Vanesse.
- Pomozesz mi ułożyć przeszkody.
- Jasne.
<Vaness>

Od Vanessy-cd Sary-do Sary

Gdy John wyszedł uściskałam go.
-Co się tam stało?-spytałam
-Później opowiem, a co z Wojakiem
-Dobre, ale nadal dziwnie się zachowuje. Zajęłyśmy się nim z Sarą

Sara?

Od Sary-cd Vanessy-do Vanessy

Wsiadłam na Bayera, przeskoczyłam kilka przeszkód na WKKW i wreszcie zobaczyłam nadjeżdżający samochód, wysiadł z niego John. Cciałam obudzić Vaness, ale ona jakby wiedziała zeszła na dół i poszła do Johna się przywitać.

Od Sary-cd Eliot'a-do Eliot'a


siedziałam przed domem i płakała, jak ja mogłam to zrobić? Dlaczego?  Jestem najgłupszym człowiekiem świata. Nagle poczułam czyjąś dłoń na karku, odwróciłam się, to Eliot.
- Przepraszam, przynajmniej byłaś szczera, lepiej, że powiedziałaś mi to teraz niż gdybym sam miał się tego dowiedzieć.- powiedział
- Wybaczasz mi? - spytałłam ocierając łzy
- Tak, ale ten jeden ostatni raz i zawsze bądźmy ze sobą szczerzy cokolwiek by się nie stało - powiedział i rozłożył ręce. Wstałam i go przytuliłam. Nagle ugięły się pode mną kolana.
- Sara ? - zaniepokoił się Eliot
- Nic mi nie jest... to tylko... nie chce o tym mówić - wstałam. Eliot złapał mnie za rękę i pomógł dojśc do pokoju.
- Jeśli źle się czujesz to po prostu powiedz - powiedział czule. - co ci jest ? - spytał jeszcze raz
- To nic

<Eliot?>

Od Vanessy-cd Eliot'a-do Eliot'a

-Porozmawiam z tą sprawą z Horacym. Postaram się zamóić. Okey?
-Tak, dzięki
-Przyjdą za tydzień pewnie, ale na razie możesz ćwiczyć bez. Ale lepiej będzie jeśli nie w terenie

Eliot?

Od Eliot'a-cd Vanessy-do Vanessy

- Nom, mam zamiar ją udoskonalać ale jutro. Musi odpocxząć ewidentnie.
- Czyli wracamy - pdsmuwała
- Tak. Ale stępem.
- Okej.
Wracaliśmy dojść długo. Kiedy doszliśmy powiedziałem.
- Będe muśiał jej kupić ochraniacze.
Jeżeli ma skakać.

<Vaness>

Od Vanessy-cd Sary-do Sary

Gdy Sara powiedziała mi, że z Johnem wszystko okey ucieszyłam się. To mój przyjaciel i cieszyłam się że nic mu nie będzie. Jednak ja mało się wyspałam patrzyłam ciągle na Wojaka a to na Calistę.
-Pójdę spać. Obudź mnie jak przyjadą

Sara???

Od Vanessy-cd Eliot'a-do Eliot'a

-Wygrałeś, ale z Calistą nie miałbyś szans-powiedziałam
-Zobaczymy?
-Możemy ale nie dzisiaj twoja klacz jest zmęczona, a poza tym wiesz, że Calista jest najlepsza w wyścigach jest też Wojak, ty powinieneś udoskonalać skoki. Twoja klacz to potrafi-powiedziaam

Eliot??

Od Sary-cd Vanessy-do Vanessy

Stałam i patrzyłam na Wojaka, zrobił się spokojniejszy, ale nadal zachowywałsię dziwnie. Znów zaczął dzwoinć telefon Vaness. Zostawiła go koło płotu, popatrzyłam na numer to ze szpitala.
- dzień dobry - odebrałam go
Przez telefon dowiedziałam się, że z Johnem wszystko dobrze i już dziś dostanie wypis. Kiedy Vaness wróciła wszystko jej powiedziałam

<Vaness?>

Od Eliot'a-cd Sary-do Sary


Siedziałem w pokoju kiedy przyszła zdenerwowana sara.
- Coś się stało.
- Tak - wybuchła paczem - niewiem czemu ale ... pocałowałam Johna.
- Co jak mogłaś.
- Ja ja niechciałam.
- Gdybyś niechciał to byś tego nie zrobiła. Wyjć chce zostać sam.
Po godzinie siedzenia w pokoju, zrobiło mi sie źle że na nią nakrzyczałom więc do niej poszłem.

<Sara, to opo z czerwca XD>

Od Eliot'a-cd Vanessy-do Vanessy


Biegliśmy głowa przy głowie i wtedy zauwarzyłem swoją szanse. Może Wanilli nie jest szybka, ale daleko skacze. Przeskoczyłem przez konar i dzieki temu wygrałem.

<Vaness>

Od Vanessy-cd Sary-do Sary

-Też mnie to ciekawi. Pójdę jeszcze do Calisty. Muszę ją wyszczotkować. Zostaniesz z nim i go poobserwujesz?-spytałam
-Dobra-powiedziałam a ja poszłam do Calisty i zaczęłam ją szczotkować

Sara??

Od Vanessy-cd Eliot'a-do Eliot'a

-To jedźmy-powiedziałąm i wskoczyłam na Rubina.  Pojechaliśmy nad jezioro, a potem na ścieżkę gdzie za kilka miesięcy miał się odbywać rajd
-Jedziemy?-spytałam
-Kto pierwszy ten wygrywa-powiedział i zaczęliśmy się ścigać

Eliot??

Od Eliota- do Vanessy

Chodziłem sobie po budynku kiedy spotkałem Vaness.
- Hej pojedziemy na wicieczke - zapytała.
- Okej, to pujde przygotuje konie.
- Okej ja zaraz do ciebie przyjde.
Poszłem po Akcje i Rubina. Najpierw przygotowałem Rubina. Xałożyłem mu siolo i ogłowie, a potym ochraniacze. Włożyłem go tak do boksu i wyciągłem Akcje.
- Spokojnie mała.
Założyłem jej wszystko i wyszła Vaness.
- I co go towa.
- Tak kturego konia mi ybrałeś.
- Rubina.

<Vaness>

Od Sary-cd Vanessy-do Vanessy

koło 5 nad ranem wypuściłyśmy konie na padok, a Lady podałyśmy lekarstwo i nakryłyśmy derką. Byłam padnięta, zasnęłąm nie mal od razu i obudziłam się po południu. Na dworze spotkałam Vaness, opierała się o płot i patrzyła na Wojaka.
- Jakieś wieści o Johnie? - spytałam
- na razie nie, - powiedziała, podeszłam do niej i też patrzyłam na Wojaka, zachowywał się coraz dziwniej, był zagadkowy.
- Nie daje mi to spokoju, co się dzieje z tym koniem ?! - wybuchnęłam
- Nie mam pojęcia, ale też chciałabym wiedzieć odpowiedziała ze zwieszoną głową.
Nagle zadzwonił telefon Vanessy

<Vaness?>

Od Vanessy-cd Sary-do Sary

Patrzyłam jak weterynarz bada klacz. Nie wiem co mogło się jej stać.
-I jak?-spytałam
- Czy klacz na coś choruje?-spytał
-Nie, była zdrowa. O co chodzi
-Musi się grzać i mieć świerzą wodę. Proszę dawać jej tylko to z wodą-powiedział i przyniósł z samochodu coś dla klaczy
-Dziękuję-powiedziałam-Do widzenia

Sara??

Od Sary-cd Vanessy-do Vanessy


Stałam i nie wiedziałam co robić, robiłam krok w jedną, to w drugą stronę w końcu obrałam cel chwyciłam koce i nakryłam nimi Lady.
- Dobry pomysł, ale gdzie jest en weterynarz ?! - niepokoiła się Vaness
- minęło dpiero 5 minut, wyjde na dwór i na niego poczekam, wytrzymaj mała - ostatnie słowa skierowałam do klaczy i wybiegłam ze stajni.
Po około 7 minutach zjawił się weterynarz, zaprowadziłam go do boksu Lady, wszedł si zaczął ją badać

Vaness?

Od Vanessy-cd Sary-do Sary

-Dobra-powiedziałam i uklękłam przy klaczy. Głaskałam ją po pysku i lekko po brzuchu
-Zaraz przyjedzie-powiedziała
-Niech się pośpieszy nie wiem co się z nią dzieje

Sara??

Od Sary-cd Vanessy-do Vanessy

Kiedy Vaness poszła do wojaka usłyszałam ciche, żałosne rżenie, podeszłam tam skąd je słyszałam i zoaczyłam jak Lady pada na słome.
- Vaness ! - krzyknęłam, a ta podiegła do mnie
- Coś nie tak z Lady - powiedziałam pospiesznie
- Jak to? Przecież to jeszcze nie ten czas - weszła do jej boksu i kucnęła przy niej
- zadzwonię po weterynarza - powiedziałam i chwyciłam telefon

<Vaness?>

Od Vanessy-cd Sary-do Sary

-Najdziwniejsze to ,że była tak już wczeniej.-powiedziałam i wstałam. Podeszłam do Wojaka który był z dala od innych koni i pogłaskałam go po pysku. Zastanawiałam się co się dzieje. Dopiero po krótkim czasie zorientowałam się, że Sara mnie wołaa
-Vaness!
-Tak?

Sara??

Od Sary-cd Vanessy-do Vanessy

- Też mi się tak wydaje, zaprowadźmy je lepiej do boksów, robi się zmino - powiedziałam  i przeskoczyłam przez płot. kiedy konie były w boksach, poszłam do domu po koce i gorącą kawę, zeszłam ze wszysstkim na dół. Razem z Vaness usiadłyśmy na słomie w stajni owinięte kocami z kawą w rękach i czuwałyśmy przy Wojaku.
- Nie mam już pomysłów co może z nim być - powiedziałam
- Ja też nie. Oby to nie było nic poważnego
- A może coś go boli? W sumie to John  by to zauważył  - zastanowiłam się - nie to też wykluczamy

<Vaness?>

wtorek, 16 września 2014

Od Vanessy-cd Sary-do Sary

Nie wiem ale nie interesuje się nowym-powiedziałam
-Nowym?
-No tak. Lady i George będąrodzicami. Od niedawna klacz jest w ciąży więc nie widać i dlatego też nie jeździ. Nikomu o tym nie m ów, to tajemnica, okey?
-Dobra. Ale co się dzieje z Wojakiem
-Nie wiem, ale przecież teoria nr 1 nie jestr chyba prawdziwa?-powiedziałam

Sara??

Od Sary-cd Vanessy-do Vanessy

Nie wiem jak długo siedziałyśmy, ale nic się nie działo, możliwe, że to było zaledwie 10 minut. Bayer biegał po padoku, za chwile jadł trawę, Lady ganiała razem z nim, a co do Wojaka, to ten tylko stał i nic nie robił, od czsu do czasu gdy Bayer zbliżał się do niego koń kładł po sobie uszy.
- Ja już nic nie rozumiem,- powiedziałam - jaka jest ta druga teoria dotycząca jego zachowania? Bo był taki sam kiedy John tu był
,Vaness?>

Od Vanessy-cd Sary-do Sary

-Nie wiem czy to pomoże-powiedziałam
-Czemu?
-Jeżeli przyjmiemy to co myślisz odtrąci Lady, ale może to też zrobić z innego powodu
-Jakiego?
-Nie wiem czy powinnam o tym mówić..-spóściłam głowę i obserwowałam konie.-Poza tym może być ciekawy

Sara??

Od Sary-cd Vanessy-do Vanessy

- inne konie zazwyczaj dogadują się z Bayerem,- powiedzialam - chyba, że ... - zaczęłam
- No chyba nie myślisz, że zakochał się w Calisti
- Tak myślałam, ale w głowe brzmiało to lepiej, to niedorzeczne- odpowiedziałam i znów wpatrzyłam się w konie - wypuśćmy jeszcze inną klacz - zaproponowałam
- Dobry pomysł - powiedziała Vaness i "wymieniłyśmy " Calistię na Lady. Znów obserwowałyśmy zachowanie Wojaka

<Vaness?>

Od Vanessy-cd Sary-do Sary

-Dzięki, ale nie zasnę. Wątpię. A poza tym możemy spróbować go obserwować z końmi.-powiedziałam
-Dobra, możemy zobaczyć
-To chodź-powiedziałam. i wypuściłyśmy Wojaka, Bayerna i Calistę na jeden padok. Po krótkim czasie zauważyłam że Wojak dziwnie się zachowuje
-Widzisz to? -Spytała Sara
-Tak. Wojak podchodzi do Calisty ale dziwnie zachowuje się do Bayerna. Jakby był zagrożeniem...

Sara??

Od Sary-cd Vanessy-do Vanessy


Kiedy doszłam do stajni karetka już odjeżdżała, widziałam jak Vaness stoi z Elizabeth.
- Ciekawe jak to się stało - powiedziałam, a one pokiwały głowami. Odprowadziłam wojaka do boksu i go rozsiodłałam. Vaness weszła do stajni i zaczęła go głądzić
- wydaje mi się, że to nie będzie spokojna noc dla Wojaka - powiedziała
- Zostanę z nim, ty idź się przespać - powiedzialam

<Vaness?>

Od Vanessy-cd Sary-do Sary

Jechałam z Johnem na Bayernie. Nie mogłam jechać za szybko, ale też i za wolno. Do szpitala było za daleko na koniu. Od razu wezwałam karetkę. Gdy dotarłam do stadniny zawołałam od razu Elisabeth. Musiałyśmy radzić sobie same dopuki nie przyjedzie karetka. Pech chciał że inni byli na igrzyskach...


Sara??

poniedziałek, 15 września 2014

Od Sary-cd Vanessy-do Vanessy

- Nie wiemy co mu jest, a Wojak jest zmęczony, możliwe, że mamy mało czasu, weżmy go na Bayera - powiedziałam
- Nie wiem jak Wojak to zniesie, jest już dosyc zestresowany, ale w sumie to masz rację,- powiedziałam Vaness i przełożyłyśmy johna na Bayera.
- Ty jedź, ja zajmę się Wojakiem - powiedziałam, nie wsiadałam już na konia tylko prowadziłam go na wodzy

Od Vanessy-cd Sary-do Sary

Szybko zeskoczyłam z Wojaka i pobiegłam do John'a
-Obudź się-mówiłam klepiąc go lekko po policzku. Nie wstawał. Poprosiłam Sarę aby pomogła mi włożyć go na Wojaka. Wsiadłam i pojechałyśmy ostrożnie

Sara??

Od Sary-cd Vanessy-do Vanessy

Stałam jak wryta.
- sara ! - krzyknęła do mnie vaness
- przepraszam, wsiądziesz na Wojaka? Lepiej go znasz- zapytała, Vaness od razu wsiadła na konia. Ja wzięłam Bayera i wybiegłyśmy ze stajni.  Popędziłyśmy konie do cwału, Wojak prowadził nas gdzieś, Bayer ledwo dorównywał mu kroku choć wygrał wiele wyścigów z najlepszym miejscem. Nagle konie się zatrzymały, jechałyśmy jeszcze kawałek i zobaczyłyśmy Johna, leżał na ziemi

,Vaness?>

Od Vanessy-cd Sary-do Sary

-Co się dzieje?-spytałam
-Nie wiem-powiedziała
-Szybko-rzekłam i przyśpieszyłam. Gdy byłyśmy już w stajni zobaczyłam, że coś się dzieje z Wojakiem. Dziwnie rżał. I stał osiodłany na środku
-Coś musiało stać się Johnowi-powiedziała Sara
-Musimy go p[oszukać

Sara??

Od Sary-cd Vanessy-do Vanessy

- w sumie to zauważyłam to, ale myślałam, że ma gorszy dzień - odpowiedziałam.
- ja też, ale to zdarzało się coraz częsciej, ściemnia się, lepiej wracajmy - odpowiedziała Vaness. Wsiadłyśmy na konie i ruszyłyśmy w stronę stajni.
- Miłej nocy życzę- powiedziałam i poszłyśmy do swoich pokoi. Koło godziny 3 usłyszałam głośne rżenie, zbiegłam na dół by sprawdzić co się dzieje,zaraz za mną zobaczyłam Vaness, która też zmierzała do stajni.

<Vaness?>

niedziela, 14 września 2014

Od Vanessy-cd John'a-do John'a

-Niestety muszę iść-powiedziałam i przytuliłam go po przyjacielsku. - Pa-wróciłam do stadniny. Oporządziam Princa, Rubina i Calistę i dałam im paszy. Czułam coś dziwnego. Dziwną aurę. Widać że mój były mnie znalazł.
-Co ty wyprawiasz?
-Niby co-pilnowałam Calisty żeby ta nie skoczyła na niego. Wiedziała co się dzieje.

John??

Od Vanessy-cd Sary-do Sary

-Może i, ale lepiej o tym nie rozmawiajmy-powiedziałam.-Zauważyłaś że Wojak ostatnio dziwnie się zachowuje
-Nie wiem, a co
-Dziwnie reaguje na Calistę. Nie wiem o co może chodzić. Tak samo jak John chce mi coś powiedzieć a jednak nie. Nie rozumiem ich i martwię się o Wojaka

Sara??

Od Sary-cd Vanessy-do Vanessy

Miała rację, wiedziałam o co jej chodzi, pocałowałam Bayera w pyszczek i poszłam do łóżka.
Po kilku dniach jeździłam już z bayerem po padoku. Zobaczyłam, że Vaness idzie ze swoją klaczą .
- przejedziemy się ? - spytałam
- no nie wiem
- chodź - uśmiechnęłam się do niej, ta wsiadła i pojechałyśmy do lasu, tam zsiadłyśmy z koni i usiadłyśmy na trawie.
- Przepraszam za to na zawodach, powinnam cię posłuchać za nim tam pojechaliśmy - powiedziałam


<Vaness?>

sobota, 13 września 2014

Od Vanessy-cd Sary-do Sary

-Masz rację-powiedziałam jej-mogłaś skończyć na wózku-lekko się wkurzyłam ja miałam przez takie coś operację, a po wszystkim moje kolano.. Woałam żeby odpoczywała. Mogła sobie narobić problemów- Ja się nim zajmę ty lepiej wróć do łóżka

Sara??

Od Sary-cd Vanessy-do Vanessy

Obudziłam się w jednym z namiotów na terenie zawodów, wokół byli medycy. Wstałam po cichu, nic mi nie było bolała mnie jedynie głowa, wybiegłam z tamtąd i znalazłam Vaness z Bayerem, opatrywała mu nogę.
- Co się stało? - spytałam
- Powinnaś leżeć Sara - powiedziała Vaness
- Ni mi nie jest, co mu?
- Jest ranny, ale to nic poważnego - podeszłam do niego i go pogłaskałam
- Przepraszam, nie byłeś jeszcze gotowy - powiedziałam

<Vaness?>

Od Vanessy-cd Sary-do Sary

Musiałam gdzieś iść bo ktoś chciał się ze mną zobaczyć. Nie wiedziałam o co może chodzić. Nikogo nie było. Gdy wracałam zobaczyłam jak Bayern przewraca się na Sarę. Od razu pobiegłam do niej. Koń wierzgał. Medycy musieli zabrać Sarę ponieważ zemdlała. Postanowiłam zająć się koniem. Powili podeszłam i uspokoiłam konia. Wiedziałam że Sara jest w dobrych rękach i zobaczyłam czy ogierowi nic się nie stało. Miał ranę na nodze. Zaprowadziłam go z dala od ludzi i oczyściłam ranę.

Sara???

Od Sary-do Vanessy

Długo czekałam aż w końcu wezmę udział w zawodach cross i w końcu nadszedł ten czas. Pojechałam tam z Vanessą. Kiedy przyszedł czas na mój start Bayer mknął jak burza, miałam najlepszy czas, do czasu, przedostatnia przeszkoda, najbardziej oddalona od widowni.
- Damy radę Bayer - powiedziałam, była to jedna z najgorszych przeszkód jakie pamiętałam, popędziłam na przeszkodę Bayer ją przeskoczył i nagle się potknął, ostatnie co widziała to, że mój koń na mnie upada.

<Vaness?>

sobota, 6 września 2014

Od Tori


Pojechałam do wujka w odwiedziny, prowadzi hodowle koni arabskich
-Wybierz sobie jakiegoś konia
-mogę? Na serio!
-tak
zobaczyłam galopującą klacz:
(i właśnie tu będzie ta klacz z prezki)
-chcę tą- podeszła do mnie i dała się pogłaskać
-Nazywa się Scarlet
-Jest przepiękna!
-pomogę ci ją zawieść do domu
gdy mój nowy koń zawitał w moim domu, osiodłałam ją i pojechałam do pracy zauważyłam John'a
-cześć
-cześć. To twój nowy koń ?
-tak od wujka. Nazywa się Scarlet

John?

niedziela, 8 czerwca 2014

Sorry za spam


Od John'a-cd Vanessy-do Vanessy

Zaczęliśmy galopować. Przez chwilę Calista nas wybrzedziła(mnie i Wojaka). Powiedziałem do niego:
-Co biegniemy szybciej i wygramy?-powiedziałem i pośpieszyłem go. Wyrównaliśmy i razem dojechaliśmy do Wielkiego Dębu. To miejsce znaliśmy tylko my. Zsiadliśmy z koni i weszliśmy pod drzewo. Wspiąłem się na najbliższą gałąź i pomogłem Van gdyż ta miała kolano.
-Znowu tutaj-powiedziała- Ale czy mi powiesz?
-Spokojnie. Po prostu to nie takie łatwe
-Wszystko jest łatwe jeśli się tego chce-powiedziała.
-Ja chcę żeby to było proste
-Powiedz prosto z mostu.
-Zacznę tak: Spotkałem wiele przeciwności w moim życiu...-Vanessa nie dała mi dokończyć
-

Van??

Od Vanessy-cd John'a-do John'a

-Możesz-powiedziałam
-Ale nie potrafię
-Każdy potrafi. Coś ci się stało? Potzrebujesz pomocy?-pytałam
-To trudniejsza sprawa.
-To opowiesz mi o niej na przejażdżce. Jak na razie tylko my i nasze konie nie śpimy. Bierz Wojaka na oklep i jedziemy.-wzięliśmy konie i wyjechaliśmy z terenu stadniny

John??

Od Sary-cd Eliot'a-do Eliot'a

- John, zaczekaj. - złapałam go za koszule
- słucham cie - powiedział
- ostatnio jesteś jaki smutny. Co się stało?
- nieważne - chciał iść dalej ale go przy trzymałam. Odwrócił się i pocałował po czym pobiegł do swojego pokoju. Nie mogłam ruszyć się z miejsca, po prostu zastyglam.  Co ja teraz powiem Eliotowi?  Prędzej czy później i tak pewnie się dowie. Juz zaczęłam układać sobie rozmowe w głowie,  ale stwierdziłam,  że nie powiem mu tego w  najbliższym czasie.

Eliot?

Od John'a

Przepraszam, że byłem nieaktywny, ale teraz dodaję ustalony post ;)

Położyłem się na łóżku. Raz byłem wściekły, a raz.. sam już nie wiem! Biła we mnie zła energia. Zamknąłem oczy. Nie zasnąłem do następnego dnia. Zeszłem do kuchni. Ale czemu akurat w tej chwili! Dlaczego ona zawsze musi pić kawę o 6. I to jeszcze ciągle tą za mną malinową z nutką cytryny i pomarańczy?!
Popatrzyłem na nią, a ona na mnie. Jednak ten wzrok wyrażał uczucie tzw. : Focha". Nie potrafiłem z nią rozmawiac hociaż chciałem. Poszłem do Wojaka i wypuściłem go na łąkę. Usiadłem na belach przy ogrodzeniu i patrzyłem na niego. Wydawało się jakby rozmawiał z Princ'em Rubinem i Calistą. Zmrużyłem oczy. Gdy je otworzyłem spływały z nich łzy. Odezwał aksamitny głos:
-Płaczesz?
-A co ci do tego?
-Nic. Po prostu pytam i nie chcę się z tobą kłócić.
-Ja też nie, ale jak?
-Normalnie. Martwię się o ciebie-powiedziała
-Chciałbym w to werzyć
-To uwierz.
-Wierzę, ale w to kim jesteś. Mam do ciebie zafanie
-Więc powiec co działo się pod dębem.
-Nie wiem czy mogę..-spuściłem głowę
-Van, naprawdę mam mówić?
-A czemuby nie?

Vanessa?

Napisałem zgodnie z umową.

sobota, 7 czerwca 2014

Od Eliot'a-cd Vanessy-do Sary

Nagle zaczęło padać, na niebie pojawiły sie pierwsze błyskawice. Zaczeła się buza.
 - Sara , na pewno nic ci nie jest? - spytałem kiedy ja zobaczyłem
 - Nie, trochę boli mnie nadgarstek ale pewnie jest nadwyrezony.
 - Może idz do pielegniarki, niech zobaczy ta reke
 - Nie ma takkiej potrzeby - odpowiedziała i ruszyła w stronę swojego pokoju. Poszedłem za nia
 Teraz kolo nas przeszeł John
 - Zauwarzyłas to ? - spytałem
 - ale co?
 - Jest jakiś dziwnie smutny
 - Nie, nie zauważyłam tego, pojde z nim pogadac - powiedziała

Sara?

poniedziałek, 2 czerwca 2014

Od Vanessy-cd Eliot'a-do Eliot'a

-Nie-odpowiedziała. Po chwili dołączył do nas i John.
-Lepiej się schowajmy chyba będzie padać-powiedział
-Dobry pomysł-przytaknął Eliot i poszedł z Sarą do kuchni, a ja z John'em odstawiłam konie
-Co chciałeś mi powiedzieć?-spytałam
-Nic ważnego.
-Nie byłbyś poważny gdyby coś się nie stało. Znam cię. Jesteśmy przecież przyjaciółmi? Mi możesz o wszystkim powiedzieć.
-Wątpię żebym mógł ci o tym tak łatwo powiedzieć-odłożył siodło i weszliśmy do kuchni. John od razu poszedł na górę do swojego pokoju
-Co się stało?-spytała Sara
-Nic. Mała kłótnia

Eliot??

Od Eliot'a-cd Vanessy-do Vanessy


Podeszłym do Sary i ja przytulilem.
- co z wanilia ? - spytaleme
- na em jeszcze.wiesci - powiedziała i odwróciła się na pięcie.  Ruszyła przed siebie . Nagle z za zakrętu wyjechała Vanessa.  Sara zastygla stała na wprost galopujacej klaczy. SkocYlem tam j popchnalem ja . Calibra zatrzymała się tuż przed nami.
- Jezus Sara nic się nie stało?  - spytała Vanessa

Vanessa?

czwartek, 8 maja 2014

Od vanessy-cd Sary-do Eliot'a/John'a

Wróciłam z Calistą do satdniny. Sara była na padoku.
-Nic mu nie jes?-spytałam
-Jeszcze nie wiem. Właśnie go badają.-powiedziała.-Może zostaniesz?
-Nie dzięki. On ma już ciebie. Ja lepiej się oddalę-powiedziałam i zawróciłam klacz
-Nic ci nie jest?
-Nie-powiedziałam i zaczęłam galopować w las. Usiadłam pod niskim drzewem. Usłyszałam stukot kopyt. Ktoś osłaniał liście. To był John.
-Co chcesz?-spytałam
-Chciałem cię znaleźć wczoraj ale nie było cię.
-Czyli coś ode mnichciałeś?-spytałam
-A jak myślisz-usiadł koło mnie
-Myślę że tak.. Więc co?-spytałam w tej samej chwili odebrałam sms'a od Sary, że Eliot po prostu zasłabł.
-Chyba pójdę-powiedziałam i spuściłam głowę

Eliot/ John???
Niech któryś z was dokońćzy

Od Sary-cd Eliot'a-do Vaness



Byliśmy dosyć daleko od reszty, zaczęłam wołać - Pomóżcie mi ! - wszyscy sie odwrócili i przygalopowali co się stało ? - Nie wiem,Wanilia nagle upadła, a no... Eliot stracił przytomność - Zadzwonię po weta - powiedziała Vanessa - Weż Eliota na Bayera, Calistia jest zmęczona, a bayer chba jest najszybszy ze wszystkich tu koni - powiedział John Pomogli mi " wsadzić Eliota na konia, wsiadłam na niego i pocwałowałam do domu, zachilę Eliot się ocknął - Co ? ja... - Jedziesz na Bayerze - Ale ?- Trzymaj się lepiej, dłużej nie dam rady kierować Bayera samymi łydkami
Dojechalismy do stajni
zaprowadziłam Eliota do pielegniarki i wróciłam do Bayera
jego ciało całe drżało
Cikeł z niego pot, a z nosa kapała mu krew
wzięłam ręcznik i go wytarłam potem umyłam go w zimnej wodzie
i zaprowadziłam na pastwisko
< Vaness ? >

Od Eliot'a-cd Sary-do Sary


Plusem w Sare. Ta się zadziała chcuala mbie płynąć i się zorientowała że do wody nie dobiega. Zaczęliśmy się śmiać
-to co robimy
- wiem w wodzie do około pochodzimy
-ok
Zaczęliśmy gadać, kiedy doszliśmy kawelek Waniliia hańby sue chciała położyć ale jej nie pozwoliłem
-Widziralas to
-Nim to niepokojące wracamy
-Ok
I wtedy Waniliia się prZewróciła a ją zemdlalem

środa, 7 maja 2014

Od Sary-cd Eliot'a-do Eliot'a


- obiecałam ze pojedziemy na przejażdżkę .
-a no tak. To chodźmy
poszliśmy do stajni ( ja, Rosalie , Eliot i vaness)
- hmm.. może wezmę juz dziś Bayera ? Rany się już prawie zagoily.  Pojadę na oklep.
Gdy wszyscy byliśmy gotowi zapytałam :
- to gdziejjedziemy ?
- jest wcześnie . Pojedzmy na plażę.   Jest dosyć daleko, ale to piękne miejsce. - zaproponowała Vaness
- to ka się przeboje w strój kompie low .- wszyscy zrobili to co ja oprócz Vaness.
- ja sobie posiedzę na plaży jak będziemy na miejscu.
Wyruszyliśmy w drogę.  Zabraliśmy kanapki i przekąski dla koni   jechaliśmy tam 2 i pół godziny.
- rzeczywiście pięknie - powiedziała Rosalie
- galopowac ? - zaproponował Eliot
- tak. Kto pierwszy do wody - krzyknęła i Bayer skoczył do dzikiego galopowac.  Podobało mu się to. W jechaliśmy z plusem do zimnej wody, a reszta za mną.  Konie jak i my bawiliśmy się świetnie.  Vaness tez jeździła  z Calisti a po plaży.  Wyglądała na szczęśliwa.
-kto idzie ze mną popływać ? - Zapytałam
- ja - powiedział Eliot i przyszedł do mnie. Pływalni smycz końmi.  Bayer owi bardzo się podobało

Eliot?

Od Eliot'a-cd Sary-do Sary


Kiedy rano posłem di stajni spotkał
m tam Sare
-Saab powódka
-Co gdzie jak co ie stało i gdzie jestem
-w niebie
-Bardzo śmieszne
-w nocy. tu pszyszlas
-Acha choć na śniadanie
Poszliśmy na śniadanie. Akurat dzisaj było natella
-Znacznego
-Smacznegi
-Sara co zrobimy później

Od Sary-cd Eliot'a-do Eliot'a



Po patrzyłam się na Eliota. - pamiętasz ten amulet ? - tak - to nie wiem czy tym mężczyzną nie chodziło właśnie o niego. Tylko dlaczego gonił Bayera ? - może to magiczny koń. Przestań dramatyczna to tylko głupi amulet - ale Eliot. Ja nie zartuje

- tylko żeby Twój koń nie uciekł do magicznej krainy wraz z amuletem

- Eliot! - ja naprawdę nie żartowałem. Zaczęłam płakać, nikt mnie już nie rozumiał, tylko Bayer

Eliot podszedł do mnie i przytulił. - przepraszam - nie przepraszaj może rzeczywiście zwariowana. Wybiegała m z pokoju i skierowała się do stajni. Bayer leżał na słomie. Na szczęście nic mu nie było. Był tylko osłabiony. Położyłam się na nim w tulilam  grzywnę i zasnelam
<Eliot? >.

Od Eliot'a-cd Vanessy-do Sary

Minęło już dojść dużo czasu
- Wracamy. Dziewczny będą się martwić
Kiedy wróciliśmy Sara żucia mi się na szyję i zapytała co zrobimy.
-Niewiem możemy pograć w karty
/Zgoda a w co
-Może w pokera
-Zgoda
-Tylko coś zjemy
-Okej
Poszliśmy coś zjeść i poszliśmy pograć.
-To ją będę szedł spać.
-Dobra ale...
-Ale co

Od Vanessy-cd Eliot'a-do Eliot'a

-To gdzie jedziemy?-spytałam
-Znasz jakieś fajne miejsca?
-Jestem tu od trzech lat. Jane-powiedziałam i zaczęłam kłusować po ścieżkę na szczyt góry oddalonej od nas o 2 kilometry. Zbliżała się już północ. Po chwili Eliot i Wanilia wyrównali się ze mną i Calistą. Wspinaliśmy się pół godziny i byliśmy na szczycie

Eliot???

Od Eliot'a-cd Vanessy-do Vanessy


- O hej Vanessa
-Czejść do ppokoju
-Szkoda.
-A czemu
- Chciałem się z kimś zabrać na przejażdżkę bog Sary nie ma
- Jak chcesz mogę jechać z tobą
Spotkaliśmy konie, a raczej Vanessa ją założyłem tylko uzde i wziąłem palca solowy.
Wtem Vanessa powiedziała

(Vanessa?)

Od Vanessy

Sara pojechała. Zobaczyłam jeszcze co się dzieje z Bayerem i powróciłam do Calisty. Wyprowadziłam ją z boi usiadłam na trawie. Klacz stała przede mną. Patzryłam na nią, a ona spoglądała na mnie. Była spokojna, lecz jej prawdziwe ja było widać w oczach. Była dzika i stworzona do tego by rzyć wolna. Nie tak jak Columb. Mimo, że byli rodzeństwem bardzo się różnili. Odprowadziłam klacz na pastwisko i poszłam w stronę głównego pomieszczenia w stadninie po marchewki. Wpadłam na kogoś


Kto dokończy???

Od Rose-cd Sary-do Sary


Byłam mile zaskoczona bo ktoś w końcu zwrócił na mnie uwagę. Czułam się samotna i niepotrzebna. Teraz jest inaczej. Jest tak jak zawsze. Pojechałam z Sarą do lasu. Nagle Dacota stała się nerwowa. Nagle zobaczyłyśmy z Sarą, jakiegoś ogiera i dwa źrebaki.       - Jakie śliczne maluchy!- zachwyciła się Sara.                   - To są źrebaki Dacoty. A to ich ojciec. Żyją jako dzikie konie, jednak jeżeli spotkają osobę lub coś innego lubianego przez Dacotę, to są przyjazne. Nagle jeden ze źrebaków podszedł do Sary i skubnąłją przjaźnie.   Sara?

Od Sary-cd Vaness-do Rosalie


- pójdźmy moze do Rosalie, ostatnio wyglada na jakąś przygnębioną. Może ją zaniedbaliśmy ?
- Przez te wszystkie sprawy zupelnie zapomniałam o reszcie świata, chodźmy do niej
Poszłyśmy do Rosalie
- Hej pojeździmy razem ? - zaproponowałam Rosalie
- Ale przeież Bayer jest ranny
- To nic, wezmę jakiegoś konia ze stadniny. Myślisz, że mogę Vaness ?
- Tak, ja zostanę tutaj, zajmę się końmi
- Dobra, Vaness mam do ciebie prośbę, zobaczysz czy Bayer ufa innym? Narazie widział tylko mnie.
- Tak jasne, jedźcie już za nim zrobi się ciemno.
Poszłyśmy z Rosalie do stajni, ona wzięła Dacotę, a ja Georga.
Przygotowałyśmy konie i pojechałyśmy do lasu.
< Rosalie ? >

Od Vanessy-cd Sary-do Sary

-Nie wiem. Jakbym ich kiedyś znała, ale mieli te kaptury i nie poznałam. Jakbym miała jakąś traumę przed nimi, a jednak chciała im coś zrobić. Czuję, że to nie są miłe typy-powiedziałłam
-Ciekawe co chcieli zrobić mi i Bayerowi
-Bayer to wartościowy koń jeśli go szukają. Może miał dobrych rodziców? A moze po prostu chcą zarobić.
-Może..
-Nie żeby coś, ale radzę ci nie jeździć na Bayerze przez jakiś dzień lub dwa, aby te rady się zagoiły. Pewnie go bolą.
-Dobry pomysł. Jutro pójdę z nim na lonżę. Zobacze jak się będzie miewać-uśmiechnęła się
-Jest 22:30 co robimy?-spytałam

Sara???

Od Rose

Był wieczór. Czułam się samotna. Vaness bardzo dużo czasu spędza z Sarą, a reszta nie wiem co robi. Jedno jest pewne- nikt nie przejmował sobie mną głowy. Postanowiłam w końcu że pójdę pojeździć na Dacocie. Wsiadłam na nią i pojechałam do lasu. Rozstępowałam ją, a potem pogalopowałyśmy chwilę. Skierowałam Dacotę na przeszkodę której nigdy nie potrafiłam przeskoczyć. Było to szalone jednak nic mnie nie obchodziło. Dacota parę centymetrów przed kłodą wybiła się. Poleciała w powietrze jakby miała skrzydła. Jak wylądowałyśmy poklepałam Daci po szyji. Chwilę pogalopowałyśmy, a potem wróciłyśmy do stajni. Wyczyściłam ją i rozsiodłałam. Poszłam do pokoju. Minęłam po drodze parę osób. Nikt nie powiedział mi "Cześć". Jednak nie zwróciłam na to uwagi. To było normalne.                                                                                Ktoś dokończy?

Od Sary-cd Vanessy-do Vanessy


Pielęgniarka zaszyła mi ranę na głowie. Wstałam i zobaczyłam Vanessę.
Przytuliłam ją po przyjacielsku i powiedziałam
- Bardzo ci dziękuję, nie wiem co ja i Bayer zrobiłabym bez ciebie i Calisti
Nagle się ożywiłam. Bayer, musiałam go zobaczyć .
Pobiegłam do niego, na jego ciele było mnóstwo ran Na pysku, na nogach i na grzbiecie. Przytuliłam go i wzięłam maść z siodlarni by posmarować mu rany.
- Juz prwie skończyłam - powiedziałam spokojnym głosem do Bayera i pocałowałam go w pyszczek
Do stajni przyszła Vaness.
- Słuchaj. Dziwnie patrzyłaś na tych mężczyzn.  Znasz ich  skądś ?
< Vaness?>

Od Vanessy-cd Sary-do Sary

Obudziłam się. Była ósma. Pielęgniarka przyniosła jedzenie, a ja jej podziekowałam. Gdy zjadłam miałam pójść, a raczej pojechać do pokoju doktora. Zaczął mi tłumaczyć jak używać protezy. Była ona niewidoczna. Gdy stawałam bolało, ale po kilku godzinach bez przerwy ćwiczyłam i trochę przestało.
O godzinie 18 wyjechaliśmy do satdniny, a o 19 byliśmy już w domu. Widziałam jak Natasha chowała Calistę. Wysaidłam z samochodu, a Horacy zaparkował samochód.
-Gdzie Sara?-spytałam szybko bo chciałam się z nią przywitać
-Nie wiem-odpowiedziała-Pewnie gdzieś poszła
-Dziękuję, ale daj mi Calistę-powiedziałam. Gdy wszyscy poszli do środka ja pod pozorem zostania i wyczyszczenia klaczy wsiadłam na nią i pogalopowałam w stronę lasu. Widać btło że przed chwilą wróciła bo ciągle dyszała.
-Mósisz dać radę-mówiłam jej do ucha. Wiedziałam, że z Sarą może być nie dobrze. Gdy prosiłam klacz ona pomału przyśpieszała. Czułam jak zimne powietrze masami uderza o mnie. Calista gnała przez drzewa. byliśmy przy jakimś pagórku. Była tam ciężarówka. Wysaidali z niej mężczyźni. Objechałam tak aby mnie nie zauważyli. Na końcu stromej strony górki zoabczyłam Sarę i wstającego Bayerna. Szybko podjechałam do koleżanki i wzięłam ją tym samym jedną ręką trzymając Bayerna. Popatrzyłam na mężczyzn i coś mi ich przypominało. Jabym ich zanlała. Jedank nie teraz to było ważnę. Sara. Dotarłyśmy do stadniny. Elisabeth zajęła się Sarą. Odstawiłam konie i czekałam

Sara???

Od Sary-cd Vaness-do Vaness


ocknelam sie o 6 w stajni nikoo nie bylo, bolala mnie glowa. Chcialam isc doBayera, ale go nie bylo. Nagle wszystko sobie przypomnialam. Do stajni wszedl Eliot.
- Sara nie bylo cie wczoraj na... o moj boze ! Co sie stalo ? Leci cibkreq.
popatrzylam sie na niego, otarlam krew z nosa i rzucilam mu sie na szyje z placzem. Powiedzialam onwszystkim co sie stalo. Wyjelam telegon i zadzqonilam do Vaness.
-halo?
- Vaness to ja.
- sara co sie stalo?
- ktos chcial ukrasc Bayera. Uciekl. Musze go znalezc. Co mam robic ?
- spokojnie. Wez Calistie. Bylankoniem wyscigowym. Jedt najszybsza
- ale..
- jedz. Szukaj go
wsiadlam na Calistie i zaczelam poazukiwania. Szukalam 8 godzin, ale udalo sie. Bayer mial pokaleczone nogi, ale byl caly wzielam go za grzywe i pojechalam do domu. Nagle przede mna zatrzymalansie furgonetka inqysiedlibz niej ci sami mezczyzni. Zaczelam uciekac . Nie wiedzialam gdzie biegne. Nagle Bayer sie potknal i stoczyl sie po gorze,   a ja za nim . Caly czas kurczowo trzymalam sie jego grzywy. Calistia pogalopowala do domu.



Vanesa?


wtorek, 6 maja 2014

Od Vanessy-cd Sary-do Sary

Odłożyłam telefon i poprawiłam poduszkę. Położyłam się i zasnęłam. Przed snem ciągle myślałam o powrocie. Że w końcu znowu będę w domu. Ale będę musiała też załatwić sprawę z Lol'em. Ale to później...
Sen nie trwał długo. Chwilę później znowu czekała mnie operacja. Była 21. Doktor sprawdzał jakąś tabliczkę.
-Już wstałaś?
-Tak-powiedziałam cicho.
-Jutro wieczorem będziesz w domu.-uśmiechnął się
-Dziękuję. Tak sie cieszę!-powiedziałąm do niego. Chwilę jeszcze mi opowiadał o protezie po czym wyszedł. Zasnęłam. Obudziłam się dopiero rano


Sara???

Od Sary-cd Vanessy-do Vanessy


Czyscilam wlasnie Calistie ivdostalam sma od Vanesa.
- " hej. Calistia tadzi sobie swieynie. A ty? "
- " jest ok"
- "to chybadobrze. Kiedy wracasz? Wszyscy za toba tesknimy , a najbardzie Calistia. Wlasnie ja czyszcze."
- " moze jutro, to swietnie. Ucaluj ja ode mnie"
-" gotowe. Wracaj szybko :) "

 Skonczylam czyscic klacz i wyprowadzilam ja z boksu. Zaczelam ja lonzowac by ni stracila formy. Zaczelo robic sie ciemno, a chcialamnjeszcze pojezdzic na Bayerze. Zaproqadzilam Calistie do boksu. Nagle ualyszalam jak upadaja wiadra. Odwrocilam sie nikogo nie bylo  wzielam lopate  i poszlam.w strone boksu Bayera. Nagle cos swianelo mi nad glowoa. Odwrucilam sie. Stal tam mezczyzna w kominiarce. Uderzylam go lopata. Upadl na ziemie. Wskoczylam na Bayera i chcialam uciekac, ale ktos sciagnal mnie z niego, a moj ogier pocwalowal ze stajni niewiadomo gdzie. Widzialam tulkobzarys dwoch mezczyzn wybuwgajavych za nim.

Vaness?

Od Vaness-cd Sary-do Sary

Nie wiedziałam co się dzieje. Zapadłam w sen. Gdy się obudziłam cała noga mnie piekła i bolała. Odkryłam kołdrę. Zamiast kawałku kolana widziałam mechaniczną protezę.
-Co się satło?
-Trwało to kilka dni, ale już jutro wychodzisz. Jeszcze dzisiaj dostaniesz nową protezę
-Jaką?
-Postaraliśmy się o to aby nie była widoczna.-uśmeichnął się doktor-Teraz wypoczywaj-powiedział i wyszedł. Wzięłam telefon leżący na stroliku obok i napisałam sms'a do Sary
"Jak tam"

Sara???

Od Sary-cd Vaness-do Vaness


- sara ?!
- wszystko juz wiem. Tak bedxie dla ciebie lepiej. Rozmawialam z panem Horacym. Nie uspia Calisti.
- nie pozwolilabym zeby to zrobili, ale dziekuje za te informacje.
panie doktorze czy bede mogla jezdzic konno?
- mozliwe, ale bedziesz nusiala przejsc przez wiele operacji i rehabilitacji.
- wszyatko byle bym mogla wsiasc jeszcze na Calisitie.
- sara?
-tak?
- zaopiekuj sie bie, ale prosze nigdy wiecej nie uzywaj tych olejkow.
-   dobrze  wyrzuce he od razu gdy wroce do stadniny. Zaopiekuje sie nia tak jak Bayerem.
- dziekuje
Vaness zniknela w drzwiach, zabrano ja na opieracje.

Vaness?

Od Vaness-cd Sary-do Sary

-Prędzej znowu będę chciała się zabić-powiedziałam twardym głosem ze łzami w oczach. Horacy nie wiedział co powiedzieć. Dla mojej klaczy zrobiłabym wszystko. Była dla mnie najważniejsza na świcie. Ne pozwolę żeby ją uśpiono. W końcu Przyjechałą karetka. Zabrali mnie. Sara pojechała ze mną. Nie wiem co działo w szpitalu. Przywieziono mnie wózkiem do jakiegoś pokoju.
-Bardzo mi przykro-zaczął jakiś lekarz
-O co panu chodzi? Co się dzieje?!
-Będziemy musiely pozbyć się części pani kolana i wszczepić protezę.
-Co?!-powiedziałąm. Na ten krzyk do sali weszła Sara


Sara???

Od Sary-cd Vaness-do Vaness


-Vaness ?  Prosze pana co sie dzieje ?
- nie mamy czasu na myslenie. Zadzwon po karetke.
- ale ona byla w szpitalu. Uciekla z niego
- co ?
- nie moge chodzic ! Ppmozcie mi
- to wszystkobprzez  te klacz. Koniecznie trzeba ja uspic
- nie ! - krzyknelam rownoczesnie z Vanessa.
- to nie tak. Ta klacz jest grzeczna, miala uraz powypadkowy, ale Vaness ja uzdrowila.
- ale...
- sara mowi prawde. Nie uspie jej nigdy!

Vaness?

Od Vaness-cd Sary-do Sary

Czułam jakbym płonęłam od środka. Ne wiedziałam co się dzieje. Obudziłam się. Była późna noc. Przy mnie siedziała jakaś pielęgniarka.
-Co się dzieje?
-Prawie umarłaś. Na dodatek jeśli będziesz teraz chodzić mozesz stracić nogę-powiedziała- Powinnaś zostać sam i wszystko przwmyśleć-powiedziała i wyszła.
Byłam w ubaniu. Wstałam z łóżka lekko się chwiejąc. Otworzyłam okno. To tylko pierwsze piętro-pomyślałam. Zeskoczyłam upadając. Noga" nie działała". Wstałam i szybko zwróciłam się w stronę stajni. Po drodze myślałam o wszystkim. Otworzyłam medalik który miałam na szyi. (nadal szłam)
-Miałam rację mamo..to działa. Koń czuje strach gdy nie może być wolny. Ona wróciła i pomogła mi. Była już sobą. Była wyleczona. Ale, skoro tam czuła się szczęśliwa to chyba oznacza, że tutaj nie będzie.-zawiesiłam głowę nadal idąc. Na horyzoncie malowało się słońce. Pewnie się zorientowali że mnie nie ma. Jednak to mnie nie interesowało. Byłam już w stadninie. Otworzyłam boks na zewnątrz. Z niego wyszła moja klacz..Calista. Podeszła do mnie i jakby przytuliła. Czułam jakby przez nią przemawiała nie tylko sama ona, ale i moja matka. Spojrzałam na nogi klaczy. Zniżyłam się i zaczęłam oglądać głębokie blizny. Klacz zniżyła głowę i spojrzała na mnie. Jej oczy pięknie lśniły. Jednak kiedy patzryłam teraz na nią widzialam Columba i mnie. Nasz kolega podaje mu cukier. Czuć było coś jakby uspokającego. Rusza wyścig. Nagle koń staje. Nie umie ustać. Jest spokojny. Kładzie się. Nie potrafi wstać. Jest za słaby. potem widzę tylko czerń.
Przytuliłam się do klaczy.
-Ciesze się że mi zaufałaś-powiedziałam szeptem do niej.- Że dałas się mi wyleczyć. Chciaż nie myślałam, że zrobisz to wtedy kiedy będę chciała się zabić.-uśmeichnęłam się blado po czym upadłam. Nie potrafiłam wstać. Nie mogłam poruszać prawą nogą. Calista zaczęła stawać dęba. Pobiegłą gdzieć. Przybiegła pan Horacy. Klacz stała z boku.

Sara???

Od Sary-cd Vaness-do Vaness


zobaczyłam Johna który szedł po wojska.
- John zaczekaj. Pojedziesz ze mną poszukać Vaness ?  Nie wiem co się stało. Jeśli klacz do mnie podeszła i dała wszystkie znaki powinno być dobrze.
- jasne
- poszłam po Bayera i wzięłam kilka olejków do kieszeni.
- John wsiada na Bayera nie ma sensu byś szedł na piechotę.
John wszedł na niego i pogalopowalisnyvdo wojska.  Chłopak przesiadłem się na niego i pojechalismy szukać Vaness.
- popatrz. Krew. To chyba źle,   szybko
Cwalowalisny, szukaliśmy Bez skutku,  ale udało się.  Znaleźliśmy Vaness leżąca na trawie, a obok niej klacz. Zeszłym z Bayera,  podeszłam do klaczy a John zadzwonil po karetkę.  Wyjęła z kieszeni kilka olejków na uspokojenie zaczęłam przykładać je do nosa klaczy na jeden z zapachów klacz podniosła głowę.  Podobał jej się ten olejek. Wyslalam kilka kropli na jabłko u dałam jej do zjedzenia. Potem war łam go w nozdrza. Za uszami i na nogach.
- mam nadzieje, ze zadziała
zachwilenptzyjechala karetka i zabrała Vaness .
- co my teraz zrobimy?
- pojedziemy na niej do domu
- to klacz Vaness
- musisz to zrobić.  Czytałem książki twojej babci. Spróbuj
- dobra ale ani słowa nikomu. Weź Bayera ze sobą
zbliżyła się do klaczy. Nie znałam jej . Spróbowałam jej dotknąć
- chyba olejek juz działa
klacz dala się pogłaskać.  Zrobiłam jej masaż T-Touch i zaryzykować am.
- no dobra
dYbkimnruchwm wsiadłem na klacz . Zaczęła się niepokoić.  Znów zrobiłam jej masaż lecz teraz na grzbiecie.  Zaczęłam mówić do niej czułym głosem i dałam jej mietuski
- udało się.  Jedziemy
Ruszyła do stan i. Udało mi się dojechać bez problemów.  Wypuściła ja na padok


Vaness ?

Vanessy-cd Sary-do Sary

Wstałam i oparłam się o ścianę. Zobaczyłam że Calista dziwnie patrz na Sarę. Jak tym swoim wzrokiem w czasie wypadiku. Takim zimnym i nieczułym. Prosiłam żeby to się nie stało. Szybko podbiegłam i chwyciłam Sarę upadając na bok. Calista zanim to zorbiłam satnęła dęba.  Pomyślałam o jedynym sposobie. Zobaczyłam Wojaka. Wskoczyłam na niego i zagnałam Calistę na pusty obszar gdzie nie było ludzi. Kilkanaście kilometrów do jakichś ludzi. Zadzwoniłam do john'a i powiedziałam mu gdzie przywiązałam Wojaka. Zajęłam się zapędzaniem Calisty dalej. Przystanęłam przy drzewie. Nie mogłam utrzymać się na nodze.Oparłam się o drzewo. Patrzyłam jak Calista wierzga. Bałam się, że coś się satnie. Nastawał już wieczór. Księzyć wznosił się na górę po niebie. Zaczęłam mówić coś jakby do siebie, ale tak na prawdę do Calisty.
-Znajdą cię za kilka dni. Nie udało mi się. Tak jak z Columbem-zaczęłam płakać.- Przepraszam cię za twojego b. To moja wina, że go uśpili. Teraz uśpią i ciebie. Ale jesli umrzemy. To razem.-wyciągnęłam z kieszeni kilka tabletek w woreczku które kupiłam od "Lol'a" Gdy je wyjmowałam ręce mi drżały, ale nie zniosę tego gdy Claista odejdzie. Wzięłam i połknęłam wszystkie 3 tabletki. Po kilku minutach było mi słacbo. Zemdlałam. Czułam jakby ktoś mnie postrzelił. Potem jakby zadawał ciosy norzem. Cął się pociłam. Coś mnie obudziło. Coś mokrego na twarzy. Otworzyłam oczy. Nic nie wiedziałam. Wszystko było zamazane. Calista stała obok mnie.
-Musisz uciekać.-zaczełam słabo-dalej-mówiłam. Jednak klacz nie ruszała się z miejsca. Wstałam. Nie czułam prawej nogi. Wyciągnęłam rękę. Wyczułam mokre chrapy mej przyjaciółki. Chwyciłam ją za grzywę i wsiadłam(jakoś tak). Ruszyła. Nie wiedziałam gdzie idzie. Zaczęłam kaszleć. Gdy zasłaniałam usta. Zobaczyłam, że cale ręce mam z krwi. Plułam krwią. Krw lała mi się z nosa ust i uszu. Zaczynał sie koniec.


Sara???

Od Sary-cd Vanessy-do Vanessy


- nie płacz.  Czy chodzi o jakąś przyjaciółkę ?
-tak
- o taką najprawdziwsza, której nigdy nie opuscisz ?
- tak. Tu chodzi o mnie i Caliste
- co się stało?
- miałam na niej poważny wypadek. Od tego czasu zrobiła sie dzika i nieufna.  Weterynarz ma ja uśpić.
-co?! Nie może tego zrobić.  Wiesz moja babcia była zaklinacz ka koni. Używała tylko metod naturalnych i olejków eterycznych. Wzięłam kilka z domu. Wszyscy mówią, że jestem taka jak ona i odziedziczyłanniej talent. Mogłabym spróbować kilka takich metod
- naprawdę?
- tak. Mogę zacząć od razu
- okej
Vaness przeprowadziła konia
- okej spróbuję ja wylązowac.
- przyniosę. ..
- nie. Nic nie przynosi
Kazałam calisti galopowac.  Nie pozwalałam jej się zatrzymać.  Czekałam na znak. I je dostrzegam. Klacz odwróciła do mnie ucho a potem zaczęła ruszać paskiem jakby coś przeżywała. Od wróciłam się do niej tyłem a klacz do mnie podeszła.  Vaness cały czas obserwowała moje ruchy.
- to budowanie więzi.  Ja to robie tak
- nie znałam tego sposobu

Vaness ?

Od Vanessy-cd Sary-do Sary

-Słyszałam, że coś się dzieje-zaczeła Sara
-No ja też. W końcu paliło się u ciebie-powiedziałam żartobliwie
-Nie chodzi mi o to. Ostatnio źle z tobą. Tak samo na moich urodzinach.
Zaczełam mówić zagadką:
-Wiesz czasami sa dwa ciała z połową duszy kazde. Gdy się łączą są idealne. Ale gdy coś się satnie. Lina bezpieczeństwa puszcza, a wtedy jedna dusza na zawsze idzie spać. Druga już do końca zostaje załamana-powiedziałam i zaczełam płakać. Już jutro to samo stanie się ze mną.

Sara???

Od Sary-cd Eliot'a-do Vanessy


Zaniósł wszystko na górę i poszłam na śniadanie.  Byłam nie wyspany.
-hej, co się stało w nocy ? - zapytała Rosalie
- musiałam pojechać do dziadka po jakieś dokumenty Bayera
-aha
Teraz do sali weszła Vaness.
- hej. Szłam do ciebie w nocy...
-wiem. Wszystko dobrze
-to się ciesze.
Po śniadaniu poszłam do Bayera,  weszłam do jego boksu, usiadłam na słowie,  a on podszedł do mnie i zaczął szturchac.
Mówiłam coś do niego, potem zasnęła oparta o ścianę boksu.
- Sara! Pójdę po pielęgniarkę
- co ?  Nie. Ja tylko zasnęła, jestem zdrowa.
- juz się wystraszył - powiedział Eliot i mnie pocałował.
Do stajni weszła Vaness i zaczęliśmy rozmawiać o naszych problemach. W między czasie Eliot poszedł po skakać z z wanilia.

Vaness?

Od Eliot'a-cd Sary-do Sary


-Wiesz co martwie sie o twojego dziadka
- Ja tesz
Przytulilem ja mocno bo zaczela plakac
-a co jak mu sie cos stanie
- to do niego przyedziemy
-na pewno
-na 100%
-okej
wrocilismy do stadniny byla akorat pora sniadania
- dzieki john
-nie ma sprawy
poszlismy
- zmykaj na gore odniesc dokumenty i cghoc na sniadanie czekam w stoluwce

Od Sary-cd Eliot'a-do Eliot'a


- co to ? - Zapytał Eliot, kiedy otworzyliśmy skrzynkę.
- to są papiery wszystkich koni, które były w tej stajni. Nie widzę nigdzie papierów Bayer a.  A to co?
- to chyba talizman
- hmmm... nigdy go nie widziałam
- znalazłem ! - w stajni rozległ się krzyk i dziadek podał mi dokumenty
- dziękuję dziadku, już miałam się załamać.  Ale wiemy,  że ten kto tu był czegoś szukał. - schowała talizman do kieszeni i wyszłam ze stajni.
- dziadku nie możesz tu zostać.  Boje się o ciebie. Pojedziesz z nami do pensjonatu.
- nie, zostane tutaj .. Nie długo kupie ziemię. Ta juz na nic się nie nada
-no dobrze.
wsiadlismy do samochodu i pojechaliśmy do stadniny.
Eliot?

Od Eliot'a-cd Sary-do Sary


Posłem jej pomoc.
-A czego szukamy.
-Papierów Bajera.
-Niech twój dziadek sprawdzi w domu moż
e tam św a my poszukamy tutaj
-Ok . Dziadkubposzukaj w domu.
-ok skonko
-Czyje są te medale-Zapytałem
-Mojej babci.
-Acha. To ją poszukamy tu a ry tam
-Ok kotku
Po paru minuta znalazłem jakąś skrztneczke
-Choć zobacz coś znalazłem.

Od Sary-cd Eliot'a-do Eliota


- Dobrze się czujesz ? - zapytał się Eliot patrząc na mnie ze współczuciem
- Tak, już mi przeszło
- Czekaj, czekaj. Kiedy jechaliśmy konno i spadłaś z Bayera mówiłaś cos o ogniu, a teraz przeczytałaś, ze stajnia twojego dziadka się spaliła. Jesteś jasnowidzem ?
- Nie, no co ty, to zbieg okoliczności. Zawsze myślałam, że odziedziczyłam zdolności zaklinania koni tak jak babcia, ale jeszcze się
 nie przekonałam.
- To tu Sara ? - odezwał się John, który zatrzymał auto.
- Tak ! To tutaj - wyskoczyłam z pojazdu i pobiegłam do dziadka.
- Dziadku !
- Sara? - zapytał i przytulił się do mnie
- Co się stało ?
- Nie wiem, ktoś podpalił stajnię w nocy, ale to absurd, w niej nie było wartościowych... - Tu zatrzymał się, popatrzyliśmy się na siebie i ruszyliśmy w strone spalonej stajni.
- Dziadku gdzie babcia trzymała papiery ?
- W gabinecie pod stajnią, ale schody chyba się zawaliły.
Znaleźliśmy otwór w podłodze w jednej z siodlarni.
- Masz drabinę ?
- Tak stoi za domem już niosę.
Zachwiljkę dziadek przyszedł z drabiną i postawił ja tak bym mogła zejść do gabinetu.
- Znalazłas cos ?
- Tak, olejki eteryczne dla koni, odznaki babci, dyplomy i..., i nie mogę znaleźć papierów Bayera, które tu zostały.
- Poprzegladaj książki bbci są na półce
- raczej były ktoś je poprzewracał
Pobiegłam po Eliota by pomógł mi szukać papierów Bayera, które były bardzo ważne, bym mogła startować z nim na zawodach i robić wilele innych rzeczy, jesli ktoś je ukradł, jego nastepnym celem jest kradzież Bayera.
< Eliot ?>

poniedziałek, 5 maja 2014

Od Eliot'a-cd Sary-do Sary


Nagle usłyszałem płacz z pokoju sary. Po drodze spotkałem Vanessa
- Ic spać ją się nią
-Ok dobranoc
-Brano
Seszlem do pokoju Sary
- Co się stało
- Stajnia mojego dziadka spłonęła
-Czyli zelki nie pomogą. Pojedziemy tam poczekaj
-Ale teraz
-No tak
Posłem po Johna
- Część spryt że przeszkadam
- Nic się nie stało. O co chodzi
-Z Sara potrzebujemy podwyżki
7A gdzie
- Do stajni jej dziadka
-A co się stało
- Spaliła się
Oki za 15 min przy samochodzie.
Posłem do sary za 10 min jusz czekaliśmy na Johna.

(Sara)

Od Sary-cd Eliot'a-do- Eliot'a


- Nie wiem, naprawdę nie wiem - znów zachwiałam sie na nogach, Eliot mnie złapał i zaprowadził do pokoju.
- Przyniosę ci herbatę, a ty się połóż.
Za chwilę Eliot wrócił z gorącym napojem.
- Nie przeszkadzam ci, prześpij sie, może poczujesz sie lepiej - pocałował mnie w czoło i wyszedł. Nie mogłam spać, ale strasznie bolała mnie głowa, zrobiłam sobie zimny okład i odpaliłam laptopa. Zaczęłam szperać po stronkach internetowych i pisałam ze znajomymi. Nagle zauważyłam wileki napis na jednej ze stronek. " Po południu zapaliła sie mała stajni..." Nie mogłam uwierzyć własnym oczom, weszłam w link i zaczęłam czytać.
- Co ?! - To była stajnia na ranczu dziadka
- Nieee !! - zaczęłam płakać
< Eliot ? >

Od Eliot'a-cd Sary-do Sary


-Pójdziemy pieszo. Boli cię głową.
-Trochę.
-Co się stało że się przechylilas
-Zobaczyłam że stadnina płonie i nagle bajer stanów dęba.
-Przewidziała ci się.
Byliśmy jusz w stadnina
-Sprzyja się o płot zaraz wrócę tylko odprowadza konie
-Ok
Wróciłem po Sare wziąłem ją pod pache i zabrałem do pielegniarki.
                           *** po 15 minutach ***
- I co ci jest.
-pani kazała mi leżeć w łóżku bo mam przewidzenia
-ale przez co one

Od Sary-cd Eliot'a-do Eliot'a


- Jasne, że się podoba - zaśmiałam się i popatrzyłam na Eliota, uśmiechnął się.
- Galopujemy ?
- Tak
Nasz galop przeszedł w końcu w cwał, nie chciałam męczyć za długo Bayera więc przeszłam do galopu.
- Co jest ?
- Nic, nie chce żeby Bayer się przemęczał po nocy troszke kuleje, ale potem jest okej.
- Aha
Odjechaliśmy dosyć daleko od naszej stadniny, zobaczyliśmy po drodze stajnie. Nagle z nieznanego powodu budynek zaczął się palić, Bayer stanął dęba i spadłam, Wanilia stała jak gdyby nigdy nic.
- Sara ! Sara! Sara obudź się! - Usłyszałam krzyki Eliota, ocknęłam się, leżałam na ziemi a obok stały konie. Od razu spojrzałam w stronę stajni nie było śladu po ogniu, żadnego dymu, nic.
- Bayer stanął dęba ja...
- Co ? O czym ty mówisz Sara! On grzecznie stał, nagle sie przechyliłaś i spadłas
-Ale...
- Jedziemy do domu, zabiore cie do pielegniarki
<Eliot?>

Od Eliot'a-cd Sary-do Sary

-Co tak siedzisz sama we własne urodziny.
- A nic ic się bawić
-Zostanę z tobą.
-Dzięki.
-A i właśnie mam coś dla ciebie.
-co takiego
Wtedy wyciągiem z plecaka, który miałem misia z serduszka

było na nim napisane I LOVE YOU
Uśmiechnęło się . Chile powiedzieliśmy. Jeździliśmy na końcu po łące i stwierdziliśmy że czas wracać
- Eliot wracamy jusz
-Oki a podoba ci się prezent.

Od Vanessy-cd Navy-do Navy

-Jeśli nie chcesz nie mów-powiedziałam. Wiem jak to jest kiedy ktoś próbuje z ciebie wyciągnąć to co ci siedzi w sercu.-Jedziemy dalej?
-Okey-rzekła. Zawróciłam Princa i pokłusowałam w las. Navy wraz z Nadzieją kłusowała za mną, a chwilę później już jechałyśmy obok siebie.
-Powiesz mi co się stło?-spytałam
-Jak ty powiesz mi co to było przed wyjazdem.-powiedziała
-Może najpier odpoczniemy?
-Dobrze.-zsiadłyśmy z koni koło rzeki. Rozsiodłałyśmy je. Poszły się paśc i pić a my usiadłyśmy przy drzewach.
-Więc zaczniesz?-spytała
-Mam trzy konie. Nie tylko Princa i Rubina. Mam też klacz. Kilka miesięcy temu miałam bardzo poważny wypadek z Calista(klaczą) i prawie staciłabym życie. Ona stała się po tym dzika i nie dało się zbliżyć na 10 metrów, a za 2 dni..-w tej chwili mój głos zadrżał- przyjeżdża weterynarz aby ją uśpić. Jest moją przyjaciółką. Nigdy nie miałam innej. Dzięki głównie jej nie czuję się kolejną osobą która żyje tylko po to by pracować i umrzeć-powiedziałam. Navy była pierwszą która usłyszała prawdę...


Navy???

Od Navy-cd Vanessy-do Vanessy

- Coś się stało ? - spytałam
- Nie - odpowiedziała uśmiechając się
Miałam nadzieje że ''Nadzieja'' ( rozwala mnie to XD) zmów nie zwali mnie z grzbietu. Zaczełyśmy galopować, tego nie dało się opisać.
- Widzisz to co ja ?! - zapytała Ness (jeśli wolno)
- Słucham ?
Ness wskazała palcem na młodą kobietę która wymachiwała listem.
Podjechałyśmy do niej.
- Dzień Dobry - powiedziałyśmy razem
- Cześć dziewczynki - O ty pewnie jesteś Navy
- Tak - A pani to kto ? - powiedziałam
- Ja ?! - uśmiała się - Jestem Natasha
- Coś się stało ? - spytała Ness
- Tak ! - Mam tu list dla........
- Dla kogo ? - spytała starsza dziewczyna
- Dla Navy Carter - powiedziała spokojnie
- Ja ?! - Kto by do mnie pisał ?
Otworzyłam go, pisało tam.
'' Navy !
Myślałaś że wyjedziesz i zostawisz nas ?!.
Nie ma mowy, jutro przyjerzdzamy do ciebie z Puckiem.
Ja Pucek i moja żona Helen zamieszkamy blisko stadniny.
Przeniesiemy tam nasze gospodarstwo.
                                                                           Wuj Kerek''

Zaczełam płakać, myślałam że moje problemy się skończyły.
Jeszcze Pucek mój kuzyn znowu będzię dreczył mnie i Nadzieje.
- Dlaczego płaczesz ? - spytały
- Nie płacze - otarłam łzy


Vanessa????

niedziela, 4 maja 2014

Od Vanessy-do Navy

Dowiedziałam się że w stadninie jest nowa dziewczyna. Postanowiłam się przywitać. Zobaczyłam, że jest w ujeżdżalni. Weszłam i postanowiłam się przywitać zaczynając trochę inaczej
-Piękna klacz. Andaluz?-spytałam
-Tak. Jestem Navy
-Miło mi. Vanessa. Kiedy przyjechałąś?
-Niedawno. Ty pewnie jesteś tu od dawna
-Tak. Od 3 lat.
-Czyli znajoma w tych terenach.
-Nawet-uśmiechnęłam się- Chciałabys się przejechać?
-Może. -uśmiechnęła się
- To spotkamy się za 15 minut przy tylniej bramie
-Okey-powiedziała, a ja wyszłam. Poszłam po Princa. Dawno na nim nie jeździłam a przyda mu się ruch. Osiodłałam go i poszłam już do bramy. Wtedy złapała mnie pani Elisabeth.
-Cty robisz Vanesso!
-Idę na małą przejażdżkę. Przecież mogę już jeździć.
-Ale wiesz że po tak poważnym wypadku nie możesz galopować
-Prince woli sztuczki z ujeżdżenia. To Calista brała udział w wyścigach. Ona i ja. Z nia galopowałam, a teraz. Teraz nie dajecie nam szans. Dwa dni!-wrzasnęłam na nią. Nie umiałam opanować emocji- Dwa dni, a póxniej tak po prostu to zrobicie?
-Miałaś czas żeby ją wyleczyć!
-Może za mało-powiedziałam i wsiadłam na Princa. Podkłusowałam do tylniej bramy i nie słuchałam pani Elisabeth. Przy bramie była już Navy.
-Gotowa?-spytała
-Tak-powiedziałam ocierając łzy i uśmiechając się blado

Navy???

Od Sary-cd Vanessy-do Eliot'a


Niw chciałam się dłużej bawić, ostatnie urodziny spędzałam z moją babcią lecz kiedy rok temu zmarła wszystko stało sie inne. Koniecznie chciałam porozmawiać z Vaness.
- Vaness ? Co się stało ?
- Sara ? Idź się bawić, to w końcu twoje urodziny
- Nie chce dalej udawać, że jestem teraz szczęśliwa, to dla mnie bardzo dużo tak naprawdę nikt nie zna mojej przeszłości.
- Dlaczego nie jesteś szczęśliwa ?
- Nie chcę o tym rozmawiać to przywołuje zbyt wiele wspomnień.
Vaness popatrzyła się na mnie, chyba czuła to samo. Poszłam do stajni wsiadłam na Bayera, rozstepowałam go chwilkę przed stajnią by nikt nie widział. Potem pogalopowałam do lasu, tylko Vaness patrzyła na mnie oparta o drzewo. Galopowałam po lesie aż dojechałam na jakąś polanę, tam zeszłam z konia rozsiodłałam go i usiadłam na trawie. Otworzyłam pamiętnik, z którego wyleciały moje stare zdjęcia z babcią, pozbierałam je i zaczęłam cos pisać, Bayer spokojnie pasł sie koło mnie. Nagle Ogierek poderwał sie z miejsca i pogalopował w stronę lasu.
- Bayer stój ! - schowałam szybko pamiętnik i pobiegłam za nim.
- Dziwne nigdy tak nie robił. Nie zdążyłam ruszyć się z miejsca a zobaczyłam jak Eliot kłusuje do mnie na Vanili, a tuz obok nich biegnie szczęśliwy Bayer od czasu do czasu wierzgając kopytami.
<Eliot?>

Od Vanessy-cd Sary-do Sary

Wszyscy składali życzenia jubilatce. Ja też, ale później odeszłąm na bok. Nie chciałam nikogo " zarazić" moim smutkiem. Gdy ktoś podchodził uśmiechałam się blado dla niepoznaki. Wszyscy się bawili( ale jednak trochę cicho bo jest dopiero 6 xD) Usiadłam na płocie i patrzyłam na innych.
- Ty też siedzisz?-zaczął John
-Ja tak, ale ty nie-powiedziałąm do niego
-Za chwilę. Po prostu teraz z tobą rozmawiam.-uśmiechnął się-Coś się chyba stało co nie?
-Może, ale nie chcę o tym rozmawiać. Nie chcę popsuć Sarze urodzin. A niby skąd wiesz?
-Zgadywałem.
-To dobrze bo myślałam że Hektor ci powiedział-rzekłam
-Więc coś jest na rzeczy.
-Nie coś tylko ktoś. Najlepsza przyjaciółka.
-Nadal nie rozumiem
- I nie zrozumiesz. Nie dzisiaj nie chcę o tym mówić
- O czym?-spytała Sara która właśnie do nas podeszła.
- O niczym.-powiedziałam- Widzisz John, włąśnie to mi chodziło. Nie chcę aby robił się hałas wokół mnie.-powiedziałam i przeskoczyłąm przez płotek. Podeszłam do drzewa i opierając się zjechałam na dół i klęczałam.

Sara???

Od Sary-cd Eliot'a-do Vanessy


Obudziłam się o 5: 30, nie potrafiłam długo spać, gdy miałam złe sny często nie spałam, ale kiedy ze mną był Eliot jakoś udało mi się przespać.
Wstałam z łóżka, Eliota nie było, widocznie poszedł do swojego pokoju.
Wyjrzałam za okno i popatrzyłam na termometr, ubrałam bryczesy, buty i kurtkę, bo było zimno. Zeszłam do stajni i skierowałam się od razu do boksu Bayera.
- hej Bayerancki, co tam dzisiaj u ciebie ?
Weszłam do boksu dałam Bayerowi jabłko. Wyszłam z boksu nie zamykając drzwi wyszłam ze stajni. Bayer ruszył za mną. Zaprowadziłam go do lonżownika i kazałam ruszyć mu stepem. Koń ździwił się, ze ćwiczymy bez lonży, ale zrobił to o co go prosiłam,]. Następnie popędziłam go do kłusa, a potem do galopu. Skończyłam i poszłam z nim na padok, tam ustawiłam cavaletti. przebieglam przez nie, a Bayer za mną. Kiedy skończyłam z nim ćwiczyć odprowadziłam go na pastwisko, potem wypuściłam resztę koni i zabrałam się za sprzątanie boksów. Nagle usłyszałam spadające wiadro. Odwróciłam się, ale nikogo nie widziałam.
- Dziwne.
Kiedy skończyłam poszłam do jadalni na śniadanie. Weszłam do jadalni i usłyszałam krzyki.
- Wszystkiego najlepszego ! Niespodzianka ! - Do oczu napłynęły mi łzy szczęścia, wszędzie wisiały balony, moje zdjęcia z Bayerem, a na środku Wielki baner z napisem " Wszystkiego najlepszego z okazji 16 urodzin ", a poniżej widniało moje imię.
- Dziekuję wam bardzo, nie trzeba było
Wszyscy zaczęli mnie uściskiwać i dawać prezenty.
< Vanessa ? >

sobota, 3 maja 2014

Od Eliot'a-cd Sary-do Sary

- Mam przynieść materac.
- nie weź sama pościel.
-Pewna. jesteś. A i się nie iej
-z czworo
-zobaczysz. zaraz wracam.
Posłem po stoję zeczy i wróciłem di sary.
-z tego mas się nie smiac-i pokazałem jej małego misia.
-o jaki fajny
-dZięki
Założyłem swoją pościel obok sary. Założyłem się u się przywiozłem.Pocałował ją w czolko i powiedziałem
- dobranoc

Od Sary-cd Eliot'a-do Eliot'a


- Słucham ?
- Czy chciałabyś...
- Wiem, ja... Tak jasne ! - Rzuciłam mu się na szyję i pocałowałam.
- Ciesze się bardzo, wracajmy już, ciemno się robi
Wsiedliśmy na konie i pokłusowaliśmy do domu
- Galopujemy chwilkę czy wolisz nie ?
- Bayer wygląda dobrze, ma rozluźnione mięśnie i nie utyka. Tak możemy, ale chwilkę, bo nie chcę go męczyć.
Zaczęliśmy  galopować, jechałam obok Eliota, wyciągnęłam rękę do niego, on zrobił to samo. Teraz galopowaliśmy trzymając się za ręce.
Zanim dojechaliśmy do stajni zaczęliśmy rozstępowywać  konie.
- Dziękuje, że ze mną pojechałeś
- Nie ma z co, to sama przyjemność
Wyczyściliśmy konie i wstawiliśmy je do boksu. Pocałowaliśmy się raz jeszcze i trzymając sie za ręce wyszliśmy ze stajni. Nagle zobaczyłam tę nową.
- Hej, jestem Navy
- Hej, słyszałam, że spadłaś z konia. Nic ci nie jest ?
- Tak, nie nic, dzięki
Szturchnęłam Eliota na znak, że chciałabym już iść.
- To ja wam może nie przeszkadzam, widzę, że jesteście zajęci.
***
W nocy

Obudziłam sie w nocy z krzykiem, do pokoju wbiegła Rosalie i zapytała czy wszystko w porządku.
- Tak, to tylko zły sen
- No dobrze
 Do pokoju przyszedł Eliot
- To ja już pójdę,  dobranoc - Powiedziała Rosalie
- Dobranoc - powiedziałam z Eliotem równocześnie
- Co się stało ? - zapytał
- Miałam zły sen, że uśpili Bayera
- Ojej, ale już lepiej ?
- Tak, chyba tak - Eliot wstał, pocałował mnie w policzek i chciał juz powiedzieć Dobranoc, ale mu przerwałam.
- Zostaniesz ze mną ? Nie chce żeby to znowu mi się przyśniło
- Jasne
< Eliot ? >

Od Eliot'a-cd Sary-do Sary


Założyłem Wanilii głowie i na nią wsiadlem
-Sara pośpiesz. się plis
-Jusz . Dobra jedziemy.
- To gdzie jedziemy.
- Nad jezioro.
-Oki nie zapomnij rozstepowac Bajera.
-oki
Występowaliśmy konie i ruszyliśmy kłos przed las.
- Wiesz co. Zapisuje Waniliie na konkurs skoków.
-To fajnie.
Dojechaliamy do jeziora na samym środku była malabwysepka .
-Eli jak myślisz uda nam się tam dojść.
- Tobie może tak ale ją mam kucyka
- no racja.
I zachowała. Polecaliśmy chwilę na łące i wtedy się zapytałem.
- Może to trochę pochopne. Ale czy została va moja dziewczyna.
( no sara)

Od Sary-cd Eliot'a-do Eliot'a


- Nieważne - po czym zaplotłam Bayerowi warkoczyki, zastosowałam metodę T-Touch, by rozluźnił swoje mięśnie ( wciąż był zestresowany po wypadku, lecz było już lepiej) i wyszłam z boksu, by napełnić poidło. Cały czas czułam jak Eliot wpatruje się we mnie.
- Przestaniesz tak się na mnie patrzeć i pójdziesz zrobić coś pożytecznego ? - Na te słowa Eliot nawet nie drgnął, podszedł do mnie i powiedział.
- Sara, ja wiem, że to tak wyglądało, ale naprawdę chciałem tylko pomóc, proszę uwierz mi.
- Eliot...
- Przechodziliśmy to już kilka razy, te kłótnie nie wróżą niczego dobrego - po tych słowach przed oczami pojawił mi się wypadek Bayera.
- No dobra Eliot, jeszcze jedna szansa, ale jej nie zmarnuj .
 - Dzieki, a co chciałaś mi wcześniej powiedzieć ?
- Że z Bayerem wszystko w porządku i możemy się wybrać na przejażdżkę .
- Świetny pomysł, chodź przygotujemy konie.
< Eliot ? >

Eliot'a-cd Sary-do Sary


Posłem sprawdzić co tam u Sary .i Bajera
- I jak tam bajer .
-Na początku o dembie doskoczył ale jest już ok.
- To źle że doskoczył . Morze sprawdzimy czy ne utyka
- ok To. To ją idę po łoże a ty zostan z Bajerem .
Po powrocie dary sprawdziliśmy . Bajera i nie utykał .
- Idę po Waniliie . Zaraz wracam.
Zostawiliśmy konie i musieliśmy na trawie.
-Sara Sory że wtedy się uśmiechem. Powinienem odziećd razu ci powbędzie
-Nie to ją przepraszam. Mogłam sue domyślić.
Obozem ją mocno a ona mnie pocałował

(Sara)

Od ELiot'a-cd Navy-do Sary


Podeszlem do nowej i pomogę jej wstać.
-Wstaw konia do boksu i choć do pielęgniarki.
-Kręci mi sue q głowie.
-Dobra stan tu zaras wrócę.
-OKEJ
Prowadziłem jej konia i wziąłem nowa pod pache . Kiedy szliśmy do pielegniarki spotkaliśmy Sare . Wyglądał jak by chciała mi coś powiedzieć. Prowadziłem ją i posłem do sary. Była u Bajera.
-Co jest.
-Obsciskieales się z tamtą.
-Wcale że nie.
- No to co z nią roviles
- Odprowadzał do pielegniarki bo spadła z konia i sięsię wallace o głowę
- Acha
- A co ry mi wtedy chciałaś powiedzięc

Od Sary-cd Rosalie-do Eliot'a


- Sara ? - słyszałam jak woła mnie Rosalie, już chciałam wskoczyć na najbliższego konia który stał koło mnie ( Wojak) lecz przypomniałam sobie co stało się ostatnim razem.
- Sara znalazłam cię , musisz porozmawiać z weterynarzem
- Nie !
- Proszę
- No dobra
Kiedy szłam do weterynarza Bayer pasł sie spokojnie jakby nic się nie stało, wszyscy w około się śmiali, podbiegłam do nich i zaczęłam krzyczeć.
- Jak wy możecie się śmiać w takiej sytuacji ?!
- Sara, bo... -Eliot z uśmiechem na twarzy mówił do mnie
- Nie odzywaj się do mnie, ja tu się załamuje a ty się uśmiechasz
- Sara posłuchaj ! - Krzyknął John. Uciszyłam się i popatrzyłam na nich.
- Sara - zaczęła Vaness - to nieporozumienie...- Już otwierałam buzię lecz Eliot mnie uciszył.
- To nie są papiery Bayera, dlatego się uśmiechamy, czytając papiery zauważyłam, że nie są one z tego roku tylko z przed 2 lat. Koń miał tak samo na imię, stąd ta pomyłka.
- Czyli ? Czyli Bayer będzie żył ? A co mu jest ?
- Bayer ma stłuczoną kość, codziennie miał robione okłady i sie polepszyło, od jutra mozesz popracować z nim na lonży razem z galopem, a jeśli nie bedzie utykał spokojnie mozesz na niego wsiąść.
- Och Bayer - Chciałam przytulić konia lecz on odskoczył, wszyscy zdążyli już pójść. Rozglądnęłam się nikogo nie było, usiadłam pod ogrodzeniem i zaczęłam płakać. Nagle coś mnie szturchnęło
- Eliot przestań ! - Nikt się nie odezwał
- Eliot ! - I wtedy poczułam na plecach ciepły oddech. To był Bayer
Wstałam i go pogłaskałam.

< Eliot ? >

Od Navy-do Eliot'a

Wyszłam ze samochodu rozprostować kości,
Zobaczyłam piękną doline, jechałam wraz z przyjacielem mojej zmarłej matki.
- Navy ! - Musimy jechać - powiedział Jon
- Już idę
Znów znalazłam w samochodzie, otworzyłam okno i oparłam się o dzwi.
Pamiętam tylko zapach kwiatów, powiew wiatru.
Droga była długa więc połóżyłam się spać.
- Wstawaj - Dojechaliśmy
- Już ! - powiedziałam rodośnie i wyszłam z auta
Jon wyją Nadzieję z przyczepy, klacz zaczeła się rzucać.
- Dziękuje Ci - Niedługo się zobaczymy - przytuliłam mocno mężczyzne
Zabrałam walizkę w rekę i zabrałam Nadzieję do stadniny.
~~ 20 minut później~~
Przebrałam się i ruszyłam pojeździć na koniu.
Zabrałam ją do zagrody, robiłyśmy kółka.
Nagle zauważyłam chłopaka pracującego w stadninie.
Nadzieja staneła dęba i zwaliła mnie z grzbietu.
Walnełam głową w płot, byłam tak głupia że nie nałożyłam kasku.
Chłopak szybko przeskoczył przez zagrode.
- Nic ci nie jest ?! - spytał
- Ni.....nie - jąkałam się
Złapałam się za głowe, po ręku spłyneła mi krew.
Nadzieja była wciąż nie spokojna.
- Chodz zaprowadzę Cię do pielęgniarki - pomógł mi wstać
- Nie dziękuje - powiedziałam cicho

Eliot??????

Oto Navy!



Imię: Navy (czyt. Nejwi)
Nazwisko: Carter
Pseudonim:  Nava
Płeć: Dziewczyna
Wiek: 16 lat
Praca: Stajenna
Coś o sobie:  Urodziła się w stajni jej matka umarła po porodzie,
ojca nie zna. Od tamtej pory opiekowała się końmi na farmie wójostwa. Kocha Avicii.
Cechy charakteru: Nieśmiała, ofiarna, opiekuńcza, zamknięta w sobie,
zabawna, dąży do swego, przyjacielska, najpierw myśli potem robi,
czasem wredna, nie jest nachalna
Zauroczenie: Ktoś się jej podoba ale i tak nie ma u niego szans.
Chłopak: szuka ale nie nachalnie
Pieniądze: 9 000
Koń:  Nadzieja
Osoba Prowadząca: AnastaseQ

Od Eliot'a-cd Sary-do Sary


- raczej do konca sie nie amieni.
- a to dla czego.
- przed tym jak ja dostalem. Była u takiego bana ktory bil ja batem.
Robilo to wielki chalas i zostalo w jej psychice. Ona nie ucieka jak sie do kogos przyzwyczaji.
- Dobra pa.
- pa
Poszłem do Wanilii żeby na niej pojeżdzic. Wyciągnołem ją z boksu i poszłem na padok. Chwile z nia poskakałem i zostawilem ja na pastwisku, żeby se pojadła. Zobaczyłem wtedy że bajer przyjechał odd weterynaza. Poszłem do Sary.Zapukałem
-Sara to ja moge.
-Wejć.
- I jak się czujesz.
_ Lepiej. Po co pszyszłeś.
- Coś ci powiedzieć.
- Co akiego.
-Przywieżki bajera, kiedy ja skakałem na wanilli.

Od Rosalie-cd Sary-do Sary

- Co?! Bayer?! Gdzie?!- mówiąc to Sara szybko wstała, ubrała się i zbiegła ze mną na dół. Stał tam weterynarz i rozmawiał z Vaness. Obok w przyczepie dla koni stał Bayer. Chociaż trudno powiedzieć że stał. Sara podbiegła do weterynarza i Vaness.
- I co z Bayerem? Przeżyje? Nic mu nie jest?
- Niestety. Ma poważnie złamaną nogę. Jednak ja nie uda nam się go uratować, trzeba będzie go uśpić. - odpowiedzial weterynarz.
- Co?! Uśpić?! - Sara wykrzyknęła te słowa i pobiegła gdzieś.
- Ona bardzo to przeżywa. Zna się z Bayerem od młodości. - powiedziała Vaness. Ja w tym czasie pobiegłam szukać Sary.

Sara???

Od Vaness-do Eliot'a

Wstałam około szóstej. Nie umiałam usnąć. Ubrałam się i wyszłam na podwórko. Otworzyłam specjalną bramę, aby Calista mogła wyjść i poszłam po Wanilię.
Wyprowadziłam klacz po mału i po woli, aby się nie denerwowała. Weszłam z nią na padok i puściłam ją aby nie była ciągle przy mnie. Potrzebowała więcej spokoju. Na łące obok moja kara klacz ciągle rżała. Wanilia robiła się niespokojna. Uklękłam przed nią i wyciągnęłam rękę na której miałam plasterek jabłka. Spowolniłam oddech i czekałam. Cobka("Cobka" xD) nerwowo chodziła w kółko. Minęło około 10 minut. Stanęła naprzeciw mnie i lekko zniżyła głowę. Obwąchała mi rękę i zwinnym ruchem wzięła przysmak.
-Lubisz jeść?-spytałam unosząc brew. Wyciągnęłam chrupki dla koni o smaku marchewki i położyłam kilka na dłoni. Klacz popatrzyła na mnie i wzięła chrupki. Zauważyłam też że Calista przestała rżeć. Uniosłam lekko prawą rękę i pogłaskałam Wanilię po pysku. Zaczęłam lekko wstawać nadal głaszcząc klacz. Spojrzałam w jej oczy i zaczęłam mówić coś szeptem. Klacz była już spokojna. Zauważyłam też że moja klacz bardzo dziwnie na nas patrzy. Jakby była zazdrosna.  Postanowiłam sprawdzić czy mój "trening
" z Wanilią przyniósł skutki. Zaczęłam klaskać bardzo głośno. Na razie nic się nie działo. Była spokojna.
-Dobra klacz-powiedziałam i zaczęłam ją głaskać po głowie. Otworzyłam bramę i chwyciłam ją za kantar. Zaprowadziłam ją do stajni. Starałam się opanować gdyż moja prawa noga ciągle utykała. Nie dawałąm rady już tak chodzić jak przedtem.
Odstawiłam Wanilię do boksu i dałam jej marchewkę. Wyszłam z stajni i poszłam do pokoju Eliota. Akurat, była już 9:00. Zapukałam i usłysząłam głos:
-Proszę-otworzyłam lekko drzwi. Na łóżku siedział Eliot.
-Nie chcę przeszkadzać czy coś, ale chciałam ci powiedzieć że z Wanilią już lepiej. Za kilka dni powinno być po wszytskim.-usmiechnełam się bladu starając się nie myśleć o Caliscie.

Eliot???