czwartek, 8 maja 2014

Od vanessy-cd Sary-do Eliot'a/John'a

Wróciłam z Calistą do satdniny. Sara była na padoku.
-Nic mu nie jes?-spytałam
-Jeszcze nie wiem. Właśnie go badają.-powiedziała.-Może zostaniesz?
-Nie dzięki. On ma już ciebie. Ja lepiej się oddalę-powiedziałam i zawróciłam klacz
-Nic ci nie jest?
-Nie-powiedziałam i zaczęłam galopować w las. Usiadłam pod niskim drzewem. Usłyszałam stukot kopyt. Ktoś osłaniał liście. To był John.
-Co chcesz?-spytałam
-Chciałem cię znaleźć wczoraj ale nie było cię.
-Czyli coś ode mnichciałeś?-spytałam
-A jak myślisz-usiadł koło mnie
-Myślę że tak.. Więc co?-spytałam w tej samej chwili odebrałam sms'a od Sary, że Eliot po prostu zasłabł.
-Chyba pójdę-powiedziałam i spuściłam głowę

Eliot/ John???
Niech któryś z was dokońćzy

Od Sary-cd Eliot'a-do Vaness



Byliśmy dosyć daleko od reszty, zaczęłam wołać - Pomóżcie mi ! - wszyscy sie odwrócili i przygalopowali co się stało ? - Nie wiem,Wanilia nagle upadła, a no... Eliot stracił przytomność - Zadzwonię po weta - powiedziała Vanessa - Weż Eliota na Bayera, Calistia jest zmęczona, a bayer chba jest najszybszy ze wszystkich tu koni - powiedział John Pomogli mi " wsadzić Eliota na konia, wsiadłam na niego i pocwałowałam do domu, zachilę Eliot się ocknął - Co ? ja... - Jedziesz na Bayerze - Ale ?- Trzymaj się lepiej, dłużej nie dam rady kierować Bayera samymi łydkami
Dojechalismy do stajni
zaprowadziłam Eliota do pielegniarki i wróciłam do Bayera
jego ciało całe drżało
Cikeł z niego pot, a z nosa kapała mu krew
wzięłam ręcznik i go wytarłam potem umyłam go w zimnej wodzie
i zaprowadziłam na pastwisko
< Vaness ? >

Od Eliot'a-cd Sary-do Sary


Plusem w Sare. Ta się zadziała chcuala mbie płynąć i się zorientowała że do wody nie dobiega. Zaczęliśmy się śmiać
-to co robimy
- wiem w wodzie do około pochodzimy
-ok
Zaczęliśmy gadać, kiedy doszliśmy kawelek Waniliia hańby sue chciała położyć ale jej nie pozwoliłem
-Widziralas to
-Nim to niepokojące wracamy
-Ok
I wtedy Waniliia się prZewróciła a ją zemdlalem

środa, 7 maja 2014

Od Sary-cd Eliot'a-do Eliot'a


- obiecałam ze pojedziemy na przejażdżkę .
-a no tak. To chodźmy
poszliśmy do stajni ( ja, Rosalie , Eliot i vaness)
- hmm.. może wezmę juz dziś Bayera ? Rany się już prawie zagoily.  Pojadę na oklep.
Gdy wszyscy byliśmy gotowi zapytałam :
- to gdziejjedziemy ?
- jest wcześnie . Pojedzmy na plażę.   Jest dosyć daleko, ale to piękne miejsce. - zaproponowała Vaness
- to ka się przeboje w strój kompie low .- wszyscy zrobili to co ja oprócz Vaness.
- ja sobie posiedzę na plaży jak będziemy na miejscu.
Wyruszyliśmy w drogę.  Zabraliśmy kanapki i przekąski dla koni   jechaliśmy tam 2 i pół godziny.
- rzeczywiście pięknie - powiedziała Rosalie
- galopowac ? - zaproponował Eliot
- tak. Kto pierwszy do wody - krzyknęła i Bayer skoczył do dzikiego galopowac.  Podobało mu się to. W jechaliśmy z plusem do zimnej wody, a reszta za mną.  Konie jak i my bawiliśmy się świetnie.  Vaness tez jeździła  z Calisti a po plaży.  Wyglądała na szczęśliwa.
-kto idzie ze mną popływać ? - Zapytałam
- ja - powiedział Eliot i przyszedł do mnie. Pływalni smycz końmi.  Bayer owi bardzo się podobało

Eliot?

Od Eliot'a-cd Sary-do Sary


Kiedy rano posłem di stajni spotkał
m tam Sare
-Saab powódka
-Co gdzie jak co ie stało i gdzie jestem
-w niebie
-Bardzo śmieszne
-w nocy. tu pszyszlas
-Acha choć na śniadanie
Poszliśmy na śniadanie. Akurat dzisaj było natella
-Znacznego
-Smacznegi
-Sara co zrobimy później

Od Sary-cd Eliot'a-do Eliot'a



Po patrzyłam się na Eliota. - pamiętasz ten amulet ? - tak - to nie wiem czy tym mężczyzną nie chodziło właśnie o niego. Tylko dlaczego gonił Bayera ? - może to magiczny koń. Przestań dramatyczna to tylko głupi amulet - ale Eliot. Ja nie zartuje

- tylko żeby Twój koń nie uciekł do magicznej krainy wraz z amuletem

- Eliot! - ja naprawdę nie żartowałem. Zaczęłam płakać, nikt mnie już nie rozumiał, tylko Bayer

Eliot podszedł do mnie i przytulił. - przepraszam - nie przepraszaj może rzeczywiście zwariowana. Wybiegała m z pokoju i skierowała się do stajni. Bayer leżał na słomie. Na szczęście nic mu nie było. Był tylko osłabiony. Położyłam się na nim w tulilam  grzywnę i zasnelam
<Eliot? >.

Od Eliot'a-cd Vanessy-do Sary

Minęło już dojść dużo czasu
- Wracamy. Dziewczny będą się martwić
Kiedy wróciliśmy Sara żucia mi się na szyję i zapytała co zrobimy.
-Niewiem możemy pograć w karty
/Zgoda a w co
-Może w pokera
-Zgoda
-Tylko coś zjemy
-Okej
Poszliśmy coś zjeść i poszliśmy pograć.
-To ją będę szedł spać.
-Dobra ale...
-Ale co

Od Vanessy-cd Eliot'a-do Eliot'a

-To gdzie jedziemy?-spytałam
-Znasz jakieś fajne miejsca?
-Jestem tu od trzech lat. Jane-powiedziałam i zaczęłam kłusować po ścieżkę na szczyt góry oddalonej od nas o 2 kilometry. Zbliżała się już północ. Po chwili Eliot i Wanilia wyrównali się ze mną i Calistą. Wspinaliśmy się pół godziny i byliśmy na szczycie

Eliot???

Od Eliot'a-cd Vanessy-do Vanessy


- O hej Vanessa
-Czejść do ppokoju
-Szkoda.
-A czemu
- Chciałem się z kimś zabrać na przejażdżkę bog Sary nie ma
- Jak chcesz mogę jechać z tobą
Spotkaliśmy konie, a raczej Vanessa ją założyłem tylko uzde i wziąłem palca solowy.
Wtem Vanessa powiedziała

(Vanessa?)

Od Vanessy

Sara pojechała. Zobaczyłam jeszcze co się dzieje z Bayerem i powróciłam do Calisty. Wyprowadziłam ją z boi usiadłam na trawie. Klacz stała przede mną. Patzryłam na nią, a ona spoglądała na mnie. Była spokojna, lecz jej prawdziwe ja było widać w oczach. Była dzika i stworzona do tego by rzyć wolna. Nie tak jak Columb. Mimo, że byli rodzeństwem bardzo się różnili. Odprowadziłam klacz na pastwisko i poszłam w stronę głównego pomieszczenia w stadninie po marchewki. Wpadłam na kogoś


Kto dokończy???

Od Rose-cd Sary-do Sary


Byłam mile zaskoczona bo ktoś w końcu zwrócił na mnie uwagę. Czułam się samotna i niepotrzebna. Teraz jest inaczej. Jest tak jak zawsze. Pojechałam z Sarą do lasu. Nagle Dacota stała się nerwowa. Nagle zobaczyłyśmy z Sarą, jakiegoś ogiera i dwa źrebaki.       - Jakie śliczne maluchy!- zachwyciła się Sara.                   - To są źrebaki Dacoty. A to ich ojciec. Żyją jako dzikie konie, jednak jeżeli spotkają osobę lub coś innego lubianego przez Dacotę, to są przyjazne. Nagle jeden ze źrebaków podszedł do Sary i skubnąłją przjaźnie.   Sara?

Od Sary-cd Vaness-do Rosalie


- pójdźmy moze do Rosalie, ostatnio wyglada na jakąś przygnębioną. Może ją zaniedbaliśmy ?
- Przez te wszystkie sprawy zupelnie zapomniałam o reszcie świata, chodźmy do niej
Poszłyśmy do Rosalie
- Hej pojeździmy razem ? - zaproponowałam Rosalie
- Ale przeież Bayer jest ranny
- To nic, wezmę jakiegoś konia ze stadniny. Myślisz, że mogę Vaness ?
- Tak, ja zostanę tutaj, zajmę się końmi
- Dobra, Vaness mam do ciebie prośbę, zobaczysz czy Bayer ufa innym? Narazie widział tylko mnie.
- Tak jasne, jedźcie już za nim zrobi się ciemno.
Poszłyśmy z Rosalie do stajni, ona wzięła Dacotę, a ja Georga.
Przygotowałyśmy konie i pojechałyśmy do lasu.
< Rosalie ? >

Od Vanessy-cd Sary-do Sary

-Nie wiem. Jakbym ich kiedyś znała, ale mieli te kaptury i nie poznałam. Jakbym miała jakąś traumę przed nimi, a jednak chciała im coś zrobić. Czuję, że to nie są miłe typy-powiedziałłam
-Ciekawe co chcieli zrobić mi i Bayerowi
-Bayer to wartościowy koń jeśli go szukają. Może miał dobrych rodziców? A moze po prostu chcą zarobić.
-Może..
-Nie żeby coś, ale radzę ci nie jeździć na Bayerze przez jakiś dzień lub dwa, aby te rady się zagoiły. Pewnie go bolą.
-Dobry pomysł. Jutro pójdę z nim na lonżę. Zobacze jak się będzie miewać-uśmiechnęła się
-Jest 22:30 co robimy?-spytałam

Sara???

Od Rose

Był wieczór. Czułam się samotna. Vaness bardzo dużo czasu spędza z Sarą, a reszta nie wiem co robi. Jedno jest pewne- nikt nie przejmował sobie mną głowy. Postanowiłam w końcu że pójdę pojeździć na Dacocie. Wsiadłam na nią i pojechałam do lasu. Rozstępowałam ją, a potem pogalopowałyśmy chwilę. Skierowałam Dacotę na przeszkodę której nigdy nie potrafiłam przeskoczyć. Było to szalone jednak nic mnie nie obchodziło. Dacota parę centymetrów przed kłodą wybiła się. Poleciała w powietrze jakby miała skrzydła. Jak wylądowałyśmy poklepałam Daci po szyji. Chwilę pogalopowałyśmy, a potem wróciłyśmy do stajni. Wyczyściłam ją i rozsiodłałam. Poszłam do pokoju. Minęłam po drodze parę osób. Nikt nie powiedział mi "Cześć". Jednak nie zwróciłam na to uwagi. To było normalne.                                                                                Ktoś dokończy?

Od Sary-cd Vanessy-do Vanessy


Pielęgniarka zaszyła mi ranę na głowie. Wstałam i zobaczyłam Vanessę.
Przytuliłam ją po przyjacielsku i powiedziałam
- Bardzo ci dziękuję, nie wiem co ja i Bayer zrobiłabym bez ciebie i Calisti
Nagle się ożywiłam. Bayer, musiałam go zobaczyć .
Pobiegłam do niego, na jego ciele było mnóstwo ran Na pysku, na nogach i na grzbiecie. Przytuliłam go i wzięłam maść z siodlarni by posmarować mu rany.
- Juz prwie skończyłam - powiedziałam spokojnym głosem do Bayera i pocałowałam go w pyszczek
Do stajni przyszła Vaness.
- Słuchaj. Dziwnie patrzyłaś na tych mężczyzn.  Znasz ich  skądś ?
< Vaness?>

Od Vanessy-cd Sary-do Sary

Obudziłam się. Była ósma. Pielęgniarka przyniosła jedzenie, a ja jej podziekowałam. Gdy zjadłam miałam pójść, a raczej pojechać do pokoju doktora. Zaczął mi tłumaczyć jak używać protezy. Była ona niewidoczna. Gdy stawałam bolało, ale po kilku godzinach bez przerwy ćwiczyłam i trochę przestało.
O godzinie 18 wyjechaliśmy do satdniny, a o 19 byliśmy już w domu. Widziałam jak Natasha chowała Calistę. Wysaidłam z samochodu, a Horacy zaparkował samochód.
-Gdzie Sara?-spytałam szybko bo chciałam się z nią przywitać
-Nie wiem-odpowiedziała-Pewnie gdzieś poszła
-Dziękuję, ale daj mi Calistę-powiedziałam. Gdy wszyscy poszli do środka ja pod pozorem zostania i wyczyszczenia klaczy wsiadłam na nią i pogalopowałam w stronę lasu. Widać btło że przed chwilą wróciła bo ciągle dyszała.
-Mósisz dać radę-mówiłam jej do ucha. Wiedziałam, że z Sarą może być nie dobrze. Gdy prosiłam klacz ona pomału przyśpieszała. Czułam jak zimne powietrze masami uderza o mnie. Calista gnała przez drzewa. byliśmy przy jakimś pagórku. Była tam ciężarówka. Wysaidali z niej mężczyźni. Objechałam tak aby mnie nie zauważyli. Na końcu stromej strony górki zoabczyłam Sarę i wstającego Bayerna. Szybko podjechałam do koleżanki i wzięłam ją tym samym jedną ręką trzymając Bayerna. Popatrzyłam na mężczyzn i coś mi ich przypominało. Jabym ich zanlała. Jedank nie teraz to było ważnę. Sara. Dotarłyśmy do stadniny. Elisabeth zajęła się Sarą. Odstawiłam konie i czekałam

Sara???

Od Sary-cd Vaness-do Vaness


ocknelam sie o 6 w stajni nikoo nie bylo, bolala mnie glowa. Chcialam isc doBayera, ale go nie bylo. Nagle wszystko sobie przypomnialam. Do stajni wszedl Eliot.
- Sara nie bylo cie wczoraj na... o moj boze ! Co sie stalo ? Leci cibkreq.
popatrzylam sie na niego, otarlam krew z nosa i rzucilam mu sie na szyje z placzem. Powiedzialam onwszystkim co sie stalo. Wyjelam telegon i zadzqonilam do Vaness.
-halo?
- Vaness to ja.
- sara co sie stalo?
- ktos chcial ukrasc Bayera. Uciekl. Musze go znalezc. Co mam robic ?
- spokojnie. Wez Calistie. Bylankoniem wyscigowym. Jedt najszybsza
- ale..
- jedz. Szukaj go
wsiadlam na Calistie i zaczelam poazukiwania. Szukalam 8 godzin, ale udalo sie. Bayer mial pokaleczone nogi, ale byl caly wzielam go za grzywe i pojechalam do domu. Nagle przede mna zatrzymalansie furgonetka inqysiedlibz niej ci sami mezczyzni. Zaczelam uciekac . Nie wiedzialam gdzie biegne. Nagle Bayer sie potknal i stoczyl sie po gorze,   a ja za nim . Caly czas kurczowo trzymalam sie jego grzywy. Calistia pogalopowala do domu.



Vanesa?


wtorek, 6 maja 2014

Od Vanessy-cd Sary-do Sary

Odłożyłam telefon i poprawiłam poduszkę. Położyłam się i zasnęłam. Przed snem ciągle myślałam o powrocie. Że w końcu znowu będę w domu. Ale będę musiała też załatwić sprawę z Lol'em. Ale to później...
Sen nie trwał długo. Chwilę później znowu czekała mnie operacja. Była 21. Doktor sprawdzał jakąś tabliczkę.
-Już wstałaś?
-Tak-powiedziałam cicho.
-Jutro wieczorem będziesz w domu.-uśmiechnął się
-Dziękuję. Tak sie cieszę!-powiedziałąm do niego. Chwilę jeszcze mi opowiadał o protezie po czym wyszedł. Zasnęłam. Obudziłam się dopiero rano


Sara???

Od Sary-cd Vanessy-do Vanessy


Czyscilam wlasnie Calistie ivdostalam sma od Vanesa.
- " hej. Calistia tadzi sobie swieynie. A ty? "
- " jest ok"
- "to chybadobrze. Kiedy wracasz? Wszyscy za toba tesknimy , a najbardzie Calistia. Wlasnie ja czyszcze."
- " moze jutro, to swietnie. Ucaluj ja ode mnie"
-" gotowe. Wracaj szybko :) "

 Skonczylam czyscic klacz i wyprowadzilam ja z boksu. Zaczelam ja lonzowac by ni stracila formy. Zaczelo robic sie ciemno, a chcialamnjeszcze pojezdzic na Bayerze. Zaproqadzilam Calistie do boksu. Nagle ualyszalam jak upadaja wiadra. Odwrocilam sie nikogo nie bylo  wzielam lopate  i poszlam.w strone boksu Bayera. Nagle cos swianelo mi nad glowoa. Odwrucilam sie. Stal tam mezczyzna w kominiarce. Uderzylam go lopata. Upadl na ziemie. Wskoczylam na Bayera i chcialam uciekac, ale ktos sciagnal mnie z niego, a moj ogier pocwalowal ze stajni niewiadomo gdzie. Widzialam tulkobzarys dwoch mezczyzn wybuwgajavych za nim.

Vaness?

Od Vaness-cd Sary-do Sary

Nie wiedziałam co się dzieje. Zapadłam w sen. Gdy się obudziłam cała noga mnie piekła i bolała. Odkryłam kołdrę. Zamiast kawałku kolana widziałam mechaniczną protezę.
-Co się satło?
-Trwało to kilka dni, ale już jutro wychodzisz. Jeszcze dzisiaj dostaniesz nową protezę
-Jaką?
-Postaraliśmy się o to aby nie była widoczna.-uśmeichnął się doktor-Teraz wypoczywaj-powiedział i wyszedł. Wzięłam telefon leżący na stroliku obok i napisałam sms'a do Sary
"Jak tam"

Sara???

Od Sary-cd Vaness-do Vaness


- sara ?!
- wszystko juz wiem. Tak bedxie dla ciebie lepiej. Rozmawialam z panem Horacym. Nie uspia Calisti.
- nie pozwolilabym zeby to zrobili, ale dziekuje za te informacje.
panie doktorze czy bede mogla jezdzic konno?
- mozliwe, ale bedziesz nusiala przejsc przez wiele operacji i rehabilitacji.
- wszyatko byle bym mogla wsiasc jeszcze na Calisitie.
- sara?
-tak?
- zaopiekuj sie bie, ale prosze nigdy wiecej nie uzywaj tych olejkow.
-   dobrze  wyrzuce he od razu gdy wroce do stadniny. Zaopiekuje sie nia tak jak Bayerem.
- dziekuje
Vaness zniknela w drzwiach, zabrano ja na opieracje.

Vaness?

Od Vaness-cd Sary-do Sary

-Prędzej znowu będę chciała się zabić-powiedziałam twardym głosem ze łzami w oczach. Horacy nie wiedział co powiedzieć. Dla mojej klaczy zrobiłabym wszystko. Była dla mnie najważniejsza na świcie. Ne pozwolę żeby ją uśpiono. W końcu Przyjechałą karetka. Zabrali mnie. Sara pojechała ze mną. Nie wiem co działo w szpitalu. Przywieziono mnie wózkiem do jakiegoś pokoju.
-Bardzo mi przykro-zaczął jakiś lekarz
-O co panu chodzi? Co się dzieje?!
-Będziemy musiely pozbyć się części pani kolana i wszczepić protezę.
-Co?!-powiedziałąm. Na ten krzyk do sali weszła Sara


Sara???

Od Sary-cd Vaness-do Vaness


-Vaness ?  Prosze pana co sie dzieje ?
- nie mamy czasu na myslenie. Zadzwon po karetke.
- ale ona byla w szpitalu. Uciekla z niego
- co ?
- nie moge chodzic ! Ppmozcie mi
- to wszystkobprzez  te klacz. Koniecznie trzeba ja uspic
- nie ! - krzyknelam rownoczesnie z Vanessa.
- to nie tak. Ta klacz jest grzeczna, miala uraz powypadkowy, ale Vaness ja uzdrowila.
- ale...
- sara mowi prawde. Nie uspie jej nigdy!

Vaness?

Od Vaness-cd Sary-do Sary

Czułam jakbym płonęłam od środka. Ne wiedziałam co się dzieje. Obudziłam się. Była późna noc. Przy mnie siedziała jakaś pielęgniarka.
-Co się dzieje?
-Prawie umarłaś. Na dodatek jeśli będziesz teraz chodzić mozesz stracić nogę-powiedziała- Powinnaś zostać sam i wszystko przwmyśleć-powiedziała i wyszła.
Byłam w ubaniu. Wstałam z łóżka lekko się chwiejąc. Otworzyłam okno. To tylko pierwsze piętro-pomyślałam. Zeskoczyłam upadając. Noga" nie działała". Wstałam i szybko zwróciłam się w stronę stajni. Po drodze myślałam o wszystkim. Otworzyłam medalik który miałam na szyi. (nadal szłam)
-Miałam rację mamo..to działa. Koń czuje strach gdy nie może być wolny. Ona wróciła i pomogła mi. Była już sobą. Była wyleczona. Ale, skoro tam czuła się szczęśliwa to chyba oznacza, że tutaj nie będzie.-zawiesiłam głowę nadal idąc. Na horyzoncie malowało się słońce. Pewnie się zorientowali że mnie nie ma. Jednak to mnie nie interesowało. Byłam już w stadninie. Otworzyłam boks na zewnątrz. Z niego wyszła moja klacz..Calista. Podeszła do mnie i jakby przytuliła. Czułam jakby przez nią przemawiała nie tylko sama ona, ale i moja matka. Spojrzałam na nogi klaczy. Zniżyłam się i zaczęłam oglądać głębokie blizny. Klacz zniżyła głowę i spojrzała na mnie. Jej oczy pięknie lśniły. Jednak kiedy patzryłam teraz na nią widzialam Columba i mnie. Nasz kolega podaje mu cukier. Czuć było coś jakby uspokającego. Rusza wyścig. Nagle koń staje. Nie umie ustać. Jest spokojny. Kładzie się. Nie potrafi wstać. Jest za słaby. potem widzę tylko czerń.
Przytuliłam się do klaczy.
-Ciesze się że mi zaufałaś-powiedziałam szeptem do niej.- Że dałas się mi wyleczyć. Chciaż nie myślałam, że zrobisz to wtedy kiedy będę chciała się zabić.-uśmeichnęłam się blado po czym upadłam. Nie potrafiłam wstać. Nie mogłam poruszać prawą nogą. Calista zaczęła stawać dęba. Pobiegłą gdzieć. Przybiegła pan Horacy. Klacz stała z boku.

Sara???

Od Sary-cd Vaness-do Vaness


zobaczyłam Johna który szedł po wojska.
- John zaczekaj. Pojedziesz ze mną poszukać Vaness ?  Nie wiem co się stało. Jeśli klacz do mnie podeszła i dała wszystkie znaki powinno być dobrze.
- jasne
- poszłam po Bayera i wzięłam kilka olejków do kieszeni.
- John wsiada na Bayera nie ma sensu byś szedł na piechotę.
John wszedł na niego i pogalopowalisnyvdo wojska.  Chłopak przesiadłem się na niego i pojechalismy szukać Vaness.
- popatrz. Krew. To chyba źle,   szybko
Cwalowalisny, szukaliśmy Bez skutku,  ale udało się.  Znaleźliśmy Vaness leżąca na trawie, a obok niej klacz. Zeszłym z Bayera,  podeszłam do klaczy a John zadzwonil po karetkę.  Wyjęła z kieszeni kilka olejków na uspokojenie zaczęłam przykładać je do nosa klaczy na jeden z zapachów klacz podniosła głowę.  Podobał jej się ten olejek. Wyslalam kilka kropli na jabłko u dałam jej do zjedzenia. Potem war łam go w nozdrza. Za uszami i na nogach.
- mam nadzieje, ze zadziała
zachwilenptzyjechala karetka i zabrała Vaness .
- co my teraz zrobimy?
- pojedziemy na niej do domu
- to klacz Vaness
- musisz to zrobić.  Czytałem książki twojej babci. Spróbuj
- dobra ale ani słowa nikomu. Weź Bayera ze sobą
zbliżyła się do klaczy. Nie znałam jej . Spróbowałam jej dotknąć
- chyba olejek juz działa
klacz dala się pogłaskać.  Zrobiłam jej masaż T-Touch i zaryzykować am.
- no dobra
dYbkimnruchwm wsiadłem na klacz . Zaczęła się niepokoić.  Znów zrobiłam jej masaż lecz teraz na grzbiecie.  Zaczęłam mówić do niej czułym głosem i dałam jej mietuski
- udało się.  Jedziemy
Ruszyła do stan i. Udało mi się dojechać bez problemów.  Wypuściła ja na padok


Vaness ?

Vanessy-cd Sary-do Sary

Wstałam i oparłam się o ścianę. Zobaczyłam że Calista dziwnie patrz na Sarę. Jak tym swoim wzrokiem w czasie wypadiku. Takim zimnym i nieczułym. Prosiłam żeby to się nie stało. Szybko podbiegłam i chwyciłam Sarę upadając na bok. Calista zanim to zorbiłam satnęła dęba.  Pomyślałam o jedynym sposobie. Zobaczyłam Wojaka. Wskoczyłam na niego i zagnałam Calistę na pusty obszar gdzie nie było ludzi. Kilkanaście kilometrów do jakichś ludzi. Zadzwoniłam do john'a i powiedziałam mu gdzie przywiązałam Wojaka. Zajęłam się zapędzaniem Calisty dalej. Przystanęłam przy drzewie. Nie mogłam utrzymać się na nodze.Oparłam się o drzewo. Patrzyłam jak Calista wierzga. Bałam się, że coś się satnie. Nastawał już wieczór. Księzyć wznosił się na górę po niebie. Zaczęłam mówić coś jakby do siebie, ale tak na prawdę do Calisty.
-Znajdą cię za kilka dni. Nie udało mi się. Tak jak z Columbem-zaczęłam płakać.- Przepraszam cię za twojego b. To moja wina, że go uśpili. Teraz uśpią i ciebie. Ale jesli umrzemy. To razem.-wyciągnęłam z kieszeni kilka tabletek w woreczku które kupiłam od "Lol'a" Gdy je wyjmowałam ręce mi drżały, ale nie zniosę tego gdy Claista odejdzie. Wzięłam i połknęłam wszystkie 3 tabletki. Po kilku minutach było mi słacbo. Zemdlałam. Czułam jakby ktoś mnie postrzelił. Potem jakby zadawał ciosy norzem. Cął się pociłam. Coś mnie obudziło. Coś mokrego na twarzy. Otworzyłam oczy. Nic nie wiedziałam. Wszystko było zamazane. Calista stała obok mnie.
-Musisz uciekać.-zaczełam słabo-dalej-mówiłam. Jednak klacz nie ruszała się z miejsca. Wstałam. Nie czułam prawej nogi. Wyciągnęłam rękę. Wyczułam mokre chrapy mej przyjaciółki. Chwyciłam ją za grzywę i wsiadłam(jakoś tak). Ruszyła. Nie wiedziałam gdzie idzie. Zaczęłam kaszleć. Gdy zasłaniałam usta. Zobaczyłam, że cale ręce mam z krwi. Plułam krwią. Krw lała mi się z nosa ust i uszu. Zaczynał sie koniec.


Sara???

Od Sary-cd Vanessy-do Vanessy


- nie płacz.  Czy chodzi o jakąś przyjaciółkę ?
-tak
- o taką najprawdziwsza, której nigdy nie opuscisz ?
- tak. Tu chodzi o mnie i Caliste
- co się stało?
- miałam na niej poważny wypadek. Od tego czasu zrobiła sie dzika i nieufna.  Weterynarz ma ja uśpić.
-co?! Nie może tego zrobić.  Wiesz moja babcia była zaklinacz ka koni. Używała tylko metod naturalnych i olejków eterycznych. Wzięłam kilka z domu. Wszyscy mówią, że jestem taka jak ona i odziedziczyłanniej talent. Mogłabym spróbować kilka takich metod
- naprawdę?
- tak. Mogę zacząć od razu
- okej
Vaness przeprowadziła konia
- okej spróbuję ja wylązowac.
- przyniosę. ..
- nie. Nic nie przynosi
Kazałam calisti galopowac.  Nie pozwalałam jej się zatrzymać.  Czekałam na znak. I je dostrzegam. Klacz odwróciła do mnie ucho a potem zaczęła ruszać paskiem jakby coś przeżywała. Od wróciłam się do niej tyłem a klacz do mnie podeszła.  Vaness cały czas obserwowała moje ruchy.
- to budowanie więzi.  Ja to robie tak
- nie znałam tego sposobu

Vaness ?

Od Vanessy-cd Sary-do Sary

-Słyszałam, że coś się dzieje-zaczeła Sara
-No ja też. W końcu paliło się u ciebie-powiedziałam żartobliwie
-Nie chodzi mi o to. Ostatnio źle z tobą. Tak samo na moich urodzinach.
Zaczełam mówić zagadką:
-Wiesz czasami sa dwa ciała z połową duszy kazde. Gdy się łączą są idealne. Ale gdy coś się satnie. Lina bezpieczeństwa puszcza, a wtedy jedna dusza na zawsze idzie spać. Druga już do końca zostaje załamana-powiedziałam i zaczełam płakać. Już jutro to samo stanie się ze mną.

Sara???

Od Sary-cd Eliot'a-do Vanessy


Zaniósł wszystko na górę i poszłam na śniadanie.  Byłam nie wyspany.
-hej, co się stało w nocy ? - zapytała Rosalie
- musiałam pojechać do dziadka po jakieś dokumenty Bayera
-aha
Teraz do sali weszła Vaness.
- hej. Szłam do ciebie w nocy...
-wiem. Wszystko dobrze
-to się ciesze.
Po śniadaniu poszłam do Bayera,  weszłam do jego boksu, usiadłam na słowie,  a on podszedł do mnie i zaczął szturchac.
Mówiłam coś do niego, potem zasnęła oparta o ścianę boksu.
- Sara! Pójdę po pielęgniarkę
- co ?  Nie. Ja tylko zasnęła, jestem zdrowa.
- juz się wystraszył - powiedział Eliot i mnie pocałował.
Do stajni weszła Vaness i zaczęliśmy rozmawiać o naszych problemach. W między czasie Eliot poszedł po skakać z z wanilia.

Vaness?

Od Eliot'a-cd Sary-do Sary


-Wiesz co martwie sie o twojego dziadka
- Ja tesz
Przytulilem ja mocno bo zaczela plakac
-a co jak mu sie cos stanie
- to do niego przyedziemy
-na pewno
-na 100%
-okej
wrocilismy do stadniny byla akorat pora sniadania
- dzieki john
-nie ma sprawy
poszlismy
- zmykaj na gore odniesc dokumenty i cghoc na sniadanie czekam w stoluwce

Od Sary-cd Eliot'a-do Eliot'a


- co to ? - Zapytał Eliot, kiedy otworzyliśmy skrzynkę.
- to są papiery wszystkich koni, które były w tej stajni. Nie widzę nigdzie papierów Bayer a.  A to co?
- to chyba talizman
- hmmm... nigdy go nie widziałam
- znalazłem ! - w stajni rozległ się krzyk i dziadek podał mi dokumenty
- dziękuję dziadku, już miałam się załamać.  Ale wiemy,  że ten kto tu był czegoś szukał. - schowała talizman do kieszeni i wyszłam ze stajni.
- dziadku nie możesz tu zostać.  Boje się o ciebie. Pojedziesz z nami do pensjonatu.
- nie, zostane tutaj .. Nie długo kupie ziemię. Ta juz na nic się nie nada
-no dobrze.
wsiadlismy do samochodu i pojechaliśmy do stadniny.
Eliot?

Od Eliot'a-cd Sary-do Sary


Posłem jej pomoc.
-A czego szukamy.
-Papierów Bajera.
-Niech twój dziadek sprawdzi w domu moż
e tam św a my poszukamy tutaj
-Ok . Dziadkubposzukaj w domu.
-ok skonko
-Czyje są te medale-Zapytałem
-Mojej babci.
-Acha. To ją poszukamy tu a ry tam
-Ok kotku
Po paru minuta znalazłem jakąś skrztneczke
-Choć zobacz coś znalazłem.

Od Sary-cd Eliot'a-do Eliota


- Dobrze się czujesz ? - zapytał się Eliot patrząc na mnie ze współczuciem
- Tak, już mi przeszło
- Czekaj, czekaj. Kiedy jechaliśmy konno i spadłaś z Bayera mówiłaś cos o ogniu, a teraz przeczytałaś, ze stajnia twojego dziadka się spaliła. Jesteś jasnowidzem ?
- Nie, no co ty, to zbieg okoliczności. Zawsze myślałam, że odziedziczyłam zdolności zaklinania koni tak jak babcia, ale jeszcze się
 nie przekonałam.
- To tu Sara ? - odezwał się John, który zatrzymał auto.
- Tak ! To tutaj - wyskoczyłam z pojazdu i pobiegłam do dziadka.
- Dziadku !
- Sara? - zapytał i przytulił się do mnie
- Co się stało ?
- Nie wiem, ktoś podpalił stajnię w nocy, ale to absurd, w niej nie było wartościowych... - Tu zatrzymał się, popatrzyliśmy się na siebie i ruszyliśmy w strone spalonej stajni.
- Dziadku gdzie babcia trzymała papiery ?
- W gabinecie pod stajnią, ale schody chyba się zawaliły.
Znaleźliśmy otwór w podłodze w jednej z siodlarni.
- Masz drabinę ?
- Tak stoi za domem już niosę.
Zachwiljkę dziadek przyszedł z drabiną i postawił ja tak bym mogła zejść do gabinetu.
- Znalazłas cos ?
- Tak, olejki eteryczne dla koni, odznaki babci, dyplomy i..., i nie mogę znaleźć papierów Bayera, które tu zostały.
- Poprzegladaj książki bbci są na półce
- raczej były ktoś je poprzewracał
Pobiegłam po Eliota by pomógł mi szukać papierów Bayera, które były bardzo ważne, bym mogła startować z nim na zawodach i robić wilele innych rzeczy, jesli ktoś je ukradł, jego nastepnym celem jest kradzież Bayera.
< Eliot ?>

poniedziałek, 5 maja 2014

Od Eliot'a-cd Sary-do Sary


Nagle usłyszałem płacz z pokoju sary. Po drodze spotkałem Vanessa
- Ic spać ją się nią
-Ok dobranoc
-Brano
Seszlem do pokoju Sary
- Co się stało
- Stajnia mojego dziadka spłonęła
-Czyli zelki nie pomogą. Pojedziemy tam poczekaj
-Ale teraz
-No tak
Posłem po Johna
- Część spryt że przeszkadam
- Nic się nie stało. O co chodzi
-Z Sara potrzebujemy podwyżki
7A gdzie
- Do stajni jej dziadka
-A co się stało
- Spaliła się
Oki za 15 min przy samochodzie.
Posłem do sary za 10 min jusz czekaliśmy na Johna.

(Sara)

Od Sary-cd Eliot'a-do- Eliot'a


- Nie wiem, naprawdę nie wiem - znów zachwiałam sie na nogach, Eliot mnie złapał i zaprowadził do pokoju.
- Przyniosę ci herbatę, a ty się połóż.
Za chwilę Eliot wrócił z gorącym napojem.
- Nie przeszkadzam ci, prześpij sie, może poczujesz sie lepiej - pocałował mnie w czoło i wyszedł. Nie mogłam spać, ale strasznie bolała mnie głowa, zrobiłam sobie zimny okład i odpaliłam laptopa. Zaczęłam szperać po stronkach internetowych i pisałam ze znajomymi. Nagle zauważyłam wileki napis na jednej ze stronek. " Po południu zapaliła sie mała stajni..." Nie mogłam uwierzyć własnym oczom, weszłam w link i zaczęłam czytać.
- Co ?! - To była stajnia na ranczu dziadka
- Nieee !! - zaczęłam płakać
< Eliot ? >

Od Eliot'a-cd Sary-do Sary


-Pójdziemy pieszo. Boli cię głową.
-Trochę.
-Co się stało że się przechylilas
-Zobaczyłam że stadnina płonie i nagle bajer stanów dęba.
-Przewidziała ci się.
Byliśmy jusz w stadnina
-Sprzyja się o płot zaraz wrócę tylko odprowadza konie
-Ok
Wróciłem po Sare wziąłem ją pod pache i zabrałem do pielegniarki.
                           *** po 15 minutach ***
- I co ci jest.
-pani kazała mi leżeć w łóżku bo mam przewidzenia
-ale przez co one

Od Sary-cd Eliot'a-do Eliot'a


- Jasne, że się podoba - zaśmiałam się i popatrzyłam na Eliota, uśmiechnął się.
- Galopujemy ?
- Tak
Nasz galop przeszedł w końcu w cwał, nie chciałam męczyć za długo Bayera więc przeszłam do galopu.
- Co jest ?
- Nic, nie chce żeby Bayer się przemęczał po nocy troszke kuleje, ale potem jest okej.
- Aha
Odjechaliśmy dosyć daleko od naszej stadniny, zobaczyliśmy po drodze stajnie. Nagle z nieznanego powodu budynek zaczął się palić, Bayer stanął dęba i spadłam, Wanilia stała jak gdyby nigdy nic.
- Sara ! Sara! Sara obudź się! - Usłyszałam krzyki Eliota, ocknęłam się, leżałam na ziemi a obok stały konie. Od razu spojrzałam w stronę stajni nie było śladu po ogniu, żadnego dymu, nic.
- Bayer stanął dęba ja...
- Co ? O czym ty mówisz Sara! On grzecznie stał, nagle sie przechyliłaś i spadłas
-Ale...
- Jedziemy do domu, zabiore cie do pielegniarki
<Eliot?>

Od Eliot'a-cd Sary-do Sary

-Co tak siedzisz sama we własne urodziny.
- A nic ic się bawić
-Zostanę z tobą.
-Dzięki.
-A i właśnie mam coś dla ciebie.
-co takiego
Wtedy wyciągiem z plecaka, który miałem misia z serduszka

było na nim napisane I LOVE YOU
Uśmiechnęło się . Chile powiedzieliśmy. Jeździliśmy na końcu po łące i stwierdziliśmy że czas wracać
- Eliot wracamy jusz
-Oki a podoba ci się prezent.

Od Vanessy-cd Navy-do Navy

-Jeśli nie chcesz nie mów-powiedziałam. Wiem jak to jest kiedy ktoś próbuje z ciebie wyciągnąć to co ci siedzi w sercu.-Jedziemy dalej?
-Okey-rzekła. Zawróciłam Princa i pokłusowałam w las. Navy wraz z Nadzieją kłusowała za mną, a chwilę później już jechałyśmy obok siebie.
-Powiesz mi co się stło?-spytałam
-Jak ty powiesz mi co to było przed wyjazdem.-powiedziała
-Może najpier odpoczniemy?
-Dobrze.-zsiadłyśmy z koni koło rzeki. Rozsiodłałyśmy je. Poszły się paśc i pić a my usiadłyśmy przy drzewach.
-Więc zaczniesz?-spytała
-Mam trzy konie. Nie tylko Princa i Rubina. Mam też klacz. Kilka miesięcy temu miałam bardzo poważny wypadek z Calista(klaczą) i prawie staciłabym życie. Ona stała się po tym dzika i nie dało się zbliżyć na 10 metrów, a za 2 dni..-w tej chwili mój głos zadrżał- przyjeżdża weterynarz aby ją uśpić. Jest moją przyjaciółką. Nigdy nie miałam innej. Dzięki głównie jej nie czuję się kolejną osobą która żyje tylko po to by pracować i umrzeć-powiedziałam. Navy była pierwszą która usłyszała prawdę...


Navy???

Od Navy-cd Vanessy-do Vanessy

- Coś się stało ? - spytałam
- Nie - odpowiedziała uśmiechając się
Miałam nadzieje że ''Nadzieja'' ( rozwala mnie to XD) zmów nie zwali mnie z grzbietu. Zaczełyśmy galopować, tego nie dało się opisać.
- Widzisz to co ja ?! - zapytała Ness (jeśli wolno)
- Słucham ?
Ness wskazała palcem na młodą kobietę która wymachiwała listem.
Podjechałyśmy do niej.
- Dzień Dobry - powiedziałyśmy razem
- Cześć dziewczynki - O ty pewnie jesteś Navy
- Tak - A pani to kto ? - powiedziałam
- Ja ?! - uśmiała się - Jestem Natasha
- Coś się stało ? - spytała Ness
- Tak ! - Mam tu list dla........
- Dla kogo ? - spytała starsza dziewczyna
- Dla Navy Carter - powiedziała spokojnie
- Ja ?! - Kto by do mnie pisał ?
Otworzyłam go, pisało tam.
'' Navy !
Myślałaś że wyjedziesz i zostawisz nas ?!.
Nie ma mowy, jutro przyjerzdzamy do ciebie z Puckiem.
Ja Pucek i moja żona Helen zamieszkamy blisko stadniny.
Przeniesiemy tam nasze gospodarstwo.
                                                                           Wuj Kerek''

Zaczełam płakać, myślałam że moje problemy się skończyły.
Jeszcze Pucek mój kuzyn znowu będzię dreczył mnie i Nadzieje.
- Dlaczego płaczesz ? - spytały
- Nie płacze - otarłam łzy


Vanessa????

niedziela, 4 maja 2014

Od Vanessy-do Navy

Dowiedziałam się że w stadninie jest nowa dziewczyna. Postanowiłam się przywitać. Zobaczyłam, że jest w ujeżdżalni. Weszłam i postanowiłam się przywitać zaczynając trochę inaczej
-Piękna klacz. Andaluz?-spytałam
-Tak. Jestem Navy
-Miło mi. Vanessa. Kiedy przyjechałąś?
-Niedawno. Ty pewnie jesteś tu od dawna
-Tak. Od 3 lat.
-Czyli znajoma w tych terenach.
-Nawet-uśmiechnęłam się- Chciałabys się przejechać?
-Może. -uśmiechnęła się
- To spotkamy się za 15 minut przy tylniej bramie
-Okey-powiedziała, a ja wyszłam. Poszłam po Princa. Dawno na nim nie jeździłam a przyda mu się ruch. Osiodłałam go i poszłam już do bramy. Wtedy złapała mnie pani Elisabeth.
-Cty robisz Vanesso!
-Idę na małą przejażdżkę. Przecież mogę już jeździć.
-Ale wiesz że po tak poważnym wypadku nie możesz galopować
-Prince woli sztuczki z ujeżdżenia. To Calista brała udział w wyścigach. Ona i ja. Z nia galopowałam, a teraz. Teraz nie dajecie nam szans. Dwa dni!-wrzasnęłam na nią. Nie umiałam opanować emocji- Dwa dni, a póxniej tak po prostu to zrobicie?
-Miałaś czas żeby ją wyleczyć!
-Może za mało-powiedziałam i wsiadłam na Princa. Podkłusowałam do tylniej bramy i nie słuchałam pani Elisabeth. Przy bramie była już Navy.
-Gotowa?-spytała
-Tak-powiedziałam ocierając łzy i uśmiechając się blado

Navy???

Od Sary-cd Vanessy-do Eliot'a


Niw chciałam się dłużej bawić, ostatnie urodziny spędzałam z moją babcią lecz kiedy rok temu zmarła wszystko stało sie inne. Koniecznie chciałam porozmawiać z Vaness.
- Vaness ? Co się stało ?
- Sara ? Idź się bawić, to w końcu twoje urodziny
- Nie chce dalej udawać, że jestem teraz szczęśliwa, to dla mnie bardzo dużo tak naprawdę nikt nie zna mojej przeszłości.
- Dlaczego nie jesteś szczęśliwa ?
- Nie chcę o tym rozmawiać to przywołuje zbyt wiele wspomnień.
Vaness popatrzyła się na mnie, chyba czuła to samo. Poszłam do stajni wsiadłam na Bayera, rozstepowałam go chwilkę przed stajnią by nikt nie widział. Potem pogalopowałam do lasu, tylko Vaness patrzyła na mnie oparta o drzewo. Galopowałam po lesie aż dojechałam na jakąś polanę, tam zeszłam z konia rozsiodłałam go i usiadłam na trawie. Otworzyłam pamiętnik, z którego wyleciały moje stare zdjęcia z babcią, pozbierałam je i zaczęłam cos pisać, Bayer spokojnie pasł sie koło mnie. Nagle Ogierek poderwał sie z miejsca i pogalopował w stronę lasu.
- Bayer stój ! - schowałam szybko pamiętnik i pobiegłam za nim.
- Dziwne nigdy tak nie robił. Nie zdążyłam ruszyć się z miejsca a zobaczyłam jak Eliot kłusuje do mnie na Vanili, a tuz obok nich biegnie szczęśliwy Bayer od czasu do czasu wierzgając kopytami.
<Eliot?>

Od Vanessy-cd Sary-do Sary

Wszyscy składali życzenia jubilatce. Ja też, ale później odeszłąm na bok. Nie chciałam nikogo " zarazić" moim smutkiem. Gdy ktoś podchodził uśmiechałam się blado dla niepoznaki. Wszyscy się bawili( ale jednak trochę cicho bo jest dopiero 6 xD) Usiadłam na płocie i patrzyłam na innych.
- Ty też siedzisz?-zaczął John
-Ja tak, ale ty nie-powiedziałąm do niego
-Za chwilę. Po prostu teraz z tobą rozmawiam.-uśmiechnął się-Coś się chyba stało co nie?
-Może, ale nie chcę o tym rozmawiać. Nie chcę popsuć Sarze urodzin. A niby skąd wiesz?
-Zgadywałem.
-To dobrze bo myślałam że Hektor ci powiedział-rzekłam
-Więc coś jest na rzeczy.
-Nie coś tylko ktoś. Najlepsza przyjaciółka.
-Nadal nie rozumiem
- I nie zrozumiesz. Nie dzisiaj nie chcę o tym mówić
- O czym?-spytała Sara która właśnie do nas podeszła.
- O niczym.-powiedziałam- Widzisz John, włąśnie to mi chodziło. Nie chcę aby robił się hałas wokół mnie.-powiedziałam i przeskoczyłąm przez płotek. Podeszłam do drzewa i opierając się zjechałam na dół i klęczałam.

Sara???

Od Sary-cd Eliot'a-do Vanessy


Obudziłam się o 5: 30, nie potrafiłam długo spać, gdy miałam złe sny często nie spałam, ale kiedy ze mną był Eliot jakoś udało mi się przespać.
Wstałam z łóżka, Eliota nie było, widocznie poszedł do swojego pokoju.
Wyjrzałam za okno i popatrzyłam na termometr, ubrałam bryczesy, buty i kurtkę, bo było zimno. Zeszłam do stajni i skierowałam się od razu do boksu Bayera.
- hej Bayerancki, co tam dzisiaj u ciebie ?
Weszłam do boksu dałam Bayerowi jabłko. Wyszłam z boksu nie zamykając drzwi wyszłam ze stajni. Bayer ruszył za mną. Zaprowadziłam go do lonżownika i kazałam ruszyć mu stepem. Koń ździwił się, ze ćwiczymy bez lonży, ale zrobił to o co go prosiłam,]. Następnie popędziłam go do kłusa, a potem do galopu. Skończyłam i poszłam z nim na padok, tam ustawiłam cavaletti. przebieglam przez nie, a Bayer za mną. Kiedy skończyłam z nim ćwiczyć odprowadziłam go na pastwisko, potem wypuściłam resztę koni i zabrałam się za sprzątanie boksów. Nagle usłyszałam spadające wiadro. Odwróciłam się, ale nikogo nie widziałam.
- Dziwne.
Kiedy skończyłam poszłam do jadalni na śniadanie. Weszłam do jadalni i usłyszałam krzyki.
- Wszystkiego najlepszego ! Niespodzianka ! - Do oczu napłynęły mi łzy szczęścia, wszędzie wisiały balony, moje zdjęcia z Bayerem, a na środku Wielki baner z napisem " Wszystkiego najlepszego z okazji 16 urodzin ", a poniżej widniało moje imię.
- Dziekuję wam bardzo, nie trzeba było
Wszyscy zaczęli mnie uściskiwać i dawać prezenty.
< Vanessa ? >

sobota, 3 maja 2014

Od Eliot'a-cd Sary-do Sary

- Mam przynieść materac.
- nie weź sama pościel.
-Pewna. jesteś. A i się nie iej
-z czworo
-zobaczysz. zaraz wracam.
Posłem po stoję zeczy i wróciłem di sary.
-z tego mas się nie smiac-i pokazałem jej małego misia.
-o jaki fajny
-dZięki
Założyłem swoją pościel obok sary. Założyłem się u się przywiozłem.Pocałował ją w czolko i powiedziałem
- dobranoc

Od Sary-cd Eliot'a-do Eliot'a


- Słucham ?
- Czy chciałabyś...
- Wiem, ja... Tak jasne ! - Rzuciłam mu się na szyję i pocałowałam.
- Ciesze się bardzo, wracajmy już, ciemno się robi
Wsiedliśmy na konie i pokłusowaliśmy do domu
- Galopujemy chwilkę czy wolisz nie ?
- Bayer wygląda dobrze, ma rozluźnione mięśnie i nie utyka. Tak możemy, ale chwilkę, bo nie chcę go męczyć.
Zaczęliśmy  galopować, jechałam obok Eliota, wyciągnęłam rękę do niego, on zrobił to samo. Teraz galopowaliśmy trzymając się za ręce.
Zanim dojechaliśmy do stajni zaczęliśmy rozstępowywać  konie.
- Dziękuje, że ze mną pojechałeś
- Nie ma z co, to sama przyjemność
Wyczyściliśmy konie i wstawiliśmy je do boksu. Pocałowaliśmy się raz jeszcze i trzymając sie za ręce wyszliśmy ze stajni. Nagle zobaczyłam tę nową.
- Hej, jestem Navy
- Hej, słyszałam, że spadłaś z konia. Nic ci nie jest ?
- Tak, nie nic, dzięki
Szturchnęłam Eliota na znak, że chciałabym już iść.
- To ja wam może nie przeszkadzam, widzę, że jesteście zajęci.
***
W nocy

Obudziłam sie w nocy z krzykiem, do pokoju wbiegła Rosalie i zapytała czy wszystko w porządku.
- Tak, to tylko zły sen
- No dobrze
 Do pokoju przyszedł Eliot
- To ja już pójdę,  dobranoc - Powiedziała Rosalie
- Dobranoc - powiedziałam z Eliotem równocześnie
- Co się stało ? - zapytał
- Miałam zły sen, że uśpili Bayera
- Ojej, ale już lepiej ?
- Tak, chyba tak - Eliot wstał, pocałował mnie w policzek i chciał juz powiedzieć Dobranoc, ale mu przerwałam.
- Zostaniesz ze mną ? Nie chce żeby to znowu mi się przyśniło
- Jasne
< Eliot ? >

Od Eliot'a-cd Sary-do Sary


Założyłem Wanilii głowie i na nią wsiadlem
-Sara pośpiesz. się plis
-Jusz . Dobra jedziemy.
- To gdzie jedziemy.
- Nad jezioro.
-Oki nie zapomnij rozstepowac Bajera.
-oki
Występowaliśmy konie i ruszyliśmy kłos przed las.
- Wiesz co. Zapisuje Waniliie na konkurs skoków.
-To fajnie.
Dojechaliamy do jeziora na samym środku była malabwysepka .
-Eli jak myślisz uda nam się tam dojść.
- Tobie może tak ale ją mam kucyka
- no racja.
I zachowała. Polecaliśmy chwilę na łące i wtedy się zapytałem.
- Może to trochę pochopne. Ale czy została va moja dziewczyna.
( no sara)

Od Sary-cd Eliot'a-do Eliot'a


- Nieważne - po czym zaplotłam Bayerowi warkoczyki, zastosowałam metodę T-Touch, by rozluźnił swoje mięśnie ( wciąż był zestresowany po wypadku, lecz było już lepiej) i wyszłam z boksu, by napełnić poidło. Cały czas czułam jak Eliot wpatruje się we mnie.
- Przestaniesz tak się na mnie patrzeć i pójdziesz zrobić coś pożytecznego ? - Na te słowa Eliot nawet nie drgnął, podszedł do mnie i powiedział.
- Sara, ja wiem, że to tak wyglądało, ale naprawdę chciałem tylko pomóc, proszę uwierz mi.
- Eliot...
- Przechodziliśmy to już kilka razy, te kłótnie nie wróżą niczego dobrego - po tych słowach przed oczami pojawił mi się wypadek Bayera.
- No dobra Eliot, jeszcze jedna szansa, ale jej nie zmarnuj .
 - Dzieki, a co chciałaś mi wcześniej powiedzieć ?
- Że z Bayerem wszystko w porządku i możemy się wybrać na przejażdżkę .
- Świetny pomysł, chodź przygotujemy konie.
< Eliot ? >

Eliot'a-cd Sary-do Sary


Posłem sprawdzić co tam u Sary .i Bajera
- I jak tam bajer .
-Na początku o dembie doskoczył ale jest już ok.
- To źle że doskoczył . Morze sprawdzimy czy ne utyka
- ok To. To ją idę po łoże a ty zostan z Bajerem .
Po powrocie dary sprawdziliśmy . Bajera i nie utykał .
- Idę po Waniliie . Zaraz wracam.
Zostawiliśmy konie i musieliśmy na trawie.
-Sara Sory że wtedy się uśmiechem. Powinienem odziećd razu ci powbędzie
-Nie to ją przepraszam. Mogłam sue domyślić.
Obozem ją mocno a ona mnie pocałował

(Sara)

Od ELiot'a-cd Navy-do Sary


Podeszlem do nowej i pomogę jej wstać.
-Wstaw konia do boksu i choć do pielęgniarki.
-Kręci mi sue q głowie.
-Dobra stan tu zaras wrócę.
-OKEJ
Prowadziłem jej konia i wziąłem nowa pod pache . Kiedy szliśmy do pielegniarki spotkaliśmy Sare . Wyglądał jak by chciała mi coś powiedzieć. Prowadziłem ją i posłem do sary. Była u Bajera.
-Co jest.
-Obsciskieales się z tamtą.
-Wcale że nie.
- No to co z nią roviles
- Odprowadzał do pielegniarki bo spadła z konia i sięsię wallace o głowę
- Acha
- A co ry mi wtedy chciałaś powiedzięc

Od Sary-cd Rosalie-do Eliot'a


- Sara ? - słyszałam jak woła mnie Rosalie, już chciałam wskoczyć na najbliższego konia który stał koło mnie ( Wojak) lecz przypomniałam sobie co stało się ostatnim razem.
- Sara znalazłam cię , musisz porozmawiać z weterynarzem
- Nie !
- Proszę
- No dobra
Kiedy szłam do weterynarza Bayer pasł sie spokojnie jakby nic się nie stało, wszyscy w około się śmiali, podbiegłam do nich i zaczęłam krzyczeć.
- Jak wy możecie się śmiać w takiej sytuacji ?!
- Sara, bo... -Eliot z uśmiechem na twarzy mówił do mnie
- Nie odzywaj się do mnie, ja tu się załamuje a ty się uśmiechasz
- Sara posłuchaj ! - Krzyknął John. Uciszyłam się i popatrzyłam na nich.
- Sara - zaczęła Vaness - to nieporozumienie...- Już otwierałam buzię lecz Eliot mnie uciszył.
- To nie są papiery Bayera, dlatego się uśmiechamy, czytając papiery zauważyłam, że nie są one z tego roku tylko z przed 2 lat. Koń miał tak samo na imię, stąd ta pomyłka.
- Czyli ? Czyli Bayer będzie żył ? A co mu jest ?
- Bayer ma stłuczoną kość, codziennie miał robione okłady i sie polepszyło, od jutra mozesz popracować z nim na lonży razem z galopem, a jeśli nie bedzie utykał spokojnie mozesz na niego wsiąść.
- Och Bayer - Chciałam przytulić konia lecz on odskoczył, wszyscy zdążyli już pójść. Rozglądnęłam się nikogo nie było, usiadłam pod ogrodzeniem i zaczęłam płakać. Nagle coś mnie szturchnęło
- Eliot przestań ! - Nikt się nie odezwał
- Eliot ! - I wtedy poczułam na plecach ciepły oddech. To był Bayer
Wstałam i go pogłaskałam.

< Eliot ? >

Od Navy-do Eliot'a

Wyszłam ze samochodu rozprostować kości,
Zobaczyłam piękną doline, jechałam wraz z przyjacielem mojej zmarłej matki.
- Navy ! - Musimy jechać - powiedział Jon
- Już idę
Znów znalazłam w samochodzie, otworzyłam okno i oparłam się o dzwi.
Pamiętam tylko zapach kwiatów, powiew wiatru.
Droga była długa więc połóżyłam się spać.
- Wstawaj - Dojechaliśmy
- Już ! - powiedziałam rodośnie i wyszłam z auta
Jon wyją Nadzieję z przyczepy, klacz zaczeła się rzucać.
- Dziękuje Ci - Niedługo się zobaczymy - przytuliłam mocno mężczyzne
Zabrałam walizkę w rekę i zabrałam Nadzieję do stadniny.
~~ 20 minut później~~
Przebrałam się i ruszyłam pojeździć na koniu.
Zabrałam ją do zagrody, robiłyśmy kółka.
Nagle zauważyłam chłopaka pracującego w stadninie.
Nadzieja staneła dęba i zwaliła mnie z grzbietu.
Walnełam głową w płot, byłam tak głupia że nie nałożyłam kasku.
Chłopak szybko przeskoczył przez zagrode.
- Nic ci nie jest ?! - spytał
- Ni.....nie - jąkałam się
Złapałam się za głowe, po ręku spłyneła mi krew.
Nadzieja była wciąż nie spokojna.
- Chodz zaprowadzę Cię do pielęgniarki - pomógł mi wstać
- Nie dziękuje - powiedziałam cicho

Eliot??????

Oto Navy!



Imię: Navy (czyt. Nejwi)
Nazwisko: Carter
Pseudonim:  Nava
Płeć: Dziewczyna
Wiek: 16 lat
Praca: Stajenna
Coś o sobie:  Urodziła się w stajni jej matka umarła po porodzie,
ojca nie zna. Od tamtej pory opiekowała się końmi na farmie wójostwa. Kocha Avicii.
Cechy charakteru: Nieśmiała, ofiarna, opiekuńcza, zamknięta w sobie,
zabawna, dąży do swego, przyjacielska, najpierw myśli potem robi,
czasem wredna, nie jest nachalna
Zauroczenie: Ktoś się jej podoba ale i tak nie ma u niego szans.
Chłopak: szuka ale nie nachalnie
Pieniądze: 9 000
Koń:  Nadzieja
Osoba Prowadząca: AnastaseQ

Od Eliot'a-cd Sary-do Sary


- raczej do konca sie nie amieni.
- a to dla czego.
- przed tym jak ja dostalem. Była u takiego bana ktory bil ja batem.
Robilo to wielki chalas i zostalo w jej psychice. Ona nie ucieka jak sie do kogos przyzwyczaji.
- Dobra pa.
- pa
Poszłem do Wanilii żeby na niej pojeżdzic. Wyciągnołem ją z boksu i poszłem na padok. Chwile z nia poskakałem i zostawilem ja na pastwisku, żeby se pojadła. Zobaczyłem wtedy że bajer przyjechał odd weterynaza. Poszłem do Sary.Zapukałem
-Sara to ja moge.
-Wejć.
- I jak się czujesz.
_ Lepiej. Po co pszyszłeś.
- Coś ci powiedzieć.
- Co akiego.
-Przywieżki bajera, kiedy ja skakałem na wanilli.

Od Rosalie-cd Sary-do Sary

- Co?! Bayer?! Gdzie?!- mówiąc to Sara szybko wstała, ubrała się i zbiegła ze mną na dół. Stał tam weterynarz i rozmawiał z Vaness. Obok w przyczepie dla koni stał Bayer. Chociaż trudno powiedzieć że stał. Sara podbiegła do weterynarza i Vaness.
- I co z Bayerem? Przeżyje? Nic mu nie jest?
- Niestety. Ma poważnie złamaną nogę. Jednak ja nie uda nam się go uratować, trzeba będzie go uśpić. - odpowiedzial weterynarz.
- Co?! Uśpić?! - Sara wykrzyknęła te słowa i pobiegła gdzieś.
- Ona bardzo to przeżywa. Zna się z Bayerem od młodości. - powiedziała Vaness. Ja w tym czasie pobiegłam szukać Sary.

Sara???

Od Vaness-do Eliot'a

Wstałam około szóstej. Nie umiałam usnąć. Ubrałam się i wyszłam na podwórko. Otworzyłam specjalną bramę, aby Calista mogła wyjść i poszłam po Wanilię.
Wyprowadziłam klacz po mału i po woli, aby się nie denerwowała. Weszłam z nią na padok i puściłam ją aby nie była ciągle przy mnie. Potrzebowała więcej spokoju. Na łące obok moja kara klacz ciągle rżała. Wanilia robiła się niespokojna. Uklękłam przed nią i wyciągnęłam rękę na której miałam plasterek jabłka. Spowolniłam oddech i czekałam. Cobka("Cobka" xD) nerwowo chodziła w kółko. Minęło około 10 minut. Stanęła naprzeciw mnie i lekko zniżyła głowę. Obwąchała mi rękę i zwinnym ruchem wzięła przysmak.
-Lubisz jeść?-spytałam unosząc brew. Wyciągnęłam chrupki dla koni o smaku marchewki i położyłam kilka na dłoni. Klacz popatrzyła na mnie i wzięła chrupki. Zauważyłam też że Calista przestała rżeć. Uniosłam lekko prawą rękę i pogłaskałam Wanilię po pysku. Zaczęłam lekko wstawać nadal głaszcząc klacz. Spojrzałam w jej oczy i zaczęłam mówić coś szeptem. Klacz była już spokojna. Zauważyłam też że moja klacz bardzo dziwnie na nas patrzy. Jakby była zazdrosna.  Postanowiłam sprawdzić czy mój "trening
" z Wanilią przyniósł skutki. Zaczęłam klaskać bardzo głośno. Na razie nic się nie działo. Była spokojna.
-Dobra klacz-powiedziałam i zaczęłam ją głaskać po głowie. Otworzyłam bramę i chwyciłam ją za kantar. Zaprowadziłam ją do stajni. Starałam się opanować gdyż moja prawa noga ciągle utykała. Nie dawałąm rady już tak chodzić jak przedtem.
Odstawiłam Wanilię do boksu i dałam jej marchewkę. Wyszłam z stajni i poszłam do pokoju Eliota. Akurat, była już 9:00. Zapukałam i usłysząłam głos:
-Proszę-otworzyłam lekko drzwi. Na łóżku siedział Eliot.
-Nie chcę przeszkadzać czy coś, ale chciałam ci powiedzieć że z Wanilią już lepiej. Za kilka dni powinno być po wszytskim.-usmiechnełam się bladu starając się nie myśleć o Caliscie.

Eliot???

Od Sary-cd Eliot'a-do Rosalie


- no dobra nie rozmawiajmy już o takich smutach, niedługo są moje 16 urodziny i mam tylko nadzieję, że do tego czasu przywiozę Bayera.
- Naprawdę ? urządzimy  ci imprezkę
- Nie, nie trzeba, naprawdę
- To chociaż jakiś prezent
- Nie, żadnych prezentów, najważniejsze będzie to, że wszyscy będziemy razem i Bayer będzie tutaj.
- No dobra jak chcesz. Eliot zbliżył się do mnie lecz teraz nie czułam do niego tego co przed kilkoma minutami.
-Boli mnie głowa, pójdę już spać
- Dobranoc
****
Następnego dnia


- Sara szybko wstawaj !  Weterynarz przywiózł Bayer -Krzyknęła Rosalie, która wbiegła do mojego pokoju

< Rosalie ? >

Od Eliot'a-cd Sary-do Sary

zarumienilem się
-Coś ci powiem. Ją kiedyś Tesz zrobiłem krzywdę wanili takq sama jak ty
-serio czemu
- kiedy wyjechała ją udziałem jeździć myślałam że ci tym imponuje
 - no i co ją
pojechałem pod twój dom a ciśnienie ma czekałem tak dwie godziny
-i co
- i wtedy wzorem ją i slopem pobiegli w las bez postępowania. Była przeszkodą przeskoczył ją i lupnela w drzewo szczęście nie przechodził tamtędy lesniczy

piątek, 2 maja 2014

Od Sary-cd Eliot'a-do Eliot'a

- Czy nic mi nie jest ? Nie, tylko kręci mi się w głowie, ale za to Bayerowi coś jest !
- Nie możesz mnie o to winić
- Jezu co ja robię ?! Wszystko psuję, o wszystko obwiniam ludzi dookoła, a to moja wina ! Tylko moja, Bayer już nigdy mi nie zaufa ! - Zaczęłam głośno płakać, Eliot podszedł do mnie usiadł obok mnie na łóżku i objął. Odepchnęłam go, ale po chwili wtuliłam sama się w niego wtuliłam.
- Nie płacz, wszystko będzie dobrze. Nie mów, że ci nie zaufa, zawsze będzie cie kochał, pomimo tego co zrobisz źle.
- Tak myślisz ?
- Tak, trzeba mieć nadzieję Sara
po tych słowach popatrzyłam mu się prosto w oczy.
- Jak cie pocałuje to nie będziesz się do mnie odzywała ?
Nic nie odpowiedziałam tylko zbliżyłam się do niego, nasze wargi się spotkały i pocałowaliśmy się.

<Eliot ? >

Od Eliot'a-cd Vanessy-do Sary


-A więc tak Waniliia  lubi jeść marchewki i cukier. Lubi jak się na nej jeżlI
 i skaczą (w szczególności ) .
-q czego nie lubi
- nie lubi być dłogół sama. i jak dosada  ją ktoś nie umiejaca galopowac
-Acha
Seszlem  z dakoty i posłem po Waniliia. Pojechałem do stajni i posłem do sary
-Sara
-Ic o de mnie
- Sory za rano. Nic ci nie jest

Od Vanessy-cd Eliot'a-do Elioit'a

-Trzeba będzie z nią jechać do miasta-powiedziałam.
-Co?
-Może John was zawiezie on jedyny z nas( Rose, Eliot, Sara, Vanessa)ma prawo jazdy. -powiedziałam i spojrzałam na John'a. Ten od razu wsiadł na konia. Odjechał poi przyczepę.
-Musimy usztywnić nogę.-powiedziałam
-Ja to zrobię-powiedziała Sara.
-Nie, lepiej niech zrobi to Rose.-powiedziałam i podeszłam do Eliota.
-Będziesz musiał dosiąść Dakoty.
-Dlaczego?
-Bo jeśli będziemy pomagać Bayernowi z Wanilią trzy konie mogą zostać uspione.-powiedziałam twardo. Rose zgodziła się aby Eliot dosiadł Dacotę. Pomogliśmy Bayernowi wstać. Przy jego lewym boku była Dacota, a na niej Eliot. Ja z Rubinem byłam na prawej stronie. Zaczęliśmy iść w kierunku srogi. Musieliśmy się pośpieszyć. Jeśli koń dostanie wylewu krwi będzie za późno. Za drodze czekał już John. wysiadł i pomógł nam wprowadzić ogiera do przyczepy i go przypiąć.
-Pytali się?
-Tak.
-I co im odpowiedziałeś?-John milczał.- Co?!
-Że pojechaliśmy na koniach.
-I o mnie też!-wręcz " warknęłam" na niego. - Sara i Eliot przyglądali się nam.
-Tak. Martwią się o ciebie. Wyjaśniłem im że to w ważnym celu i tym razem ci odpuszczą.
-Ale i tak zawiodłeś moje zaufanie.-powiedziałam i odwróciłam się
-Sara jedź z nim. Ja i Eliot musimy zająć się końmi-powiedziałam. Wsiadli do auta i odjechali.
**
-Musisz mi opowiedzieć więcej o Wanili-zaczęłam
-Dobrze, a co chcesz wiedzieć.
-Wszystko-zaczęłam- Co lubi, czego nie i inne-powiedziałam oparłam się o drzewo zaciskając zęby.( Eliot siedział na koniu, ja prowadziłam Rubina)
-Coś się stało?
-Nie. Miałam poważny wypadem. Teraz jeździłam, a nie mogę. Mogę stracić przez to nogę, ale to nic. Tak sobie mówię-powiedziałam. Zobaczyłam, że Rose siedzi przy Wanili i czeka na nas. Spojrzałam na Eliota.

Eliot????

Od Eliot'a-cd Sary-do Vanessy


Poszukać Sary żeby ja przeprosić. Nigdzie jej nie było. Poszłem do stajni Bajera nie było a waniliia szalała w boksie. Uspokoiem ją i poszłem po pomoc.
- Vanessa nigdzie nie ma Sary i Bajera.  Waniliia szaleje w boksie jak by mi chciała coś pokazac
-Pujdz po wanilie a ja zawołam wszystkich do stajni.
Po 10 minutach wszyscy bylismy na koniach.
-Eliot na oklep jedziesz. Nie bojisz sie.
-Nie mam do niej zaufanie. O biegnijcie za mna ona gdzies nas prowadzi.
Biegliśmy tak 20 minut. Wtedy Wanillia się zatrzymala. Tam była sara i bajer.
-Ja wezme bajera a wy wejście sare.
Zeszłem z wanilli żeby podnieść Bajera. Wtedy zauwarzyłem, że ma zlamaną noge
_Vanessa!
-Tak Eliot.
-Kiedy tu bedzie weterynasz.
_ A co.
_ Bajer ma zwichniętom noge.


< Vanessa za ile bedzie>

Od Sary-cd Eliot'a-do Eliot'a

Biegłam do stajni po Bayera, przed oczami cały czas miałam obraz sprzed kilku minut, To było bardzo niezręczne.Wyprowadziłam Bayera ze stajni założyłam tylko ogłowie i wskoczyłam na jego grzbiet, po czym pogalopowałam do lasu i w tedy zrobiłam największy błąd w moim życiu.
Na drodze leżał pień, popędziłam Bayera do skoku, nie powinnam była skakać, bo Bayer nie był rozgrzany i jeszcze ten galop bez stepu bez niczego. Robiłam wszystko pod wpływem emocji. Jechałam za szybko by udało mi się przeskoczyć przeszkodę, nagle wszystkie myśli o Eliocie odeszły, zdałam sobię sprawę z powagi tej sytuacji,teraz najważniejszy był Bayer. lecz było już za późno ogier wbił się w powietrze. Już myślałam, że uda nam się wylądować lecz Bayerowi podwinęła się noga i upadliśmy razem na ziemię.
- Bayer ! Co ja najlepszego zrobiłam, już mi pewnie nigdy nie zaufasz - płakałam i przytulałam Bayera, po jego sierści płynęły strugi potu, Cieżko oddychał. Nagle zakręciło mi sie w głowie oparłam się o brzuch konia i omdlałam.

< Eliot ? >

Od Eliot'a-cd Sary-do Sary


Dość często. Kiedy tylko usłyszy głośny halas dzisaj tesz sie spłoszyla, lecz dopiero za drugim razem.
- No to dzisaj bylo lepiej. Zawolaj ja zobaczymy jak reaguje na czyje ruchy.
_ Ok. Waniliia choc.
Kiedy podeszła kazala mi tupnać. Wanillia nic. Potem klaśłem a Wanillia jusz chciaa uciec.
-Moge teraz ja.
_Spoka ale Vanessa.
-tak .
_ Uwazaj bo jak się spłoszy to może kopnać. Mnie kiedś chciala.
-Spoko.
Kiedy Vanessa tupła Wanillia się odrazu spłoszyła.
_wiesz co Eliot. Trzeba nad nią popracować.
- Okej.

Poszłem odprowadzić Waniliie do boksu jesszcze chwile postałem i poszłem spać.

                                                       ***
                                                  Rano

Wyszłem z pokoju i nagle nadknolem sie na sare. Byliśmy tak blisko że prawie się pocałowalimy. Asz ja zrobiłem odwrót do pokoju a ona gdzieś poszła.

<saro gdzie poszłaś>

Od Sary-cd Eliot'a-do Eliot'a

Kiedy skończyliśmy się śmiać przypomniało mi się, że Vanessa miała zająć się Wanilią
- Chodźmy do Vaness, może była u klaczy
- Dobra
Kiedy doszliśmy na pastwisko Vaness opierała się o ogrodzenie, a Bayer i Wanilia stali obok siebie i trącali się na wzajem.
- Dobrze zrobiłaś Sara - Powiedziała Vaness
Byłam tak zafascynowana tym widokiem, że nawet nie usłyszałam co powiedziała do mnie Vaness, dopiero jak Eliot mnie szturchnął oprzytomniałam.
- Słucham ?
- Mówiłam, że dobrze zrobiłaś, że postawiłaś Wanilię z Bayerem, widocznie dobrze na nią wpływa. No dobra, Sara idź po Bayera a ja zajmę się Wanilią, Eliot ty zostań ze mną, klacz ma do ciebie zaufanie.
Zawołałam Bayera, ale nie ruszył się z miejsca, Krzyknęłam jeszcze raz, dopiero w tedy koń się obrócił, zawahał się przez chwilkę i przygalopował do mnie. Zaprowadziłam go do boksu a  Vaness i Eliot zostali przy klaczy.
- Jak często Wanilia sie płoszy - Zapytała Vaness
< Eliot ? >

Od Eliot'a- Sary-do Sary

Kiedy jusz pszestaliśmy się śmiać zapytałem
- N apewno chcesz wiedzieć.
- tak, i to bardzo.
- Ech. To ja byłem tym chłopakiem.
- Serjo - zasmiala sie- zmieniłeś się. ja myślałam że nie lubisz koni.
- Wtedy nie lubiłem, ale polubiałem.

< Sara>

Od Vaness- cd Rosalie-do Rosalie

-Mam pewien pomysł.-oznajmiłam
-Jaki?-spytałą Sara
-No właśnie?-dopytywała Rose.
-Możemy pójść do pana Horacego i poprosić abyś mogła zatrzymać źrebaki. I możesz wystąpić tez w konkursie western w tym miesiącu. Pierwsze miejsce to 4 tysiące.
-Dobry pomysł-rzekła Sara
-Teraz wystarczy się zapisać i poprosić pana Castle. Na pewno się zgodzi jeśli powiesz mu jeszcze jedną rzecz.
-Jaką?-spytała Rosalie
-Nikt nie może się o tym dowiedzieć.-zaczęłam- u nas w stajni jest klacz. Taka siwa. Jest od jakiegoś tygodnia u weterynarza i przyjeżdża za 2 dni po kontroli. Za miesiąc ma termin
-To znaczy, że będą inne źrebaki?-zdziwiła się Sara
-Tak. Jeśli Rose powie panu Castle, że źrebaki by się dobrze bawił to na pewno łatwo pójdzie

Rose???

Od Rosalie-cd Sary-do Sary/Vaness

Kiedy ja dzwoniłam do dawnego właścicieal Dacoty, to Sara poszła po Vanessę. Jak obie wróciły, to opowiedziałam im sytuację. Właściciel nic o tym nie wiedział. dacota miała jednak konia z którym spędzała najwięcej czasu. Niestety ten koń uciekł.
- To sprawa wyjaścniona - powiedziała Sara.
- Mogę wziąć Dacotę, ogiera i źrebaki na własny koszt. Będę pracować dwa razy więcej, żeby więcej zarabiać. Jestem na to gotowa. - odpowiedziałam.

Vanessa??? Sara???

Od Sary-cd Vanessy-do Eliot'a

- Vaness, bo my postawiliśmy Wanilię z moim Bayerem na pastwisku, wydaję się przy nim spokojniejsza
- Naprawdę ? Może zajrzę do niej za chwilkę i zobaczę
- To świetny pomysł
Poszliśmy z Eliotem do stajni by mógł poustawiać sprzęt Wanili.
- Słuchaj Sara... wydajesz mi się tak jakoś dziwnie znajoma
- Ja ? Nie musiałeś mnie z kimś pomylić
- Naprawdę, nie chodziłaś przypadkiem do podstawówki nr 6 ?
- Chodziłam, skąd wiedziałeś ?
- Zgadywałem
- Tak, nie lubiłam tej szkoły, jeden chłopak się we mnie zakochał i na każdej przerwie się na mnie patrzył, a ja go omijałam. Nie był w moim stylu.
Kiedy Eliot skończył poszliśmy napełnić poidło na pastwisku, cały czas rozmawialiśmy.
- A ty ? Gdzie chodziłeś do szkoły ?
- No... ja
- Eliot ! - Zaśmiałam się i polałam go wodą
- Ej ! Pożałujesz - Powiedział po czym wepchnął mnie do poidła, chwyciłam go za koszulkę i wlecieliśmy tam razem. Kiedy wstaliśmy popatrzyliśmy się na siebie i zaczęliśmy się śmiać.

<Eliot? >

Od Sary-cd Rosalie-do Rosalie


- Co ? źrebaki ?  skąd one się tu wzięły ? - Zapytałam i podbiegłam do Rosalie
- Ja... ja naprawdę nie wiem, ale przynajmniej znalazłyśmy Dacotę
Po czym wstała i ruszyła w stronę Dacoty, lecz przez chwile się zawahała
- Poczekaj Rosalie, jeśli to jej źrebaki to nie wiemy czy nie będzie ich broniła, nie była ciężarna za nim tu przyjechałaś ?
- Nic mi o tym nie wiadomo
- Musimy się dowiedzieć o niej wszystkiego, co się z nią działo zanim ją kupiłaś, ale nasuwa mi się jeszcze jedno pytanie.
- Skąd tu ten ogier ?
- Dokładnie, nigdy go tu nie widziałam
- Sara co robimy ?
- Same chyba nic nie zdziałamy , pójdę po kogoś a ty może zadzwoń do osoby od której ja kupiłaś


< Rosalie ? >

Od Vanessy-cd Sary-do Sary

-Mi też-powiedział.
-Mogę się zająć twoją klaczą pod wieczór.
-Dzięki.
-Tylko mam prośbę.-zaczęłam
-Jaką?-spytał. Widocznie teraz ja i Eliot rozmawialiśmy, a Sara tylko nam się przyglądała.
-Czasami dobrze kiedy koń jest  samotności, a czasami dobrze gdy jest z innymi końmi. Twoja klacz jest płochliwa więc dobrze jej zrobi jesli będzie blisko koni, ale nie za blisko. Może stać się nerwowa jak moja i wtedy będzie trudniej. Lepiej będzie jeśli będzie o jeden boks dalej. Przynajmniej na dzisiejszą noc. Dobrze?
-Jeśli tak uważasz.-uśmiechnął się.

Sara???

Od Rosalie-cd Sary


- Łał. Nieźle radisz sobie z końmi.- pochwaliłam Sarę.
- Dzięki. To akurat metoda mojej babci- uśmiechnęła się do mnie Sara.
Nagle obie usłyszałyśmy otwieranie boksu.Podbiegłam tam i spojrzałam na boks Dacoty. Nie było jej tam.
- O nie! Nie nie nie nie! To niemożliwe! Gdzie Dacota! Daci!!! Daci!!!- wołałam przez łzy. Nagle przybiegła Sara i od razu zrozumiała co się stało. Podbiegła do mnie i przytuliła mnie na pocieszenie. Po chwili wybiegłam ze stajni i poszłam nad jezioro. Zobaczyłam tam konia. Jednak nie była to Dacota. Koń podszedł do mnie, ale był ostrożny. Koń powąchał mnie a ja popatrzyłam na niego. Siedziałam tak 2 godziny, a koń ciągle tak stał niedaleko jakby mnie pilnował. W końcu podszedł do mnie i położył się. Popatrzyłam na niego moimi pełnymi smutku oczami i wyciągnęłam do niego rękę. Koń błyskawicznie wstał. Jednak ja nadal trzymałam wyciągniętą rękę. Koń podszedł i położył na niej pysk. Nagle usłyszałam rżenie. Popatrzyłam w tamtą stronę. To.. To była... Dacota! I jeszcze miała 2 źrebaki!
- I co ja mam teraz zrobić? - pomyślałam.
Nagle z lasu wyszła Sara. Ogier od razu pobiegł do Dacoty i jej źrebaków.

Sara???

Od Sary-cd Eliot'a-do Vanessy


Eliot ledwo utrzymywał się na Wanili, zeskoczyłam z Bayera i podeszłam wolno do niej. Wyciągnęłam z kieszeni przysmak, klacz stanęła w miejscu i powąchała moja dłoń, po czym delikatnie chwyciła przysmak i go zjadła, w jej oczach było widać zdenerwowanie, ale juz się uspokoiła.
- Masz z nią problemy ? - Zapytałam wsiadając z powrotem na Bayera.
- Nie...no dobra moze czasem. T dobry koń,ale jest bardzo płochliwa.
A wiesz może gdzie jest stadnina Colinas De Brezo ?
- Tak, to niedaleko, trzymam tam konia
- Też chcę sie tam zatrzymać z Wanilią
- To świetny pomysł, będziemy mogli postawić konie obok siebie. Bayer jest spokojny więc może przy nim Wanilia sie uspokoi, a poza tym w stajni mamy 'Zaklinaczkę koni" ona ci pomoże.
Dojechaliśmy do stajni, zsiedliśmy z koni i zaprowadziliśmy je na osobne pastwisko by Wanilia mogła się udomowić przy boku konia, do którego najwidoczniej juz sie przekonała.
- Chodź przedstawię ci Vaness
- Hej Vaness, to jest Eliot, ma problem ze swoją klaczą
- Hej, chciałbym tez sie tu zatrzymać z Wanilie
- Miło mi cie poznać - Powiedziała Vaness


< Vanessa ? >

Od Eliot'a

Jechałem na wanilii przez las. Rodzice mi mówił że niedaleko jest jakąś stadnina więc sue wpakował i pojechałem.Boję się trochę o waniliie bo jest bardzo pochłoną. Jechałem sobie tak jusz godzinę. Zrobiłem chwilę szerzy żeby koń odpoczął. Spojrzałem na mapę
"Jusz nie daleko" pomyslalem. Ruszyłem dalej po pół godzine coś usłyszałem. Naszczescie waniliia się nie sploszyla. Po piętnastu minutach znowu. Tylko że głośniej. No i właśnie tego się obawiałem waniliia się sploszyla. Aż nie mogłam jej zatrzymać.Wtedy wpadłem (7)na jakiegoś konia z jeżdżę
przepraszam nie mogłem jej zatrzymać.
- nic się ni stało
-a kim jesteś bo ją Eliot
- Ją Sara
-uZnałem taka ale musiała gdzieś wyjechać

(Sara)

Prośba!

Mam dla was prośbę !
Dajecie zdjęcia ze swoimi końmi jeśli już. Żeby chociaż przypominały waszego konia.
Gdy dajecie zdjęcie profilowe macie na nim konia, więc błagam. Nie dawajcie takich, a jeśli już to żeby ten koń był podobny do waszego. Bardzo was o to proszę!

Eliot!


Imię :Eliot.
Nazwisko :  Colins
Pseudonim : przyjaciele mówią mi eli
Płeć : chłopak 
Wiek :16
Praca :stajemy
Coś o sobie: lubię żelki, kocham konie
Cechy : przyjacielski. miły. czasem wredny
Zauroczenie : Sara
Mąż/Żona/ Chłopak/ Dziewczyna: zakochany
Pieniądze: 9000 $
Koń: Wanilia
Osoba Prowadząca: wiktoria-12

Od Sary

Poszłyśmy z Rosalie do naszych koni, kiedy wycierałam Bayera z potu usłyszałam jak jakiś koń w stajni bardzo się denerwuje.
- To pewnie Wojak, nie wie co się dzieje z jego panem, pójdę zobaczyć - powiedziałam i wyszłam z boksu Bayera.
- Prr Wojak, spokojnie, wszystko będzie dobrze - weszłam do jego boksu i powoli się do niego zbliżyłam. Nie wiedziałam co robić by go uspokoić, ale nagle przypomniało mi się co robiła moja babcia z niespokojnymi końmi. Podeszłam bliżej do ogiera  i wyjęłam z kieszeni miętuska. Koń ostrożnie wyciągnął łeb w moja stronę i dotknął mojej reki wargami. W tedy zastosowałam metodę T-Touch, której używała moja babcia. Koń zaczął się uspokajać, rozluźnił mięśnie. Kiedy skończyłam odwróciłam się i zauważyłam, że obserwuje mnie Rosalie.

< Rosalie ? >

Od Rosalie-cd Sary


- To super! Ja z moją Dacotąznamy się dopiero tydzień. Niestety już miałam na niej wypadek.
- Aha. I stąd ten bandaż na nadgarstku, tak?
- Oczywiście - odpowiedziałam z nutą śmiechu w głosie. Kiedy rozmawiałam z Sarą, Dacota podszła do Bayera i powąchała go. On zrobił to samo. Dacota zaczęła go iskać. W końcu spojrzałam na konie i powiedziałam:
- Chyba nasze konie się dogadują, co?
- Dacota chyba bardzo polubiła mojego Bayerka. I on chyba też.
Obie się roześmiałyśmy, a konie podeszłu do nas i zaczęły nas skubać. Chwilę później, zobaczyłyśmy wystraszonego Wojaka. Szybko uspokoiłyśmy go z Sarą, a ja powiedziałam:
- Wojak, co się stało? Gdzie John?
Woja na te słowa stanął dęba i pogalopował w strne lasu. Z sarą szybko wsiadłyśmy na swoje konie i pogalopowałyśmy za Wojakiem. Jak zobaczyłyśmy Johna leżącego na ziemi, omało nie umarłyśmy na zawał. Szybko zsiadłyśmy z koni które chwilę później zebrały się w kupę, stanęły obok siebie i przyglądały się nam. Stwierdziłyśmy że coś nas obserwuje. Jednak nie były to konie.
- Sara - powiedziałam ze strachem w głosie
- Tak? -odpowiedziała Sara też ze strachem w głosie.
- Obserwują nas wilki. Może powinniśmy już stąd iść?- odpowiedziałam.
- No coś ty! Co zrobimy z Johnem?- odpowiedziała Sara z wyrzutem.
- Spokojnie. Przywiążemy go do Wojaka. Wzięłam linkę.
-Nie wiem czy to dobry pomyśł.- odpowiedziała z wachaniem w głosie Sara. Jednak po chwili usłyszała watahę wilków i dodała:
- Dobra. Szybko. Pośpieszmy się, zanim te wilki nas dopadnął.
Szybko przywiązałyśmy Johna do Wojaka, a Wojaka do naszych koni. Wsiadłyśmy na nie i odjechałyśmy jak najszybciej. Jak dotarłyśmy do stadniny, zobaczyłyśmy panią Elisabeth. Szybko zaczęłyśmy do niej krzyczeć. Najwyraźniej nas zobaczyła. Chwilę później znalazłyśmy się w gabinecie pani Elisabeth. Powiedziałyśmy jej wszystko co się wydarzyło. Kazała nam już iść. Powiedziała też że John zostanie tutaj.

Sara???

Od Sary-cd John'a- do Rosalie


- Miło mi cię poznać, jesteś tu nowy ?
- Tak, przyjechałem z moim koniem
- Ooo, jak ma na imię ?
- Wojak, a ty ? masz konia ?
- Tak, to ten czarny ogier, Bayer
- Jest niesamowity
- Hahaha, twój też.Jaka dyscyplinę uprawiasz ?
- ścigam się, Wojak jest w tym naprawdę dobry
- To świetnie, ja skaczę z moim Bayerem
Rozmawialiśmy tak dosyć długo, nie wiem dokładnie ile, ale zdążyło zajść słońce. Poszliśmy razem po konie by sprowadzić je do stajni na noc. Spotkaliśmy dziewczynę  Rosalię. Nie znałam jej jeszcze bo przyjechałam dopiero rano.
- Hej jestem Sara
- A ja John
- Cześć, miło mi was poznać, jestem Rosali, a to moja klacz Dacota
- Cześć śliczna - powiedziałam z uśmiechem do klaczy i poszłam po Bayera. Na mój widok koń zarżał i przykłusował do mnie.
- Widzę, że zbudowałaś z nim mocną więź - powiedziała Rosali
- Tak, wychowuje go od urodzenia, bardzo sie do mnie przywiązał


Rosalie?

Od John'a

Dojechaliśmy do jakiejś posesji. Była to wielka stadnina z dużą ilością pastwisk i miała około 2 hale(jeśli źle to przepraszam). Rozglądałem się dookoła. Po chwili oprzytomniałem i wyciągnąłem Wojaka z przyczepy. Przywiązałem go i poszedłem poszukać kogoś kto mógłby mi powiedzieć gdzie mogę " usadowić" mojego konia. Zobaczyłem jakąś dziewczynę
-Hej, jestem John, a ty?
-Vanessa, można też mówić Vaness. Ty pewnie ten co przyjechał z koniem od słynnego mistrza?
-Tak, ale ojciec to ojciec. Syn to syn-uśmiechnąłem się.
-Jak kto uważa.
-A gdzie mógłbym go dać.
-Na razie pasuje na łąkę. Później możesz tak jak my do "2"
-Dzięki-powiedziałem i poszedłem. Odstawiłem konia na łąkę gdzie pasły się inne konie. Było ich około 5. Gdy Wojak zaczął się paść zabrałem sprzęt i poszedłem do stajni nr "2". Odłożyłem rzeczy do siodlarni i zacząłem oglądać boksy. Stajnia była na ogół piękna. Gdy ją oglądałem usłyszałem głos
-Cześć
-Cześć-odpowiedziałem i odwróciłem się. Za mną stała dziewczyna.
-Jestem John.
A ja Sara.-uśmiechnęła się


Sara?

A oto i Sara!

Imię: Sara
Nazwisko: Bleu
Pseudonim: Po prostu Sara
Płeć: dziewczyna
Wiek: 15 lat
Praca: Stajenna
Coś o sobie: Od urodzenia ma kontakt z końmi, wychowała się w stadninie dziadków zanim zmarli, kocha konie, 
Cechy charakteru: Miła, Sprytna, Pomocna, uczciwa, przyjacielska, wrażliwa
Zauroczenie:--
Mąż/ Chłopak: szuka
Koń: Bayer
Osoba Prowadząca: karmelek2011

czwartek, 1 maja 2014

Od Vanessy-cd Rosalie

Zaprowadziłam Rosalie do pani Elisabeth(lekarki w stadninie). Gdy dziewczyna była badana odprowadziłam jej konia do boksu. Gdy wróciłam przed drzwi pielęgniarki Rosalie właśnie wychodziła
-I jak spytałam się jej
-Ma zwichnięty nadgarstek-odpowiedziała pani Elisabeth.-Słyszałam że dosiadałaś konia
-Tak wiem, ale czuję że potrafię
-Ale zabroniłam ci. Poproszę Horacego, aby lepiej cię pilnował-rzekła twardo lekarka.
-Dobrze-powiedziałam, a ona zamknęła drzwi. Panowała kilku sekundowa cisza.
-O co jej chodziło.
-Miałam poważny wypadek-zaczęłam- To chyba nie miejsce do takich rozmów-powiedziałą prędko-Chodźmy nad padok.
***
-Jak ci mówić?-spytałam
-Hm?
-Mam mówić Rosalie, czy masz jakąś ksywkę?
-Rose. Tak mi mówią, a tobie?
-Najprościej jeśli będziesz mi mówić albo Vaness, albo Morroi
-Dobrze Vaness-uśmiechnęła się
*** Padok***
-Miałyśmy o czymś rozmawiać.
-Chciałam ci powiedzieć, że masz szczęście. Twój koń jest w dobrym stanie.
-O co ci chodzi?
-Widzisz tamtą klacz?-pokazałam palcem karą klacz anglika.
-Widzę.
-Nie zbliży się do człowieka bliżej niż na pięć metrów. Do koni podchodzi 3m, ale tak to nie.
-Co jej się stało?
-Mieliśmy zawody w wyścigach krajowych. Była wielka prędkość. Deszcz padał bardzo  mocno. Zaczęliśmy się zbliżać od wewnętrznej. Niestety. Potknęła się i przelecieliśmy przez płot. Zmiażdżyła mi nogę. Obudziłam się w szpitalu. Dowiedziałam się, że mogłam stracić nogę. Ale mnie to nie obchodziło. Dla mnie liczyłą się ta mityczna klacz. Okazało się że nadal była operowana. Prosiłam lekarzy aby mnie tam zawieźli. Widziałam jak ją operują. Po kilku godzinach jej operacja się skończyła, ale była bardzo nerwowa. Przewieziono ją do stajni, a mnie po miesiącu wypuszczono i kazano chodzić co tydzień na leczenie i sprawdzać nogę. Zabroniono mi też jeździć. Minęły 3 miesiące, ale nadal czuję ból i nadal nie daję rady swowodnie chodzić. Co gorsza Calista może skończyć jak mój poprzedni koń,.
-Czyli, że
-Tak. Miałam też ogiera podobnego do niej- myszatego. Był dziki po wypadku i musiał zostać uśpiony. Teraz mam nadzieję że uda mi się pomóc mojej małej klaczce. Mam nadzieję, że twoja klacz będzie spokojna.


Rose???

Od Rosalie

Bardzo się dziwiłam. Tata kazał mi się spakować. Po spakowaniu się zeszłam na dół a tata zawiózł mnie do miasteczka zwanego  River Manta. Zostawił mnie tam i powiedział że mam iść do stajni. Poszłam tam, i zastałam młodego chłopaka w wieku chyba 18 lat.
- Dzień dobry- powiedziałam.
- Cześć! - Powiedział przyjaźnie chłopak.
- Jestem Rosalie- powiedziałam nieśmiało.
- A ja jestem John. Przyjechałaś do nas?
- Chyba tak. Tata nic mi nie powiedział.
W tym samym momencie do stajni weszła jakaś dziewczyna. Później okazało się że to Vanessa. Pokazała mi mój pokój. Potem powiedziałam jej że mój koń został u taty. Ona jednak powiedziała mi że wszystko jest tutaj. Powiedziałam jej też że mój koń - Dacota - jest ze mną dopiero od tygodnia. Wieczorem pojechałam na niej w teren. Galopowałam, aż nagle Dacota zaczęła cwalować. Niestety, nie zakończyło się to dobrze. Nagle dacota skierowała się na kłodę. Przeskoczyła przez nią ale od razu potem zsunęłam się z siodła i zemdlałam. Dacota od razu się zatrzymała i podeszła do mnie. Powąchała mnie i wyczuła że coś się stało. Zaczęła rżeć jak najgłośniej. W oddali zobaczyła Vanessę. Pocwałowała do niej i stanęła dęba. Zaczęła rżeć. Potem wskazała w kierunku mnie. Vanessa od razu załapała o co chodzi. Pogalopowała z Dacotą do mnie. Wzięła mnie na swojego konia i zaprowadziła do stadniny. Okazało się że mam zwichnięty nadgarstek.

Ktoś?











/

Witaj u nas, Rosalie


Imię: Rosalie
Nazwisko: Stay
Pseudonim: Rose
Płeć: dziewczyna
Wiek: 17 lat
Praca: Instruktor Jazdy
Coś o sobie: Rose to bardzo czuła osoba. Nie widzi świata poza końmi.
Cechy charakteru: Miła, Romantyczna, Nie poddaje się, Dąży do celu, Stanowcza
Zauroczenie: -
Mąż/Chłopak: Szuka
Koń: Dacota
Osoba Prowadząca: wataha